- Thomas Thurnbichler właśnie w tym momencie dokręca nam śrubę - mówi Sport.pl Piotr Żyła, opowiadając o zgrupowaniu kadry skoczków w Spale.
Z mistrzem świata rozmawiamy o świetnym sezonie, który skończył się miesiąc temu, o poważnych problemach zdrowotnych, w jakie Żyła wpadł tuż po tym jak został mistrzem świata i o tym, że wciąż jest głodny.
Piotr Żyła: Może taki młody już nie jestem, ale mam jeszcze chęć i motywację do skakania i do trenowania, co jeszcze ważniejsze. A to znaczy, że na pewno jeszcze parę lat poskaczę.
- Zdecydowanie!
- Nigdy nie miałem takich badań, ale na pewno nie czuję się na 36 lat. Cały czas tak wszystko robię, tak pracuję i tak o wszystko dbam, żeby się dobrze czuć. To jest dla mnie ważne.
- Trenuje się inaczej, ale to nadal jest mocny trening. Kiedyś było dużo ogólnorozwojówki, ale teraz ona też jest ważna, szczególnie zaraz po zimie. Właśnie jesteśmy w takim intensywnym treningu. Musimy wypracować bazę na zimę, bo zimą to już nie ma czasu na trenowanie. A więc Thomas Thurnbichler właśnie w tym momencie dokręca nam śrubę.
- Za Stefana wolnego po sezonie było w sumie trzy-cztery dni. A teraz to były prawie trzy tygodnie. To dużo. Wystarczyłby mi tydzień. Po tygodniu już mi się chciało ruszać i się ruszałem.
- No, tydzień wolnego bym dał, he, he. Lubię pracować, lubię ten rytm. Po Planicy byłem zmęczony, ale po tygodniu mógłbym zaczynać nowy sezon.
- Jak czegoś nie umiem, to bardzo się staram to opanować i zrobić. A skoro trener ma jakiś pomysł na trening, to wiem, że dobrze jego pomysł zrealizować. Człowiek cały czas się uczy czegoś nowego, nieważne, że już mnóstwo rzeczy zrobił. Dla mnie każde nowe ćwiczenie to wyzwanie.
- Teraz jeszcze nie skaczemy, ale już widzimy, że jest inaczej, niż było w poprzednich przygotowaniach.
- E, co to za płotek? Niziutki, jakiś juniorski. Ciekawiej było, gdy rywalizowaliśmy w innych konkurencjach lekkoatletycznych.
- Chyba jest tu i trenuje, ale jeszcze go nie spotkaliśmy. Na razie młotem żaden z nas nie rzucał, ale było pchnięcie kulą. Pobawiliśmy się. Fajnie jest popróbować czegoś innego.
- No to trafiłeś kulą w płot! Akurat rzuty i pchnięcia to jest moja słabsza strona.
- Braki mam raczej w technice. Nigdy w to nie byłem dobry. Starałem się, żeby leciało jak najdalej, ale nie leciało. A jak nie leci, to nie ma frajdy. Więcej jest śmiechu niż zadowolenia z wyniku. Ale to nic, najważniejsze, że jestem stworzony do dyscyplin szybkościowych i skocznościowych.
- Popatrzyliśmy, jak szybko chodzi Dawid i muszę powiedzieć, że to jest bardzo ciekawa technika i patrząc z bliska ma się całkiem inne wrażenia niż gdy się to ogląda w telewizorze. Ale generalnie między naszymi treningami raczej nie przeszkadzamy innym w ich robocie.
- Jeżeli chodzi o Puchar Świata, to tak, w jednym sezonie miałem trochę więcej punktów [w sezonie 2018/2019 Żyła zdobył 1131 pkt, a teraz miał ich 984] niż teraz. Ale wtedy nie zrobiłem żadnego medalu na mistrzostwach świata, a teraz w Planicy powtórzyłem złoto z Oberstdorfu z 2021 r. Powiedziałbym, że to był mój najlepszy sezon, gdyby nie problemy zdrowotne. Zaraz po złotym medalu dopadła mnie choroba. I później w końcówce sezonu się męczyłem.
- Z gorączką skakałem na dużej skoczni w Planicy. A najgorzej się czułem na drużynówce na mistrzostwach świata. Wtedy już od treningów na dużej skoczni bolała mnie głowa i było coraz gorzej. Na Raw Air miałem później takie osłabienie, że całkiem traciłem energię. Pierwszy raz tak mi się działo, że zrobiłem jakieś ćwiczenie i mnie odcinało, nie wiedziałem, co się dzieje. Miałem zawroty głowy, długo to nie odpuszczało. Najciężej było mi w Oslo, w Vikersund na koniec turnieju trochę mi energia wracała. Szkoda, że tak późno, bo to mógł być jeszcze lepszy sezon. Ale i tak jestem bardzo zadowolony. Bo nawet jak się nie czułem w pełni sił, to i tak walczyłem. Na początku zimy sobie postanowiłem, że w każdym konkursie dam z siebie wszystko. I dałem. Często mi to pozwalało na super skoki, czasami nie z mojej winy nie wyszło, ale walczyłem tak, jak umiałem.
- Tak, i to jest bardzo dobra opcja przed nowym sezonem. Skoro się nie wygrało Kryształowej Kuli, to wiadomo, że można jeszcze wypaść lepiej. A ja byłem dopiero szósty.
- No, może nie "dopiero". To jest mój drugi najlepszy wynik w życiu. Kilka lat temu byłem na koniec sezonu czwarty. Ale mam taki cel, żeby na koniec sezonu stanąć na podium w generalce. Najlepszym, co w skokach można osiągnąć, jest podium na koniec zimy, za cały sezon. Taki cel sobie stawiam. Oczywiście najchętniej wskoczyłbym na najwyższy stopień i przyjąłbym Kryształową Kulę, ale podium w generalce to już jest bardzo dobry cel. Byłem tylko dwa razy na podium klasyfikacji lotów [trzecie miejsca w sezonach 2018/2019 i 2019/2020] i chciałbym więcej. Wiem, że przede mną dużo pracy, żeby to więcej zrobić. I pracuję.
- To prawda. I bardzo się cieszymy, że to wszystko dobrze się skończyło.