W Planicy od kilku dni temperatury przekraczają 20 stopni w słońcu, a sobotnie zawody zaplanowano przed południem. Gwarantuje to znakomity wiatr, który będzie skoczkom pozwalał na niezwykle dalekie i bezpieczne skoki. A to dlatego, że ogrzewające się powietrze, a także parowanie śniegu sprawi, że na skoczni pojawi się mocny ruch powietrza pod narty. Niestety, słońce sprawia również ogromne kłopoty z utrzymaniem w ryzach torów najazdowych. I efekt tego mieliśmy w czasie czwartkowych treningów, gdzie Jan Hoerl był blisko groźnego wypadku.
Organizatorzy zdecydowali więc o odwołaniu sobotniej serii próbnej, by nie narażać torów najazdowych na zbyt duże zużycie. Dodatkowo zawody rozpoczną się 15 minut wcześniej, czyli o 9.45. Sprawia to, że zawody zakończą się w okolicach godziny 11.40. I jest to prawdopodobnie najpóźniejszy możliwy moment na zakończenie bezpiecznej rywalizacji. Organizatorzy nie powinni mieć też aż tak dużych problemów, jak w czwartek. A to dlatego, że wtedy w pierwszym treningu wystartowało aż 68 skoczków. W sobotę w dwóch seriach drużynówki skoczy łącznie 64 skoczków. Plan organizatorów jest jeszcze bardziej optymistyczny. Usłyszeliśmy, że zawody powinny się zakończyć koło 11.20.
- Większy problem będzie z sobotą. Mamy w planie kilka rozwiązań i będziemy reagować na bieżąco. Po pierwsze w weekend będziemy mieli na starcie mniej zawodników, więc szybciej przeprowadzimy zawody. Dodatkowo mamy możliwość przycięcia torów najazdowych. W tym momencie znajdują się na około 13-centymetrowej warstwie śniegu. Jeśli ją przytniemy, to tory będą osadzone trochę niżej, czyli znajdą się bliżej systemu chłodzenia. Ten mrozi działa od dołu, wiec to powinno nam pomóc - analizował w czwartek Ivo Greger, delegat techniczny w czasie zawodów.
W niedzielę zdecydowano się nie odwoływać serii próbnej. A to dlatego, że organizatorom pomoże nocna zmiana czasu, więc de facto zawody i tak rozpoczną się godzinę wcześniej niż w sobotę.