W obecnym sezonie nie odbędą się konkursy w Oslo, Lillehammer, Trondheim i Vikersund, zaliczane do norweskiego turnieju "Raw Air". Norweski Związek Narciarski poinformował, że w związku z restrykcjami obowiązującymi w trakcie pandemii koronawirusa odwołane zostaną wszystkie zawody Pucharu Świata w tym kraju.
W środę Norwegowie ogłosili, że przedłużają restrykcje do końca lutego. Lokalni działacze, którzy liczyli, że rząd uchyli furtkę dla sportowców, się przeliczyli. Zdecydowali o odwołaniu zawodów, bo nie mogli pozwolić sobie na dwa tygodnie niepewności – Wolałbym nie podawać tak smutnej wiadomości – nie ukrywał minister kultury Abid Raja. Problemy może mieć lokalny związek narciarski. – W trzynastu krajach udawało się organizować zawody przy jednoczesnym minimalnym rozprzestrzenianiu się wirusa. Mieliśmy nadzieję, że dostaniemy zgodę na organizację imprez, ale do tego nie doszło. To martwi nas przede wszystkim ze względów finansowych. Międzynarodowe imprezy są naszym głównym źródłem dochodu, z którego finansujemy szkolenie młodzieży – zwracał uwagę Erik Roste, szef federacji.
Do kwestii odwołania "Raw Air" odniósł się trener reprezentacji Norwegii, Alexander Stoeckl. - Zarówno dla naszego związku, jak i dla organizatorów, to bardzo trudna decyzja. Oznacza ona ogromną finansową stratę. Wpłynie nie tylko na skoki narciarskie, ale również wszystkie dyscypliny - powiedział Stoeckl w wywiadzie dla portalu skijumping.pl.
- W pierwszej chwili, po ogłoszeniu tej decyzji, byłem zły. Z każdą upływającą minutą zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że na państwowych władzach ciąży wielka odpowiedzialność, której nie można nadwyrężać kosztem takiej niszowej dyscypliny sportu, jaką są skoki narciarskie - dodał trener norweskich skoczków.
Rozczarowana odwołaniem "Raw Air" nie ukrywa również Clas Brede Brathen. - To nie było to, na co liczyliśmy, będąc gośćmi we wszystkich innych narciarskich krajach tej zimy. [...] Z niecierpliwością czekaliśmy na zaproszenie innych krajów do Norwegii i zrobienie dla nich tego samego, co oni dla nas. Ale tak się nie stało - powiedział były norweski skoczek na łamach dziennika "Dagbladet".
- Trudno jest zaakceptować fakt, że w twoim kraju nie jest możliwe przeprowadzenie zawodów. To dziwne uczucie, kiedy wszystkim innym w Europie to się udaje - dodał Stoeckl, cytowany przez portal nettavisen.no.
- To już drugi sezon z rzędu bez rozegrania całości najbardziej wyczekiwanej przez nich imprezy - w zeszłym roku odwołano konkursy w Trondheim i Vikersund, a także zakończono cały sezon Pucharu Świata ze względu na rozszerzającą się epidemię koronawirusa. To oznacza nie tylko brak zawodów dla najlepszych zawodników, ale także ogromne straty budżetowe Norwegów, które przeniosą się na pieniądze, jakimi w kolejnych miesiącach będzie dysponował tamtejszy związek narciarski - napisał nasz dziennikarz Jakub Balcerski.
Zorganizowanie turnieju Raw Air w tym roku już jakiś czas temu stanęło pod znakiem zapytania. Norweski rząd podjął decyzję o zamknięciu granic dla osób, które na stałe nie mieszkają w kraju. Decyzja ta była związana z pandemią koronawirusa i odkryciem nowej, brytyjskiej mutacji. Winą za jej sprowadzenie do Norwegii obarczeni zostali pracownicy tymczasowi.
Od piątku do niedzieli skoczkowie przenoszą się do Zakopanego, gdzie odbędą się dwa kolejne konkursy PŚ - w sobotę i niedzielę. W piątek odbędą się kwalifikacje. Relacje na żywo na Sport.pl.