Ulrich Wohlgenannt: (śmiech) Tak, bo jednak rzadko uczestniczymy w tylu konkursach w tak krótkim okresie. Ale nie byłem wycieńczony, miałem z tego wręcz dużo frajdy. Tak było zwłaszcza u zawodników, którzy podeszli do tego tak, jak ja: skok po skoku. Te 24 godziny w zasadzie były dla mnie za krótkie.
Byłem zaskoczony, bo w zeszłym tygodniu trenowałem na Bergisel w Innsbrucku i tam skoki wcale nie były na takim poziomie, jak bym chciał. A w Willingen udało się skoczyć po kilka prób na naprawdę wysokim poziomie. Teraz jestem trochę zagubiony, bo w zasadzie nie wiem, w jakiej jestem formie - czy właściwą jest ta z Willingen, czy z treningów. W zawodach było naprawdę dobrze i mam nadzieję, że to podtrzymam.
Nie, nie zmieniłem niczego. Po prostu szedłem dalej i na zawodach starałem się, żeby wszystko wyglądało lepiej, ale bez konkretnych elementów. I było lepiej. Willingen to zresztą skocznia, którą bardzo lubię, bo ma stromy rozbieg, a to element, który mi pomaga.
Chętnie się z nim zmierzę. Jeszcze bardziej nie mogę się doczekać powrotu do Pucharu Świata po dwuletniej przerwie i samych konkursów w Zakopanem. Chcę tam popracować nad swoimi skokami, prezentować się tak świetnie jak wcześniej w Pucharze Kontynentalnym.
Pewnie, że chciałbym wygrać, ale coś mi mówi, że może być trudno (śmiech).
Wiele elementów wygląda u niego niesamowicie. Gdy oglądasz jego skoki, zaczynasz rozumieć, że nie ma zbyt wielu rzeczy, które można byłoby zrobić lepiej niż Halvor. Ale trudno wskazać, co tak naprawdę robi w nich najlepiej.
Bardzo go lubię, trenowałem z nim przez dwa lata i mogę powiedzieć, że ma wyjątkowe podejście do zawodnika. Jest wyluzowany, nie nakłada na ciebie dużej presji i to sprawia, że współpraca staje się łatwiejsza. Bo możesz pracować w spokoju, wykonywać własną pracę, a on cię dodatkowo wesprze. Jego rola nie polega tylko na wyznaczaniu ci zadań, ale także analizowania twoich pomysłów, które możesz przekazywać. Pracowaliśmy nad wszystkim wspólnie, to najlepsze, co może ci zagwarantować trener. To oczywiście legenda skoków i jest bardzo sympatyczną osobą.
To na pewno bardzo indywidualne. Budowanie formy, która pozwoli ci na dobre wyniki, może potrwać dłużej, jak w moim przypadku. Wydaje mi się, że z każdym rokiem się rozwijam, staję się lepszym skoczkiem. Halvor też zaczął skakać najlepiej w swojej karierze akurat teraz, a ma 24 lata. A Gregor Schlierenzauer był gotowy wystąpić w Pucharze Świata w wieku 16-17 lat i niedługo później osiągał już sukcesy. Czasem to zajmuje więcej czasu, czasem mniej. Trudno mi powiedzieć, czy to działa według jakiejś zasady, na którą wpływ mógł mieć np. system szkoleniowy, który mamy w Austrii. Uważam, że w Stams i Eisenerz, gdzie mieszczą się dwa największe ośrodki szkolenia, trenerzy i działacze pracują fantastycznie z zawodnikami w wieku od 15 do 20 lat. Byłem w Eisenerz i wiem, jak to wygląda. Ale to nie tak, że stamtąd zawsze wyjdzie Gregor, który jest młody i gotowy na sukcesy w świecie seniorów. Pewnie mija kilka lat, żeby znów pojawił się ktoś taki jak on. U innych zawodników, którzy potrafią przebić się do czołówki, ta droga może być inna i nie widzę w tym problemu.
Tak, ale to nie jest tak, że koniecznie muszę je jeść w Polsce. Mam to szczęście, że moja dziewczyna jest Polką i czasem przyrządza mi je w Austrii, jeśli tylko mam ochotę. A przy postach na Instagramie chodziło mi raczej o coś, co kojarzy się z waszym krajem i dopisywałem pierogi, bo to dobrze znam (śmiech).
Pasuje mi ten obiekt i mam z niego dobre wspomnienia. Teraz liczę na niezły występ w Pucharze Świata.