Zarówno w Wiśle, jak i w Zakopanem trwa modernizacja największych polskich skoczni narciarskich. Prace weszły już w taki etap, że zmiany na obiektach są widoczne gołym okiem. Postanowiliśmy zapytać Adama Małysza, który wizytował obie skocznie, jak wygląda sytuacja z modernizacją i kiedy polscy zawodnicy będą mogli przetestować wyremontowane obiekty.
Wielkie zmiany w Zakopanem
W Zakopanem zmiany są bardziej widoczne, bo trwa drugi etap modernizacji polegający na zmianie praktycznie wszystkiego, co mieści się od linii progu aż do dołu skoczni. Na zdjęciu opublikowanym przez Adama Małysza widać, że zaczął się etap tzw. deskowania.
- Na razie wszystko idzie według planu. Pamiętajmy jednak, że często zdarza się tak, że skocznia jest już gotowa, ale trzeba długo czekać na tzw. odbiory. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie lepiej - dodaje Adam Małysz.
- Powiem szczerze, że jeśli chodzi o Zakopane, to wszystko idzie według harmonogramu, czyli skocznia będzie gotowa pod koniec października. Przydałoby się, żeby Wielka Krokiew była gotowa wcześniej, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć - dodaje Małysz.
Szybkie zmiany w Wiśle
- Jeśli chodzi o Wisłę, to jestem zaskoczony, bo zdemontowanie starych torów, które miały zając więcej czasu, zostało zrobione w zaledwie dwa dni. Wszystko idzie według planu, ale nie można zapeszać - mówi Adam Małysz.
Modernizacja w Wiśle będzie jednak podzielona na dwa etapy. Na początku września zostaną zamontowane nowe tory, ale do października będzie można skakać jedynie na letnich śladach. Mrożenie będzie możliwe dopiero później.
- System chłodzenia ma być montowany w dniach 5-10 października. Firma powiedziała, że potrzebuje około 4-5 dni, więc również trwa to krótko. W tym czasie chcemy już naśnieżać skocznie, więc na miesiąc przed Pucharem Świata Wisła powinna być gotowa - dodaje Adam Małysz.
Wszystko wskazuje więc na to, że polscy kadrowicze będą mogli trenować na polskich obiektach przed rozpoczęciem sezonu zimowego. Unikniemy w ten sposób nerwowego szukania naśnieżonych zagranicznych skoczni, co od zawsze było problemem polskich skoków.