Stefan Hula zajął w Ga-Pa 24. miejsce. W swoim ósmym starcie tej zimy najstarszy zawodnik reprezentacji Polski (we wrześniu skończy 30 lat) zapunktował po raz piąty. Hula zgromadził w bieżącym sezonie 59 punktów. W Pucharze Świata debiutował 11 lat temu - w Innsbrucku w 2005 roku. Od tamtego czasu miał tylko jeden sezon, w którym ''uciułał'' więcej niż 59 punktów. To była zima 2010 i 2011 roku. Wówczas skoczek ze Szczyrku zdobył 95 ''oczek''. W 22 startach. Średnio zdobywał wtedy 4,31 punktu na konkurs, teraz ma średnią 7,37. Wnioski? Hula jest jedynym naszym zawodnikiem, który robi swoje. Skacze tyle, ile potrafi, osiąga wyniki jeśli jeszcze nie na miarę swoich możliwości, to na pewno takie, za które należy go docenić. Niewiele brakowało, a skacząc w pierwszej serii w parze KO z Kamilem Stochem pokonałby swojego przyjaciela. Obaj uzyskali po 125 m, Hula skoczył w odrobinę lepszych warunkach i w minimalnie gorszym stylu. Różnica, jaka dzieli go od podwójnego mistrza olimpijskiego jest cały czas - z całym szacunkiem do Stefana - zdecydowanie za mała.
W 2001, 2002 i 2003 roku na podium w Ga-Pa stawał Adam Małysz. Nigdy później do najlepszej ''trójki'' nie wskoczył żaden z Polaków, ale tylko dwa razy w tym stuleciu najlepszy Polak zajmował tam miejsce gorsze niż najlepszy z Polaków Stoch 1 stycznia 2016 roku. Dokładnie 10 lat temu po 21. miejscu w noworocznych zawodach Małysz zrezygnował z dalszej walki w TCS. A w 2009 roku po porażce w Garmisch z Andreasem Wankiem został sklasyfikowany na 37. pozycji. Później był jeszcze 15. w Innsbrucku i odpuścił start w Bischofshofen, by wrócić do kraju i błyskawicznie zbudować własny zespół, rezygnując z treningów u Łukasza Kruczka na rzecz pracy pod okiem Hannu Lepisto. Dwa słabe występy Małysza oznaczały dwa zdecydowane ruchy. Stoch był 20. i 26. w Engelbergu, 23. w Oberstdorfie i teraz 19. w Ga-Pa. Zaraz po noworocznym starcie zdradził, że wcześniej myślał o wycofaniu się z TCS, ale teraz trochę się uspokoił i zostaje.
Ciekawe czy to dobra decyzja. W Turnieju Czterech Skoczni Stoch już nic nie zdziała, a druga z dwóch najważniejszych w tym sezonie imprez, czyli mistrzostwa świata w lotach, już 15 stycznia. Kamil to doświadczony zawodnik, trudno podważać jego decyzje, będąc tylko dziennikarzem czy kibicem. Ale obawy, że bez spokojnego treningu błędów szybko nie wyeliminuje i do czołówki nie doskoczy są uzasadnione.
Zwłaszcza, że problemy Stoch ma nie tylko na progu, gdzie skoki spóźnia i gubi kierunek odbicia. 89,7 km/h - to jego prędkość z drugiej serii w Ga-Pa. Najniższa w 30-osobowej stawce. 89,9 km/h - to z kolei prędkość uzyskana przez Hulę. Druga najgorsza w rundzie finałowej, w której wszyscy zawodnicy ruszali z tej samej belki startowej. Co to znaczy? Że problemy mamy zapewne i ze smarowaniem nart, i z ustawieniem pozycji dojazdowej zawodników. Jedno i drugie to praca u podstaw. Trudno wierzyć, że już za chwilę wszystko zaskoczy (co wciąż powtarzają trenerzy), skoro ''leżą'' takie rzeczy.
W Oberstdorfie kamera wyłapała Petera Prevca, który kilkoma tanecznymi ruchami w stylu Michaela Jacksona sprawia, że jego kombinezon podjeżdża w kroku o 10 cm i pozwala zawodnikowi przejść kontrolę. W Ga-Pa zobaczyliśmy Stefana Krafta, który przed założeniem nart i zajęciem miejsca na belce startowej, czyli już po kontroli, tak mocno machał nogami, chcąc obniżyć kombinezon w kroku, że zgubiłby buty, gdyby ich mocno nie zapiął. Nasi zawodnicy przed wyjazdem na TCS dostali nowe kombinezony, uszyte w inny sposób niż te, z których korzystali w pierwszej części sezonu. Po testach w Zakopanem byli zadowoleni, po Oberstdorfie już nie. Dlatego w sylwestrowy wieczór asystent Łukasza Kruczka i zarazem ''krawiec'' kadry Zbigniew Klimowski przywiózł zawodnikom nowe stroje. Ci powtarzają, że kostium sam nie skoczy, ale też przyznają, że denerwuje ich sprzętowa przewaga rywali. - Muszą mieć pod kombinezonami coś, co po kontroli pozwala im zsunąć strój i mieć w locie większą powierzchnię. My czegoś takiego nie potrafiliśmy wymyślić ? mówi Maciej Kot.
Zostawmy smutny wątek polski i spójrzmy na szczyt. Za kilka dni minie 10 lat od jedynego w historii TCS podwójnego zwycięstwa. W 2006 roku identyczną notę od Oberstdorfu przez Ga-Pa i Innsbruck po Bischofshofen wyskakali Janne Ahonen i Jakub Janda. Peter Prevc i Severin Freund napisali już swoją historię tego typu, kończąc cały ubiegły sezon Pucharu Świata z identycznym dorobkiem punktowym. W marcu w słoweńskiej Planicy Kryształową Kulę dostał Niemiec, bo miał więcej wygranych konkursów. W TCS liczba zwycięstw się nie liczy, ważniejszy od nich jest każdy pojedynczy skok, w walce na styku więcej znaczy każda nota sędziowska. W Oberstdorfie Freund wygrał, wykorzystując szczęście do pogody, a prowadzący po pierwszej serii Prevc pechowo spadł na trzecie miejsce. W Ga-Pa zaliczki wynoszącej 7,3 pkt Freund postanowił bronić, ustawiając się w parze KO w pierwszej serii z Prevcem. Zawodnik gospodarzy nie mylił się, przewidując, że najgroźniejszy rywal wygra kwalifikacje. W bezpośrednim pojedynku obaj mistrzowie osiągnęli tę samą odległość - 133,5 m. Słoweniec znów miał gorszy wiatr, dlatego prowadził, ale odrobił tylko 1,4 punktu ze swej straty. W rundzie finałowej Prevc dał już popis. Lotem na 136. metr pokazał, że jest w tej chwili zdecydowanym numerem jeden. Kennetha Gengnesa, który awansował na drugie miejsce, pokonał o 12,6, a trzeciego Freunda ? o 15,9 pkt. Na półmetku TCS Prevc prowadzi, wyprzedzając drugiego Freunda o 8,6 pkt. To niedużo, Michael Hayboeck, który spadł z drugiej na trzecią pozycję, traci do lidera już 21,1 pkt. Z tabeli wyników wynika, że zagrozić Słoweńcowi może już tylko Niemiec. Ale patrząc na formę zawodników można zaryzykować typ, że Prevc wygra również w Innsbrucku i Bischofshofen.