Siatkówka. Leandro Vissotto: Cieszę się razem z Łukaszem Żygadło

- To było coś niesamowitego - wspaniała publiczność, gra we własnym kraju. On zasługuje na to - mówił po triumfie w Lidze Mistrzów o swoim klubowym koledze Łukaszu Żygadło brazylijski atakujący. Drużyna polskiego rozgrywającego Trentino Volley wygrała tegoroczny finał LM, który odbył się w Łodzi i jest najlepszą drużyną Europy.

Kolejne zwycięstwo Trentino Czy powoli nie staje się dla was nudne, że wygrywacie wszystko? Nie tylko w tym sezonie.

Leandro Vissotto

- Może nudne dla innych zespołów. Dla nas to coś niesamowitego. Jesteśmy szczęśliwi. Cieszymy się bardzo z tego zwycięstwa. Jeżeli tylko bardzo czegoś chcemy, to wygrywamy wszystko. Pracowaliśmy ciężko na treningach, daliśmy z siebie wszystko podczas meczów i to zaowocowało wygraną.

Nie jesteś trochę zaskoczony, że Dynamo nie postawiło wam dzisiaj trudnych warunków? Wydaje się, że trudniej było wam pokonać Bled niż Moskwę.

- Zgadza się. To są zupełnie inne zespoły. Dynamo Moskwa gra podobnie do nas - stawia na siłę ataku, zagrywkę i blok. Bled natomiast świetnie radzi sobie w obronie i na kontrze. Dla nas trudniej jest grać przeciwko drużynom takim jak Bled. Oni bronią, potrafią długo grać piłką i powtarzać niektóre akcje. Myślę, że Dynamo Moskwa nie zagrało na swoim normalnym poziomie, my natomiast zaprezentowaliśmy się dobrze.

Czy Łukasz Żygadło motywował was w jakiś szczególny sposób, żeby wygrać ten turniej w jego kraju?

- Bardzo się cieszę z jego szczęścia, bo wiem jakby to wyglądało, gdybym ja wygrał w Brazylii. To było coś niesamowitego - wspaniała publiczność, gra we własnym kraju. On zasługuje na to. Pracował bardzo ciężko przez cały rok i cieszę się razem z nim.

Fascynacja siatkówką w Polsce jest podobna do tego co obserwujemy w Brazylii, prawda?

- Dokładnie tak. W Brazylii siatkówka jest drugim w rankingu popularności sportem narodowym. Podczas wszelkiego rodzaju finałów hale są pełne. Ludzie kochają siatkówkę, kochają zawodników, tak jak tutaj.

Więcej na Reprezentacja.net ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.