Finałowe mecze rozgrzały wszystkich do białości. Kibice Jastrzębskiego Węgla uwierzyli, że to, co wydawało się nieprawdopodobne jeszcze dwa tygodnie temu, teraz jest możliwe. Skra rzeczywiście jest w zasięgu, tym bardziej że jej zawodnicy łatwo tracą nerwy.
To, co wyczyniał Mariusz Wlazły w piątkowym spotkaniu, nie świadczy dobrze o kapitanie bełchatowian. Szarpanie za sędziowskie stanowisko to nie jest dobra droga do uspokojenia zespołu, którym się kieruje. A kieruje nim ewidentnie, bo bojkot trenera Jacka Nawrockiego uprawiany przez kluczowych zawodników Skry jest trudny do ukrycia przed okiem telewizyjnej kamery. Tej ostatniej też się dostało, bo wielu uznało, że to Polsat powinien stać na straży obiektywnego sędziowania - w sensie dołożyć do transmisji tyle kamer, żeby żadna piłka nie była kontrowersyjna. Była o tym mowa nieraz i powtarzam: nie można w sezonie ligowym dzielić meczów na lepsze i gorsze. Dlatego zawsze będę twierdził, że challenge można wprowadzić albo do całych rozgrywek, albo wcale. Zastosowanie go tylko do meczów transmitowanych w sezonie z obu lig i pucharów to łączny koszt grubo ponad milion złotych. Zapraszam chętnego do wyłożenia tej sumy. Nie ma wątpliwości, że to uatrakcyjni rozgrywki i uczyni je bardziej sprawiedliwymi. Chodzi tylko o "drobny" milion, jesteśmy otwarci na współpracę i czekamy. Rozumiejąc jednak poirytowanie skandalicznymi pomyłkami sędziów w finale, wolelibyśmy, aby obsady sędziowskie były bardziej staranne, bo jest w Polsce jeszcze kilku arbitrów lepszych od tych, których mieliśmy nieprzyjemność oglądać.
Tak czy inaczej, mam nadzieję, że bełchatowianie zaczną po prostu lepiej grać, a nie walczyć z kolejnym sędzią w pojedynku z wyjątkowo silnym w tym roku Jastrzębskim.
Czytaj także: Pomyłki sędziowskie w finale PlusLigi