• Link został skopiowany

Bartosz Kurek bije na alarm. Desperacki ruch

Wydawało się, że Zaksa limit pecha dotyczący kłopotów zdrowotnych na większą skalę wyczerpała w poprzednim sezonie, ale niedawno trener kędzierzynian znowu musiał sięgać po nieco desperackie rozwiązanie, a ostatnio urazu doznał kolejny z ważnych siatkarzy. Bartosz Kurek wystosował do kibiców nietypowy apel. - Będą pewnie rozczarowani - przyznał kapitan zespołu.
Bartosz Kurek, Igor Grobelny
Polsat Sport

Dwa mecze Zaksy na warszawskim Torwarze w tym sezonie i dwie porażki. Ale to nie wszystko - w każdym z tych spotkań klub z Kędzierzyna-Koźla tracił z powodu kontuzji ważnego siatkarza. Niestety, pech trzykrotnego triumfatora Ligi Mistrzów nie ograniczał się do stołecznej hali i dlatego w pewnym momencie drużyna ta została z jednym zdrowym środkowym. Na marginesie, niedawno "katastrofalny" okres miał też wtorkowy rywal Zaksy w ćwierćfinale Pucharu Polski - Projekt. A przynajmniej tak wspomina styczeń i początek lutego trener zespołu z Warszawy Piotr Graban. - W połowie stycznia przestaliśmy się śmiać - wspomina.

Zobacz wideo ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała BOGDANKĘ LUK Lublin. Rafał Szymura MVP spotkania

Przyjmujący udawał środkowego. Zaksa wygrała sercem wbrew logice

Ale wróćmy do Zaksy. Pierwszy set pierwszej kolejki PlusLigi w tym sezonie - Bartosz Kurek pechowo zostaje uderzony w twarz piłką i doznaje urazu oka, który wyklucza go z gry na prawie dwa miesiące. Trzeci set hitowego ćwierćfinału PP - opadający w bloku Igor Grobelny pechowo ląduje na stopie Kurka i uszkadza kostkę. Oba te spotkania rozgrywane były w Torwarze, a rywalem Zaksy był miejscowy Projekt.

- Wiadomo, cały czas poświęcenie, wola walki i czasem zdarzają się takie sytuacje. To jest normalna sprawa. W tej hali straciliśmy dwóch zawodników, ale w innych też, więc nie ma co mówić, że to jakaś opętana hala - zaznacza w rozmowie ze Sport.pl Mateusz Poręba.

Nie tak dawno był on jedynym nadającym się do gry środkowym kędzierzynian. Od dłuższego już czasu z powodu kłopotów zdrowotnych pauzuje Karol Urbanowicz, a potem niezdolni do rywalizacji byli też David Smith i Andreas Takvam. Trener Andrea Giani musiał więc ratować się nietypowymi rozwiązaniami - w dwóch poprzednich spotkaniach obok Poręby na tej pozycji wystąpił Jakub Szymański, nominalny przyjmujący. We wtorek w składzie był już Takvam, ale szkoleniowiec nadal nie miał zmiennika na środku.

- Jest to ciężkie, gdy brakuje zawodników, gdy nie mamy kim trenować. Sztab cały czas próbuje ściągać zawodników z 1. ligi [przez kilka lat Zaksa współpracowała z juniorskim klubem ze Strzelców Opolskich - red.], żeby nam pomogli. Choć na jeden dzień, by zrobić trening szóstek. Taki dobry trening zrobiliśmy ostatnio dopiero przy meczu ze Stalą Nysa [13 lutego Zaksa wygrała 3:2 - red.]. To był pierwszy taki moment, kiedy mogliśmy normalnie poćwiczyć. Jest zmęczenie, nie da się ukryć - zaznacza Poręba.

Zaksa - mimo dużych kłopotów kadrowych - ostatnio przez dwa miesiące była niepokonana. Poprzednio przegrała 12 grudnia... z Projektem u siebie. Środkowy ekipy z Kędzierzyna-Koźla przytakuje, gdy pytam, czy w ostatnim czasie bywało tak, że wygrywali sercem na przekór logice.

- Było to widać właśnie podczas meczu z Nysą. Walczyliśmy do samego końca, nawet jak nie mieliśmy praktycznie zawodników na zmianę. W ciężkim momencie trzeba poradzić sobie wolą walki - kwituje reprezentant Polski. I zastanawia się po chwili, czy w pewnym momencie we wtorkowy wieczór jego zespołowi akurat właśnie tej woli walki nie zabrakło (przegrali 1:3).

Grę Zaksy w tym spotkaniu komplementował zaś mocno trener Projektu Piotr Graban. - Czapki z głów dla nich, bo zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko. Po tych licznych perturbacjach zdrowotnych, które mieli, dali z siebie 150 procent. To trzeba im oddać - zaznaczył. Przyznał też, że duże kłopoty kadrowe rywala mogą stanowić pewne niebezpieczeństwo dla przeciwnika, bo potrafią uśpić czujność.

- Wiedząc, że rywal ma u siebie szpital, trzeba być przygotowanym, że mogą nastąpić nietypowe zmiany. Gdybyśmy się rozluźnili, to dostalibyśmy - że tak powiem - po buzi i siedzielibyśmy potem smutni w domach. Ale wiedzieliśmy, że to PP, jeden mecz, jest tylko "in" albo "out" i trzeba dać z siebie 100 procent. Bo Zaksa jest taką drużyną, że obojętne w jakiej konfiguracji, to da z siebie maksa. Moim zdaniem byliśmy na to gotowi - ocenił szkoleniowiec trzeciej drużyny PlusLigi.

Koszmar minionego sezonu. Grał nawet trener przygotowania fizycznego

Poręby w Zaksie w ubiegłym sezonie nie było, ale wtedy cała siatkarska Polska przecierała oczy ze zdumienia, obserwując cały wysyp kłopotów zdrowotnych utytułowanego klubu. Wtedy też zawodnicy grali tam na nie swoich pozycjach - np. Takvam pojawiał się na ataku, a podstawowy atakujący Łukasz Kaczmarek łatał dziurę na przyjęciu. Na tej ostatniej pozycji kilkakrotnie korzystano z pomocy Krzysztofa Zapłackiego, gracza wspomnianego klubu ze Strzelców Opolskich. Doszło nawet do tego, że w pewnym momencie zgłoszono do rozrywek Justina Ziółkowskiego, ówczesnego trenera przygotowania fizycznego Zaksy, który dwa lata wcześniej zakończył występy w Strzelcach Opolskich.

Sezon 2023/24 był dla kędzierzynian koszmarem. Drużyna, która wcześniej trzy razy z rzędu wygrała LM, nie była w stanie awansować nawet do ćwierćfinału PP, a sezon w PlusLidze zakończyła dopiero na 10. miejscu. Teraz - jak na razie - sytuacja jest zdecydowanie lepsza. Zespół Gianiego po 24 meczach fazy zasadniczej jest czwarty w tabeli. Jeśli pech dotyczący spraw zdrowotnych nie będzie go dalej prześladował, to są ekipą, która może namieszać w fazie play-off.

Pytam Porębę, czy w szatni ktoś czasem wspominał ostatnio o fali nieszczęść z poprzedniego sezonu. Wtedy jednak - jak można było nieoficjalnie usłyszeć - problemy nie ograniczały się do plagi kontuzji, ale też zaczęła psuć się atmosfera w drużynie. Jak jest teraz?

- Cały czas skupiamy się na tym, by iść do przodu i nie myśleć o tym, co jest. Trener stara się nam przekazywać pozytywne myślenie i zrobić wszystko, by te treningi wyglądały normalnie. Jest dobrym szkoleniowcem i myślę, że w sytuacji, jaką mamy, w drużynie jest wszystko w porządku - zapewnia mój rozmówca.

Żałuje on niewykorzystanych szans we wtorkowym spotkaniu. Tak samo jak wypowiadający się na antenie Polsatu Sport Kurek. Ten ostatni stwierdził wówczas, że Zaksę stać było spokojnie na doprowadzenie do tie-breaka. Sam zrobił, co mógł - zdobył 30 punktów.

- Duży szacunek dla Bartka, bo cały czas ciągnął grę i krzyczał, mobilizując nas do końca. Taka też jest rola kapitana i lidera drużyny - podkreśla Poręba.

Nietypowy apel Kurka. Światełko w tunelu

Z kolei Kurek, który niedawno też znów był zmuszony do pauzowania z powodu problemów ze zdrowiem, w pomeczowym wywiadzie zwrócił się do fanów z nietypowym apelem.

- Chciałbym z tego miejsca przekazać kibicom, którzy będą pewnie rozczarowani, że przez parę kolejnych meczów chcielibyśmy zadbać o swoje zdrowie. Nie podchodzić, nie rozdawać autografów, nie robić zdjęć. Naprawdę czasem ciężko sklecić u nas dziesiątkę chłopaków, bo cały czas dopadają nas jakieś wirusy. Przepraszamy i prosimy o wyrozumiałość - tłumaczył wicemistrz olimpijski z Paryża i mistrz świata 2018.

W Warszawie kilku siatkarzy Zaksy rozdało kilka autografów i pozowało do zdjęć, ale rzeczywiście znacząco skrócili tę tradycyjną pomeczową aktywność.

A czy w najbliższej przyszłości może wreszcie zaświecić dla nich nieco więcej słońca w temacie zdrowotnym? Giani przekazał po wtorkowym meczu, że więcej o urazie Grobelnego będzie mógł powiedzieć po środowych badaniach, ale sądzi, że nie jest to nic poważnego. Stwierdził też, że Smith wznowił treningi kilka dni temu i ma wrócić na najbliższy mecz ligowy z broniącym tytułu Jastrzębskim Węglem. W środowy wieczór Zaksa wydała komunikat i w sprawie przyjmującego potwierdziła wykluczenie poważniejszego urazu. Dodano, że wkrótce powinien wrócić do treningów. Informacja dotycząca środkowego różni się trochę od wersji przekazanej przez szkoleniowca. Podano, że  Amerykanin ma przerwę w treningach, a jego powrót do gry jest uzależniony od postępów w rehabilitacji.

Najtrudniejsza jest sytuacja pauzującego od grudnia Urbanowicza, w przypadku którego pojawiały się wcześniej nawet pogłoski, że nie zagra już do końca sezonu. Usłyszeć można też było, że klub miał rozważać opcję transferu medycznego. Giani jednak przekazał, że do tego nie dojdzie.

- Uraz Karola jest poważny, ale staramy się znaleźć rozwiązanie jego problemu. Potrzeba tu czasu. Na razie jestem zadowolony, że wrócił do treningu. Nie jest jeszcze gotowy do gry, ale jestem przekonany, że będzie do mojej dyspozycji w fazie play off - poinformował Włoch.

Więcej o: