ZAKSA grała słabo w I secie, a potem zmarnowała osiem piłek meczowych. "Zupełny rollercoaster"

Jakub Balcerski
Jak zmarnować osiem szans na zakończenie meczu i awans do najważniejszego finału w karierze, a potem wyjść na złoty set i to sobie wywalczyć? Zawodnicy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle stali się mistrzami gry pod presją, przy niesamowitym zmęczeniu i w momencie, w którym sukces wydaje się niemożliwy. - To był zupełny rollercoaster, ale wiara do końca doprowadziła nas do sukcesu - mówił po meczu Łukasz Kaczmarek, atakujący polskiej drużyny.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle znów to zrobiła! Z Cucine Lube Civitanova zagrała osiem setów i dopiero w dodatkowym, złotym wywalczyła sobie awans do półfinału. W środę w Kędzierzynie-Koźlu walka toczyła się już o awans do wielkiego finału Ligi Mistrzów w Weronie, a oni pomimo ogromnych nerwów, emocji i jedenastu setów gry na niezwykłym poziomie wywalczyli czwarty finał LM polskiego zespołu w historii.

Zobacz wideo Interaktywny Quiz Sport.pl - odc.1

ZAKSA nie wykorzystywała meczboli, ale wierzyła do końca. "Dlatego skończyło się tak, jak się skończyło"

Kędzierzynianom nie szło już na początku meczu, kiedy przegrali pierwszego seta do 17. - W pierwszym secie zagraliśmy kompletną padakę. To nie powinno się przydarzyć, ale od drugiego seta gra wróciła na dobry poziom i szkoda nam przede wszystkim niewykorzystanych szans z czwartej partii. Mieliśmy wiele piłek na jej skończenie, powinniśmy to wygrać. W tie-breaku sytuacja się powtórzyła, ale przyszedł złoty set, w którym wyrwaliśmy awans - opisał spotkanie atakujący ZAKSY, Łukasz Kaczmarek. 

Polski zespół miał aż siedem szans, żeby zakończyć rewanżowy mecz zwycięstwem i już wtedy zagwarantować sobie awans do finału Ligi Mistrzów - pięć w czwartej partii i dwie w tie-breaku, ale żadnej z nich nie wykorzystał. Zawodnicy Nikoli Grbicia stali się jednak mistrzami gry pod presją, wycieńczających końcówek i wytrzymywania ogromnych nerwów i w złotym secie zagwarantował sobie wyjazd do Werony. - Żałowaliśmy bardzo tych niewykorzystanych setboli. To było niesamowite spotkanie, zupełny rollercoaster, ale była ta wiara do końca, która doprowadziła nas do sukcesu. W meczu z Lube też był złoty set, gdy przegraliśmy rewanż 0:3 i tam potrafiliśmy to wytrzymać, a potem wygrać. Tak samo było tutaj. Wychodząc na złotego seta, wierzyliśmy, że to miejsce w finale będzie nasze i dlatego to się skończyło tak, jak się skończyło - podsumował Kaczmarek.

Śliwka: Chcielibyśmy przekuć wiarę na finał. No i wygrać

Jak zawodnikom ZAKSY udało się mentalnie wytrzymać tak duże obciążenie wygenerowane scenariuszem spotkania? - Starałem się cały czas być skoncentrowany na celu, czyli zwycięstwie i na tym, żeby grać dobrze. Pomimo przegranego pierwszego seta, zebraliśmy i w każdym kolejnym secie czy go przegraliśmy, czy wygraliśmy, to mieliśmy piłki setowe, czy meczowe. Wiedziałem, że byliśmy w stanie dzisiaj awansować do finału Ligi Mistrzów i to zrobiliśmy - mówił nam przyjmujący, Aleksander Śliwka.

Teraz ZAKSA może spokojnie dokończyć grę w play-offach mistrzostw Polski w oczekiwaniu na finał LM. - Z kim nie przyjdzie nam się spotkać w finale, z pewnością będzie to świetna drużyna i postawią nam bardzo trudne warunki. Mam nadzieję, że wszyscy w Polsce będą wtedy trzymać za nas kciuki. Chcielibyśmy na finał przekuć tę wiarę i kontynuację dobrej gry przez cały mecz. No i dzięki temu wygrać - wskazał Śliwka.

Finałowe spotkanie najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie zaplanowano na 1 maja w Weronie. Rywalem ZAKSY będzie Trentino, które pokonało Sir Safety Perugię, którą trenuje szkoleniowiec reprezentacji Polski, Vital Heynen, a gra w niej dwóch atakujących kadry: Maciej Muzaj i Wilfredo Leon.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.