Po niedzielnej porażce z Hiszpanią 22:29, w meczu z jednym z współgospodarzy ME (organizują je Węgry i Chorwacja) Polki miały zaprezentować się zdecydowanie lepiej. Niestety, zawodniczki nie spełniły obietnic, nie wyeliminowały prostych błędów, którymi raziły w swym pierwszym spotkaniu.
- Trudno stwierdzić, który z występów dziewczyn był gorszy - mówi Sabina Włodek. Najlepsza lewoskrzydłowa ME z 1998 roku, mecz z Węgierkami oglądała w strefie kibica w Lublinie. - Poza wspólnym oglądaniem spotkania zaplanowano liczne konkursy, fajną imprezę, przyszło sporo ludzi - opowiada trenerka tamtejszego SPR-u.
Szkoda, że długimi momentami kibice musieli oglądać, jak ich zespół jest bity. W pewnym momencie Polki przegrywały nawet 10:20.
Dla zawodniczek Rasmussena najprzyjemniejszą chwilą w hali w Gyor była we wtorek ta, gdy tylko do niej dotarły i oglądały kilka ostatnich minut meczu Rosjanek z Hiszpankami. Po emocjonującej końcówce Hiszpanki wygrały 25:24, co jest dla Polek dobrym wynikiem.
- Wynik ułożył się dla nas tak, że w czwartek z Rosją zagramy mecz ostatniej szansy. Jedyna nadzieja w tym, że po dwóch słabych meczach nie mamy nic do stracenia. Dziewczyny muszą tak pomyśleć - mówi Włodek.
Polki awansują do drugiej rundy tylko jeśli wygrają. Z grupy A gry w kolejnej fazie turnieju pewne są już Hiszpanki, które mają w dorobku dwa zwycięstwa, oraz Węgierki, które mają trzy punkty za remis i wygraną. Rosjankom do awansu wystarczy remis z Polkami, bo mają punkt po zakończonym wynikiem 29:29 starciu z Węgierkami.