Zero kontrowersji, żartów i luzu? To nie Facebook/Sportpl ?
Mateusz Sawrymowicz: Stresowałem się, bardzo stresowałem. Ale chciałem obejrzeć ten wyścig. Spóźniłem się na jego początek. A potem emocje były ogromne. Pierwszy raz przeżywałem coś takiego, kiedy jako zwycięzca wolniejszej serii musiałem czekać na wynik drugiego wyścigu, który decydował o tym czy i jaki medal zdobędę. Cieszę się z tego, że Mads zdołał zrobić taki wynik, bo trenujemy razem, ale jeszcze bardziej się cieszę z tego, że to jednak ja wygrałem.
- Pojechałem do domu i nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Chodziłem po pokoju i co chwilę patrzyłem na zegarek. Chciałem jak najszybciej wrócić na pływalnię. Wiedziałem, że już nic nie mogę zrobić, ale chciałem mieć to już za sobą.
- To nie jest odległość. Tego się nie da pokazać w żaden sposób, ani nawet wyobrazić. Na takim długim dystansie siedem setnych sekundy - to jest po prostu szczęście i nic więcej.
- W korespondencyjnych pojedynkach jest to nie do ocenienie. Gdybym ja miał też 50 m dłuższy dystans, może wygrałbym z większą przewagą. Przecież także ja miałem bardzo szybki finisz.
- Fantastycznie, tym bardziej, że zdarzyło się to w moim rodzinnym mieście i tylu ludzi mnie dopingowało.
- Absolutnie nie liczyłem, dlatego że nie wiedziałem w jakiej jestem formie. Do tego doszedł mój powrót do kraju to wszystko złożyło się na niepewność.
- Słyszy się tylko gwizdy, bo one przebijają się przez wodę dość dobrze. Dzięki temu wiedziałem, że doping jest ogromny. Poza tym nie rozglądałem się w czasie wyścigu po trybunach. Starałem się skupić na tym, by jak najlepiej technicznie wykonać nawroty, bo na krótkim basenie ma to szczególne znaczenie.
Złoty medal Mateusza Sawrymowicza