Na Stadionie Narodowym w Warszawie trwa żużlowe Grand Prix Polski - druga runda indywidualnych mistrzostw świata. Na torze kibice mogli zobaczyć m.in. Bartosza Zmarzlika, Dominika Kuberę i Patryka Dudka. Niestety rywalizacja zeszła na drugi plan po tym, co wydarzyło się w 15. biegu. Wszystko przez fatalny wypadek, po którym na trybunach zapadła przejmująca cisza.
Pod taśmą zameldowali się wówczas Dominik Kubera, Robert Lambert, Max Fricke i Jason Doyle. Niestety już na pierwszym łuku doszło do niebezpiecznego starcia między dwoma Australijczykami. Jadący po zewnętrznej Doyle stracił kontrolę nad sprzętem i z ogromnym impetem wpadł w bandy reklamowe. Realizatorzy nawet nie pokazywali powtórek tego przerażającego wypadku.
Zaraz po tym cały Stadion Narodowy wstrzymał oddech. Żużlowiec nie podnosił się z toru. Na miejscu szybko zjawili się medycy, by udzielić mu pomocy. Wyjechała także karetka. Po kilku minutach ratownicy zabrali go na nosze i odwieźli do szpitala. Jak poinformował Eurosport, Doyle jest: "przytomny, ale uskarża się na ogromny ból. Miało też pojawić się krwawienie". Oczywiście w tej sytuacji 39-latek musiał wycofać się z zawodów.
- Okropny wypadek. Jason Doyle od wielu minut leży na torze. Karetka przyjechała. Stadion Narodowy wstrzymał oddech - napisał na portalu X dziennikarz TVN-u Damian Michałowski.
Na stadionie długo panowała konsternacja i nie było informacji, co ze zdrowiem zawodnika. Ostatecznie bieg został powtórzony, a w miejsce kontuzjowanego Doyle'a wyjechał rezerwowy Mateusz Cierniak, któremu udało się nawet zdobyć jeden punkt. Jako pierwszy wyścig ukończył Dominik Kubera, tuż za nim dojechał Robert Lambert, a ostatni był Fricke.