W zainaugurowanym właśnie sezonie Ligue 1 zagra trzech Polaków. Ich liczba w porównaniu choćby do Serie A nie robi wielkiego wrażenia, ale wiele wskazuje na to, że cała trójka może liczyć na regularną grę. Nową osobą nad Sekwaną będzie Rafał Kurzawa (Amiens), który dołączył do grona piłkarzy 5. ligi Europy w tym okienku transferowym. Bliski częstszej gry w barwach Girondins Bordeaux powinien być Igor Lewczuk. Ugruntowaną pozycje ma natomiast Kamil Glik, który w AS Monaco będzie jednak mierzył się z nowymi zadaniami.
Glik ugruntowana pozycja, nowe zadania
To będzie trzeci sezon odkąd polski defensor Turyn zamienił na Monaco. Szybko zyskał szacunek, uznanie kibiców i działaczy. Świadczy o tym fakt, że już po roku gry w Księstwie o rok przedłużono jego kontrakt i zaoferowano podwyżkę. Umowa do 2021 roku i pół miliona euro rocznie więcej to był rodzaj podziękowania za boiskową harówkę. Trwa ona nadal. W pierwszym sezonie w ekipie Leonardo Jardima Polak rozegrał łącznie 53 mecze, spędził na boisku ponad 4700 minut! W kolejnym wystąpił w 48 spotkaniach, które oznaczały ponad 4300 minut biegania za piłką. Monaco korzystało nie tylko na jednej z najszczelniejszych defensyw w lidze (odpowiednio 31 i 45 goli straconych w dwóch sezonach), ale i zdobywanych przez defensora bramkach. Glik jest regularny. Pierwszy sezon we Francji kończył z ośmioma, drugi z czterema na koncie. Do tego miał też asysty. Najważniejsze jednak, że Monaco w tym czasie sięgnęło po mistrzostwo kraju i dotarło do półfinału Ligi Mistrzów.
Chociaż pod koniec czerwca portal "Le 10 Sport" upowszechniał informację, że wypożyczeniem Glikiem zainteresowane jest Galatasaray, a Turcy chcą zaoferować mu lepsze niż we Francji wynagrodzenie, to jednak trudno sobie wyobrazić by właściciel klubu Dmitrij Rybołowlew miał teraz chętnie oddać Polaka. W tym sezonie szeregi Monakijczyków upuściło już jak zwykle kilku kluczowych graczy (Thomas Lemar i Fabinho), a działacze definitywnie pożegnali się też z grającym niewiele konkurentem Glika ze środka defensywy Terencem Kongolo.
Ponieważ w ekipie ze Stade Luis II pojawiło się sporo nowych i młodych twarzy Glik – jako ten doświadczony i jeden z najstarszych – ma im w drużynie pomagać.
- Mam za zadanie dbać o dobre samopoczucie młodszych graczy zarówno na boisku jak i poza nim – przyznał na jednej z konferencji prasowych.
Ciągle „jak skała”
Odpowiednie wprowadzanie do gry młodych graczy, ich rozwój i dbanie o to, by w klubie czuli się dobrze to jeden ze znaków firmowych ekipy Jardima. Być może niedługo głośno będzie o takich nazwiskach jak 20 letni Julien Serrano (niedawno AS Monaco II) czy 18-letni Sofiane Diop (ostatnio Rennes B), którzy już zagrali w meczu o Superpuchar Francji. By jednak robili kroki do przodu muszą mieć wokół siebie tych, którzy będą im podpowiadać. Z doświadczenia Glika czy choćby Andrea Raggiego można czerpać sporo.
Monaco rozpocznie ten sezon meczem z FC Nantes. Kalendarz dla wicemistrzów Francji jest na starcie dość wymagający. Na liście są kolejno Lille , Bordeaux i Marsylia. Zdaniem Marka Jóźwiaka, byłego gracza Guingamp ten sezon dla naszego defensora może być trudniejszy niż poprzednie.
- Wymagania mu stawiane będą zdecydowanie większe. Będzie musiał trzymać formę, a przecież z każdym rokiem napastnicy znają go coraz lepiej. Ten sezon będzie dla niego wyzwaniem – skomentował były reprezentant Polski.
O Polaka nie martwią się jego koledzy z drużyny. Jego charakter i grę celnie podsumował ostatnio Youri Tielemans: Glik jest jak skała, która rozbija wszystko co stanie na jej drodze – komplementował Belg. Oby ta skała dalej pozostawała nienaruszona i nie miała problemów ze zdrowiem.
Powrót Lewczuka
To również będzie już trzeci sezon w Ligue 1 innego reprezentanta Polski Igora Lewczuka. Pierwszy wypadł dobrze. Polak grał w nim regularnie. Drugi gorzej. Swoje szanse dostał w nim dopiero po dwóch miesiącach. Pomógł pech kolegów. Kontuzji nabawił się wtedy Youssouf Sabaly, a uraz miał też inny boczny obrońca zespołu Milan Gajić. Lewczuk wszedł więc na prawą stronę defensywy. Musiał się nieco przestawić. Mimo trudnych meczów jakie wtedy w kalendarzu miało Bordeaux - m.in. z Nantes 1:1, z AS Monaco 0:2 i z Marsylią 1:1 - na tle przeciętnie grającej drużyny, spisywał się nieźle.
Pewnie grałby dalej gdyby nie i jego pech. W starciu z OM (19 listopada) zszedł z boiska 9 minut przed końcem. Jak się okazało ból kolana i skręcenie stawu skokowego wyłączyły go z gry na dłużej. Sezon okazał się dla niego straconym. Zakończył go tylko z 9 spotkaniami na koncie, patrząc na wszelkie rozgrywki. Pod koniec sezonu zaczął jednak pojawiać się na boisku. Już u nowego trenera, bo Jocelyna Gourvenneca zastąpił Gus Poye. Nasz defensor wskakiwał u niego na środek obrony.
Ważniejsze jest jednak, że Urugwajski szkoleniowiec, również w tym sezonie stawia na Polaka. Przestawił go na prawą stronę, a patrząc przez pryzmat reprezentacji Polski, może to być dla byłego gracza Legii bardzo dobre rozwiązanie. Lewczuk w przedsezonowych sprawdzianach przeważnie był podstawowym graczem. Wychodził też dwa razy w pierwszym składzie w el. Ligi Europy. Francuzi wygrali z Łotyszami z Ventspils (1:0, 2:1) i obecnie walczą w III rundzie kwalifikacji z Mariupolem. Wygrali na Ukrainie 3:1, a Polak wszedł na boisko na ostatnie kilkanaście minut. Zmienił Milana Gajicia, z którym będzie zapewne dalej rywalizował o wyjściową jedenastkę.
Na prawej stronie w poprzednim sezonie regularnie grał też Youssouf Sabaly, ale Senegalczyk był bliski transferu do Napoli. Przeszkodził mu problem z kolanem. Prawdopodobni będzie musiał poddać się zabiegowi i raczej będzie wyłączony z gry na kilka miesięcy. Chociaż ławka Bordeaux jest długa, to w tym okienku transferowym Żyrondyści w obronie więcej stracili niż zyskali. Dla Lewczuka sytuacja nie jest zła. Jeśli klub awansuje do fazy grupowej Ligi Europy (w IV rundzie jego rywalem będzie zwycięzca pary Jagiellonia – Gent) to Poye wliczając ligę i dwa krajowe puchary zapewne będzie dawał szansę gry większej liczbie swych graczy. Lewczuk wydaje się mu potrzebny.
Kurzawa z lewej
Ostatnim z Polaków, który dodatkowo zadebiutuje w Ligue 1 jest Rafał Kurzawa. Były gracz Górnika Zabrze wybrał klub, w którym ma grać. Amiens nie jest może wielką marką, a raczej drużyną z jednym z najniższych w lidze budżetem, ale za to daje szanse na zaprezentowanie się w meczach z dużymi ekipami i gwarantuje rozwój na wyższym poziomie. Poza tym klub liczy na Polaka. Trener Christophe Pelissier monitorował go od kilku miesięcy. Chwalił jego lewą nogą, precyzyjne dogrania. Klub szukał kogoś na lewą stronę boiska pasującego do sytemu 4-4-2 i Kurzawa – jak to określono - wydawał się „idealny”, a jego wielką bronią są także stałe fragmenty gry- co podkreśla szkoleniowiec klubu. Konkurencji nie ma tam wielkiej.
Grającemu ostatnio na lewej stronie ofensywy Danilo Avelarowi skończyło się wypożyczenie i we Francji go już nie ma. Głównym konkurentem do gry może być zatem Stiven Mendoza, który w Amiens gra jednak dopiero od początku tego roku. Jest solidny, ale nie błyszczy. W 13 meczach strzelił dwa gole, asyst nie zanotował wcale. Z lewej strony może grać też pozyskany właśnie Juan Otero.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że sztab będzie chciał sprawdzić tam Polaka. Kurzawa może też grać na środku, z czego Pelissier pewne w którymś momencie skorzysta. Z pierwszych dni w Pikardii Polak jest zadowolony. By aklimatyzacja przebiegała lepiej dostał od klubu tłumacza i nauczyciela francuskiego. Na boisku zadebiutuje pewnie dopiero 18 sierpnia. Raczej mało prawdopodobne jest, że Amiens załatwi formalności w dokumentach na inaugurujący sezon mecz z Lyonem. I tak w najbliższym czasie Lewczuk może mieć naprzeciw siebie wymagających oponentów.