• Link został skopiowany

FC Barcelona zdradziła swoje ideały. Mieszkańcy mogą jej wbić nóż w plecy

Michał Kiedrowski
FC Barcelona powoli szykuje się do otwarcia przebudowanego Camp Nou. Nowy stadion będzie miał 105 tys. miejsc. Klub liczy, że obiekt zapewni mu gigantyczne dochody. Z tym może być jednak problem, bo pokrzyżować chcą to mieszkańcy Barcelony.
SOCCER-USA/
Nathan Ray Seebeck / USA TODAY Sports via Reuters Con

Miarka się przebrała. W lipcu odbyły się otwarte protesty. Zorganizowały je organizacje pozarządowe. Zebrało się ich z górą 100. Według mediów w centrum Barcelony zebrało się 20 tysięcy protestujących. Według policji w proteście wzięło udział 6 razy mniej uczestników - ok. 3 tysiące. Jak widać, problem z liczeniem demonstrantów jest nie tylko w Polsce.

Zobacz wideo

"Turyści do domu!" - mieszkańcy Barcelony mają dość

Protestujący nieśli ze sobą transparenty z napisami: "Oddajcie miasto jego mieszkańcom", "Koniec masowej turystki", "Tourist Go Home" i "Guiris Go Home". Guiris to miejscowe określenie turystów, którzy zachowują się w ordynarny sposób. Niektórzy przynieśli na protest pistolety, na szczęście tylko te na wodę. Strzelali z nich do siedzących w kawiarniach turystów. Dla mieszkańców to oni są najgorszą zmorą. 

Szacuje się, że do Barcelony rok w rok zjeżdża 30 milionów turystów. Najczęściej tylko na weekend lub nawet jedną noc. Wynajmują mieszkania w centrum, imprezują w nich i wyjeżdżają. Mieszkańcy mają do czynienia z trwającym 24 godziny na dobę harmidrem. Nieważne, czy jest szósta rano, czy druga w nocy. W każdej chwili coś się dzieje. A to ktoś wyjeżdża, a to przyjeżdża, a to wraca z miasta albo robi awanturę po pijanemu.  

W kosmos szybują nie tylko ceny najmu, ale także ceny produktów w sklepach, czy posiłków w restauracjach. One są dostosowane do imprezujących przyjezdnych, a nie do mieszkańców.  

Barcelona czerpie z turystów gigantyczne zyski

Całemu zamieszaniu przygląda się z boku FC Barcelona. Kataloński klub czerpie ogromne zyski dzięki zagranicznym turystom, którzy przybywają do miasta zazwyczaj na jeden mecz. Duża część z nich to właśnie ludzie, których mieszkańcy nie chcą w swoim mieście.  

Jak podaje serwis sportowy The Athletic, powołując się na źródła w klubie, aż 52 procent biletów na pojedyncze mecze kupują kibice z zagranicy. W sezonie 2022/23, gdy klub grał jeszcze na Camp Nou przed przebudową, zagraniczni kibice dawali klubowi 37,3 mln euro tylko z racji kupowanych kart wstępu. Gdy klub znalazł się w tragicznej sytuacji finansowej, wprowadził nawet politykę "karania" posiadaczy karnetów, którzy nie informowali klubu, gdy nie mogli dotrzeć na stadion. Klub na tym tracił, bo bilet należący do karnetowicza mógł odsprzedać zagranicznym turystom. Zresztą sami karnetowicze też korzystają z popytu na karty wstępu u zagranicznych kibiców.

Gdy w kwietniu 2022 r. w ćwierćfinale Barcelona gościła na swoim stadionie Eintracht Frankfurt, na trybunach zasiadło 30 tys. kibiców z Niemiec. I stało się tak mimo faktu, że oficjalnie klub odstąpił Eintrachtowi tylko 5 tys. biletów. Reszta skorzystała z praktyki Barcelony ponownego sprzedawania biletów tych posiadaczy karnetów, którzy zgłosili swoją nieobecność na stadionie. 

Ta polityka zraziła część miejscowych kibiców Barcelony. Gdy zespół przeniósł się na stadion olimpijski, tylko 17,5 tys. posiadaczy karnetów odnowiło swój abonament na kolejny sezon.  

Tu warto też dodać, że to muzeum FC Barcelony jest najchętniej odwiedzanym przez turystów miejscem w stolicy Katalonii. Klub się z tego cieszy, ale mieszkańcy już nie.

Burmistrz Barcelony już ogłosił, jak zmniejszy liczbę turystów w mieście

"Stroną odpowiedzialną nie jest turysta, który przyjeżdża do Barcelony i chce zobaczyć mecz Barcy", mówi "The Athletic" Marti Cuso, jeden z organizatorów protestu. "Odpowiedzialny jest cały system gospodarczy. Od lat potępiamy 'turystyfikację' gospodarki. Turystyka ma bardzo silny negatywny wpływ na życie mieszkańców. Prowadzi do niedoborów mieszkaniowych z powodu mieszkań przeznaczonymi na wynajem wakacyjny. Powoduje wzrost cen, degradację przestrzeni miejskiej, negatywnie wpływa na prawa pracownicze. Należy zaproponować zmianę, aby zmniejszyć znaczenie turystyki w gospodarce miasta". 

Burmistrz Jaume Collboni z rządzącej w Hiszpanii Partii Socjalistycznej zasadniczo zgadza się z postulatami protestujących. Planuje on działania w celu zmniejszenia o 10 tysięcy dostępnych na rynku noclegów w mieszkaniach na wynajem krótkoterminowy. Planuje też podnieść podatki płacone za noclegi turystów do 4 euro za noc. Zostanie wprowadzony też limit wielkości grup (20 osób), które mogą się poruszać po mieście. W planach jest także ograniczenie dostępu do najbardziej obleganych przez turystów miejsc jak choćby Sagrada Familia. 

Plany te uważane są przez organizatorów protestu za niewystarczające. Uznają oni, że w żaden sposób nie zniechęcą turystów do odwiedzin Barcelony. Natomiast każdy cios wymierzony w ruch turystyczny z niepokojem przyjmowany jest w FC Barcelonie. 

Przebudowany stadion katalońskiego giganta ma być gotowy do użytku już na koniec tego roku, choć nie wiadomo, czy uda się tego terminu dotrzymać. Dochody z nowoczesnego stadionu to ważny element, który ma pomóc zadłużonemu ponad miarę klubowi powoli wyjść z kryzysu. Znaczącą częścią pozyskania nowych dochodów są właśnie kibice z zagranicy. Na nich liczą władze klubu. To oni w dużej części przy okazji meczu odwiedzają klubowe muzeum, kupują klubowe gadżety i horrendalnie drogie koszulki meczowe. Średnio zostawiają w kasie dużo więcej pieniędzy niż miejscowi. Ograniczenie ruchu turystycznego odbiłoby się w bardzo poważnym stopniu na dochodach Barcelony z tzw. dnia meczowego. A nowy stadion ma mieć aż 105 tys. miejsc i w klubie jest pomysł, aby dużą część nowych miejsc wyłączyć ze sprzedaży karnetowej i na stałe zarezerwować ją dla zagranicznych turystów, którzy chcą przyjechać na jeden mecz. 

Cytowany wcześniej Cuso nazywa takie postępowanie klubu zdradą ideałów i tożsamości. - Teraz, gdy oglądasz mecz Barcy, za każdym razem masz obok siebie kogoś innego, kogoś, kto nie zna przyśpiewek i kto jest bardziej zainteresowany robieniem zdjęć i nagrywaniem filmów na Instagram niż samym meczem - mówi organizator protestów przeciw masowej turystyce. - To całkowicie depersonalizuje to doświadczenie. Klub wyraźnie pozycjonuje się jako globalna marka i gra w tę grę. Ale Barca nie jest firmą, nawet jeśli się tak zachowuje. Jest wyjątkiem w świecie piłki nożnej, ponieważ jest jednym z kilku, które są własnością członków klubu. Teraz w ramach reformy Camp Nou wprowadzają więcej lóż VIP, które z pewnością będą kosztować tysiące euro. To jest model, w kierunku którego wszystko zmierza. 

Więcej o:

WynikiTabela