Już w czwartek wieczorem zostaną wznowione rozgrywki La Ligi. Do końca sezonu zostało 11 kolejek, a Real Madryt, który traci dwa punkty do prowadzącej Barcelony, ma zaplanowanych sześć spotkań domowych. Zespół Zinedine'a Zidane'a nie przyjmie jednak rywali na Santiago Bernabeu, gdyż obiekt jest modernizowany. Do końca września Real ma rozgrywać mecze na stadionie im. Alfredo Di Stefano, który należy do ośrodka treningowego Valdebebas, gdzie na co dzień występują rezerwy - Castilla.
Na tym obiekcie może się zmieścić zaledwie sześć tysięcy kibiców, ale za to poprawiono tam oświetlenie i zainstalowano niezbędne urządzenia do systemu VAR. Ze względu na obostrzenia związane z pandemią koronawirusa, do 29 czerwca kibice nie mogą wchodzić na stadion, później - według medialnych doniesień - zajętych będzie mogło być tylko 30 procent ze wszystkich krzesełek. Teoretycznie, Real na swoje trzy ostatnie domowe mecze sezonu mógłby zaprosić dwa tysiące kibiców na stadion im. Alfredo Di Stefano, ale według "Marki" tego nie zrobi. Klub nie zamierza losować "szczęśliwców" spośród wszystkich zarejestrowanych kibiców tzw. "socios". I woli poczekać na fanów aż drużyna wróci na Santiago Bernabeu.
Macierzysty stadion Realu przechodzi gruntowną przebudowę, która zakończy się najwcześniej w 2022 roku, jednak już od najbliższego września Królewscy ponownie będą mogli tam rozgrywać mecze. Wybudowany w 1947 roku obiekt ma się zmienić nie do poznania. A przy okazji, w jeszcze lepszą maszynkę do zarabiania pieniędzy. Oto jego imponujący projekt:
Zamontowany zostanie rozsuwany dach, dzięki któremu stadion będzie miał zadaszone wszystkie cztery trybuny. Zmiany na Santiago Bernabeu przyniosą nowe strefy do zagospodarowania. Mają powstać pomieszczenia przeznaczone dla e-sportowców, sklepy, czy restauracje. Powiększone będzie także klubowe muzeum. Obiekt ostatni raz był przebudowywany dziewięć lat temu, gdy dołożono na nim dodatkowe 900 miejsc. Madrycki stadion stanie się jednym z najnowocześniejszych na świecie. Nowy obiekt ma mieć dobudowane trzy tysiące miejsc, jednak jego pojemność pozostanie taka sama (81044 miejsc), bo dodatkowe siedziska mają po prostu zwiększyć komfort i dostępną przestrzeń w innych sektorach.
Te wszystkie zmiany mają oczywiście wpłynąć na budżet klubowy. Czyli znacznie go poprawić, tak by wpływ z tzw. dnia meczowego był większy niż dotychczas i by klub mógł zarabiać na około sportowych aspektach: restauracjach i sklepach. Wartość przebudowy to około 525 milionów euro.
Nowe szaty króla
Na początku XXI wieku Florentino Perez budował "galaktyczny Real" opierając go na bardzo drogich gwiazdach, jak Luis Figo, Ronaldo, Zidane, czy David Beckham. Klub przez wiele lat nie dość, że żył na kredyt, to jeszcze często zawodził w Lidze Mistrzów. Ostatnio sytuacja się zmieniła. Nie dość, że Real wygrał aż cztery z poprzednich sześciu edycji Ligi Mistrzów, to jeszcze wprowadził inną politykę transferową. Okej, zdarzały się drogie zakupy, jak np. ściągnięcie Edena Hazarda za sto milionów euro z Chelsea, ale z reguły Real przestał kupować supergwiazdy. W ich miejsce ściąga piłkarzy, najczęściej z Ameryki Południowej, którzy dopiero mają rozbłysnąć. Mowa o takich graczach, jak m.in.: Vinicius Junior, Rodrygo, Reinier, Federico Valverde, Eder Militao.
Już 14 czerwca Real podejmie Eibar na stadionie im. Alfreda Di Stefano. Gdyby tylko Florentino Perez chciał, to jego klub mógłby mierzyć się z baskijską drużyną na obiekcie Wanda Metropolitano, którego gospodarz - Atletico Madryt, zaproponował Realowi granie na tym stadionie. Oferta została jednak odrzucona.
Sympatycy Królewskich z pewnością zastanawiają się, jak granie poza Santiago Bernabeu i bez wsparcia kibiców wpłynie na postawę. Przykład Bundesligi pokazuje, że jest się nad czym zastanawiać, bo w lidze niemieckiej procent zwycięstw gospodarzy spadł po wznowieniu rozgrywek z 43 do niespełna 20 procent.
Przeczytaj też: