Środowe El Clasico było starciem nie tylko dwóch najbardziej utytułowanych klubów w Hiszpanii, lecz także spotkaniem na szczycie tabeli. - Mamy tyle samo punktów, dzielą nas tylko bramki, ale mecze z Realem zawsze są trudne - mówił Ernesto Valverde. Może i trudne, ale fakty są takie, że Real Madryt nie wygrał z Barceloną ostatnich sześciu spotkań. A gdyby patrzeć tylko na mecze rozgrywane na Camp Nou, nie pokonał jej od kwietnia 2016 r.
W środę Real prowadzić mógł od 17. minuty. I pewnie by prowadził, gdyby nie Gerard Pique, który wybił piłkę z linii bramkowej i zatrzymał strzał Casemiro. Tak samo jak w 31. minucie Sergio Ramos, który też wyręczył Thibaut Courtois, blokując piłkę po uderzeniu Leo Messiego. W zablokowanych uderzeniach przez obrońców było więc 1:1, ale w golach 0:0. Tak było do przerwy, ale też po przerwie, kiedy emocji było już znacznie mniej, a swoje okazje marnowali Messi czy Gareth Bale.
Po bezbramkowym remisie liderem nadal jest Barcelona (ma lepszy bilans bramek od Realu), która w następnej kolejce zagra z Deportivo Alaves (sobota, godzina 16). Real zmierzy się Athletikiem Bilbao (niedziela, godzina 21).