Od kilku lat Robert Lewandowski utrzymuje się w ścisłej czołówce najlepszych piłkarzy na świecie. Polak bije kolejne rekordy i to nawet te, które wydawały się do niedawna być nie do pobicia. Gdyby nie wyjątkowo kontrowersyjna decyzja redakcji "France Football" o odwołaniu plebiscytu Złotej Piłki w 2020 roku, miałby również na swoim koncie to najważniejsze trofeum w świecie piłki nożnej.
Na szerokie wody na krajowym podwórku Lewandowski wypłynął natomiast w barwach pierwszoligowego Znicza Pruszków. To właśnie z tego klubu napastnik został wykupiony przez Lecha Poznań, a następnie ze stolicy Wielkopolski trafił do Borussii Dortmund. Dalsza część tej historii jest już doskonale znana.
Jeszcze w czasach gry w Pruszkowie natomiast mało kto podejrzewał, że Robert Lewandowski za kilkanaście lat może być faworytem do sięgnięcia po Złotą Piłkę. Znajdowali się jednak tacy, którzy zauważyli jego nieprzeciętne umiejętności i próbowali go wyciągnąć z pierwszoligowych boisk. Miało to miejsce w 2008 roku. - Ja pracowałem w Palermo, a on grał w polskim klubie z drugiej ligi. Opowiedział mi o nim agent Sergio Berti. Spodobał mi się i próbowałem go namówić na transfer - przyznał ówczesny dyrektor sportowy włoskiego klubu Palermo Walter Sabatini w rozmowie z "Tuttosport".
- Robert powiedział nam jednak, że wolałby spędzić kolejny rok w Polsce, aby mieć ciągłość grania. Do dziś żałuję, że na tej wiadomości sprawa się zatrzymała. Żałuję, że nie poleciałem do jego domu, aby osobiście go przekonać. Lewandowski to niezwykły napastnik - żałował Sabatini. - To mój największy żal na rynku transferowym - zakończył.