Carling Cup. Crystal Palace - outsider drugiej ligi, który wyeliminował Manchester

Jeszcze półtora roku temu drużyna miała zostać zlikwidowana. W dwóch poprzednich sezonach ledwo utrzymała się w drugiej lidze, a w tym idzie jej niewiele lepiej - właśnie zanotowała fatalną passę pięciu meczów bez strzelenia gola. Mimo to ekipa Crystal Palace awansowała do półfinału angielskiego Pucharu Ligi, eliminując w środę na Old Trafford wielki Manchester United

Sport.pl w mocno nieoficjalnej wersji... Polub nas na Facebooku ?

Takie historie w futbolu lubimy najbardziej. Pokazują bowiem, że w sporcie nie ma rzeczy niemożliwych, że każdy może wygrać z każdym. Nikt bowiem nie dawał cienia szansy Crystal Palace na pokonanie United na Old Trafford w ćwierćfinale Carling Cup. Bo czy ktoś mógłby je dawać drużynie, która przed przyjazdem do Manchesteru nie potrafiła w drugiej lidze (odpowiednik naszej pierwszej) strzelić gola od siedmiu godzin i 38 minut?

A jednak! Fatalna passa została przerwana i to w jaki sposób! "Ten gol był po prostu oszałamiający" - pisze o trafieniu Darrena Ambrose'a z 65. minuty "Daily Mail". "Kiedy 27-latek przyjął piłkę na 30 metrze wydawało się, że zagrożenie będzie niewielkie. Ale, gdy Park Ji-sung próbował się do niego zbliżyć, huknął bez zastanowienia w samo okienko" - zachwyca się dziennik. I nie jest w tym osamotniony. - To najpiękniejszy gol, jaki widziałem na Old Trafford od 20 lat - stwierdził były gracz "Czerwonych Diabłów" Gary Neville.

 

Co prawda Manchester szybko doprowadził do wyrównania - rzut karny podyktowany po faulu na nim samym wykorzystał Federico Macheda, ale w dogrywce górą byli goście. W 98. minucie piłkę do siatki po dośrodkowaniu z rzutu wolnego skierował głową Glenn Murray. "Nie przesadzimy chyba, jeśli napiszemy, że o istnieniu tego piłkarza nie wiedziało do tej pory za dużo osób. Ale teraz wszyscy go będą już pamiętać, jako człowieka, który pokonał Manchester United na Old Trafford" - czytamy w brytyjskiej prasie.

Murray sprawił tym samym piękny prezent pięciu tysiącom fanów Crystal Palace, którzy przybyli do "Teatru Marzeń" i w przeciwieństwie do miejscowych kibiców mogli go opuścić z podniesionymi głowami. A jeszcze półtora roku temu niewiele brakowało, a ci sami fani przestaliby mieć komu kibicować. Administrator klubu zagroził, że jeśli potencjalni kupcy nie złożą odpowiedniej oferty, złoży wniosek do sądu o jego likwidację. Na szczęście sprawę w swoje ręce wzięli wtedy lokalni biznesmeni.

- Cóż za piękna noc. Jest jeszcze piękniejsza jeśli popatrzymy na to, jak nam się wiodło w lidze w ostatnich latach - podsumował wydarzenia menedżer "Orłów" Dougie Freedman. W ubiegłym sezonie Crystal Palace zajęło 20. miejsce w Championship, a nad grupą spadkową miało przewagę tylko sześciu punktów. A dwa sezony temu cudem uratowało się przed spadkiem, zajmując ostatnią gwarantującą utrzymanie pozycję.

To wszystko jeszcze bardziej podkreśla jak wielką klęskę poniósł w środowy wieczór Manchester United. Nic dziwnego, że po meczu sir Aleks Ferguson, który wystawił mocno rezerwowy skład, piekielnie zasępiony przeprosił swoich kibiców. Jego zespół odpadł z Carling Cup, a Crystal Palace zagra teraz w półfinale. A może i w samym finale, bo w wyniku losowania trafiło na nienajmocniejsze Cardiff, unikając starcia z kimś z dwójki: Manchester City-Liverpool.

- Nasz przepis na sukces? Nawet jak nam nie idzie nie przestajemy wierzyć w siebie. Mamy wspaniałą atmosferę w drużynie i wiemy, że nie ma drużyny, której nie bylibyśmy w stanie pokonać. Teraz to tylko udowodniliśmy - powiedział Ambrose.

Tak relacjonowaliśmy spotkanie Manchester - Crystal Palace

Wielkie sukcesy małych narodów. Niezwykły ranking

Więcej o:
Copyright © Agora SA