Choć od szóstej minuty meczu finałowego z Rakowem Częstochowa Legia grała w osłabieniu po czerwonej kartce dla Yuriego Ribeiro, to zdołała wywalczyć trofeum. Zespół ze stolicy ograł częstochowian po emocjonującym konkursie rzutów karnych, a bohaterem Warszawy został fenomenalny tego dnia Kacper Tobiasz. Dla Legii to już dwudziesty Puchar, który powędruje do gabloty.
Po zakończeniu meczu wzruszenia nie krył właściciel Legii Warszawa Dariusz Mioduski. W rozmowie z portalem Interia przyznał, że polały się łzy. - Muszę przyznać, że dawno nie uroniłem łez po jakimkolwiek meczu, a dzisiaj te łzy były - wyznał.
Mioduski zauważył też, że stołeczny klub wygrał, mimo że nie było to najłatwiejsze spotkanie. - Chciałbym, aby to wybrzmiało: to, jak zwyciężyliśmy, dodaje temu triumfowi wyjątkowości. Na PGE Narodowym wygraliśmy tym, co jest wpisane w historię klubu: charakterem. We wtorek tego nam nie zabrakło. Mądrości też nie, bo taktyczne i personalne decyzje trenera Kosty Runjaicia również pozwoliły nam pokonać Raków, ale charakter był czymś, co nas wyróżniło - ocenił.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
Właściciel Legii wyjawił też, że dzień przed meczem finałowym nie czuł się zbyt pewny sukcesu. - Miałem różne myśli. Złe przeczucia. Przeszło mi przez głowę, że coś pójdzie nie tak, niezgodnie z planem, że będziemy mieli pod górkę. I dokładnie tak się stało - przyznał i dodał: - Może muszę inaczej podchodzić do meczów? Albo kłaść się przed nimi wcześniej spać (śmiech). A więc moja pierwsza myśl po faulu Ribeiro brzmiała: "Tak czułem".
59-latek dodał też, że jest pełen szacunku dla całego zespołu, który przez 114 minut grał jednego piłkarza mniej. - Wytrzymanie tego do końca nie było łatwe. Tym bardziej smak zdobycia Pucharu jest słodki. I tym bardziej będziemy ten triumf cenić. Mogę powiedzieć, że z mojej drużyny jestem dumny - zakończył.