Wielki skandal po finale Pucharu Polski. Pięści poszły w ruch. "Nie wszystko pokazały kamery"

Dawid Szymczak
Wszystko działo się tuż po ostatnim rzucie karnym. Między piłkarzami doszło do bójki, Filip Mladenović uderzył zawodników Rakowa Częstochowa, co Marek Papszun określił wstydem i przekroczeniem granic. Ale Legia Warszawa też ma pretensje do rywali - o prowokowanie, niepotrzebne podgrzewanie atmosfery i granie nie fair.

Mnóstwo żółtych kartek, fauli, przepychanek, płaczu i wzajemnych prowokacji - w finale Pucharu Polski od początku buzowały emocje. Ostro grali piłkarze, a trenerzy i ich asystenci głośno komentowali kontrowersyjne decyzje sędziego Piotra Lasyka. Już w 6. minucie Yuri Ribeiro dostał czerwoną kartkę, a po kwadransie żółtymi zostali ukarani Marek Papszun i Kosta Runjaić. Do końca więcej było kłótni niż dobrej gry.

Zobacz wideo Legia Warszawa rozbije bank dla piłkarza?

Filip Mladenović i wściekłe pięści. Skandal po finale Pucharu Polski

Jeden mecz toczył się na boisku, drugi przy bocznych liniach i w tunelu prowadzącym do szatni, gdzie ścierały się sztaby Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa. Nawet na trybunach nie kipiało od emocji aż tak, jak tam. Nie wszystko pokazały kamery. Piłkarze obu drużyn mówili po meczu, że na boisku dochodziło do prowokacji znacznie częściej niż podczas standardowych meczów: tu ktoś kogoś nadepnął, tam kogoś szturchnął, a po drodze ktoś inny powiedział parę cierpkich słów. Nie było podziału na dobrych i złych - zawodnicy obu zespołów robili to samo. Między Franem Tudorem a Filipem Mladenoviciem iskrzyło przez cały mecz. Z trenerami było zresztą podobnie - nieoficjalnie słyszymy, że jeden z członków sztabu Rakowa pokazywał legionistom środkowy palec, a inny sugestywnie łapał się za krocze. Legioniści też święci nie byli. 

Na boisku osłabiona Legia przetrwała dwugodzinny atak Rakowa, który miał piłkę i wielki problem, co z nią zrobić. Po dogrywce wciąż było 0:0, za to w rzutach karnych długo trafiali wszyscy. Aż do szóstej kolejki, w której Maik Nawrocki uderzył pewnie, a Mateusz Wdowiak słabo. Kacper Tobiasz odbił jego strzał i dał Legii zwycięstwo. Skończył się mecz, a zaczęło wielkie zamieszanie. Sam bramkarz Legii tuż po udanej interwencji uciszał kibiców Rakowa, a po chwili biegł na drugą stronę boiska do swoich kibiców. Wybrał trasę tuż przy bocznej linii, obok ławki rezerwowych Rakowa. Przebiegł tuż przed nią, by uciszać trenerów i rezerwowych piłkarzy. Za nim biegło jeszcze kilkunastu zawodników i członków sztabu. 

W tym tłumie byli też Mladenović i goniący go Wiktor Długosz. To wtedy miało dojść do skandalu i przekroczenia granic. Na nagraniach widać, jak Serb odpycha zawodnika Rakowa i biegnie dalej w kierunku trybuny z zagorzałymi kibicami Legii. Dogania go inny piłkarz Rakowa - prawdopodobnie Marcin Cebula i zostaje uderzony. Po chwili cios w twarz przyjmuje też Jean Carlos. Mladenović uderza więc trzech piłkarzy Rakowa. Na nagraniach widać też, że wcześniej jeden z piłkarzy Rakowa próbował "podciąć" biegnącego Mladenovicia. Trafił go, ale nie zdołał przewrócić. Dlaczego w ogóle polował na jego nogi? Tłumaczy Fran Tudor: - Wcześniej Wiktor Długosz krzyknął, że Mladenović uderzył go w twarz, a później podbiegł do naszej ławki i pokazał taki gest, że nawet go nie skomentuje. Skandaliczne zachowanie. 

Granica została przekroczona. Marek Papszun: "Wstydziłbym się mając takiego piłkarza"

Dyskusja o zachowaniu, atmosferze wokół meczu i przekraczaniu granic w prowokowaniu zdominowała pomeczowe wypowiedzi piłkarzy i trenerów Rakowa oraz Legii, którzy wzajemnie na siebie narzekali.

- Widzieliście, co się działo. To zachowanie… Nie mam słów, by je opisać - zawiesił głos Fran Tudor. - Od razu po karnym poszedłem do Wdowiaka, żeby go pocieszyć. Wiktor Długosz krzyczał, że Mladenović do niego podbiegł i uderzył go łokciem w twarz. Podbiegł też do naszej ławki i wykonał gest, o którym nie chcę nawet mówić. Później podbiegł do Jeana Carlosa i też go uderzył. Carlos mówi, że nawet go nie dotknął. Okej, my przegraliśmy, ale ich nie prowokowaliśmy - stwierdził. 

- Niech każdy sobie odpowie na pytanie, czy to jest normalne. Czy to jest profesjonalizm? Czy to jest szacunek do przeciwnika? Każdy chce wygrać, są emocje, jakieś niestosowne zachowania, ale musi być granica. Ja bym się wstydził mając takiego piłkarza w swoich szeregach, jak Mladenović. Ale to problem Legii, nie mój - powiedział Marek Papszun, trener Rakowa. Jego asystent, Dawid Szwarga, który od nowego sezonu przejmie zespół, także mówił o przekroczeniu granicy: - Trash talk, emocje, walki kogutów… To wszystko jest normalne, jest częścią piłki. Jestem zwolennikiem emocji, ale jeśli dochodzi do rękoczynów, uderzenia czy bójki, jest to znaczne przekroczenie granicy. Jeden z zawodników Legii dwukrotnie uderzył naszych piłkarzy. Oddzielmy emocje meczowe i wszystko, co działo się podczas spotkania, od tego co stało się po nim. Tutaj chodzi o zachowanie jednego zawodnika, który przekroczył granicę - mówił o Mladenoviciu. 

- Wszyscy wiedzieliśmy, o co gramy i toczyło się to na zasadzie: wszystkie chwyty dozwolone. Jestem zniesmaczony, ale taka jest piłka. Legia użyła wszystkich chwytów, żeby nas sprowokować i zdominować - powiedział Wiktor Długosz, skrzydłowy Rakowa. - Dużo się działo na boisku i poza nim po niestrzelonym karnym przez Wdowiaka. Nikt tutaj nie jest czysty. Ja też nie jestem od tego, żeby wydawać wyroki. Ale każdy z nas jest człowiekiem i powinien mieć cząstkę człowieczeństwa w sobie. A czy tak było po ostatnim rzucie karnym? Sami oceńcie - stwierdził.

Piłkarze Rakowa zostali podczas dekoracji na boisku, ale nie ustawili tradycyjnego szpaleru, gdy ich rywale szli odbierać złote medale. - Po takim zachowaniu nie da się zrobić szpaleru. Po prostu się nie da - podkreślił kapitan Rakowa, Tomas Petrasek. - Jestem tego zdania, że trzeba zawsze zachować klasę. Jestem dumny ze swojego zespołu, że umie przyjąć porażkę i zachować przy tym klasę. A to, co robił przeciwnik? Niech sam to skomentuje - powiedział. 

Legia też ma pretensje. Augustyniak mówi o przeprosinach, Jędrzejczyk o Fame MMA

Piłkarze Legii Warszawa pojawili się w strefie mieszanej kilkadziesiąt minut później. Długo świętowali w szatni, dopisywały im humory, żartowali, a przodował w tym Artur Jędrzejczyk. Jako jeden z ostatnich wyszedł z szatni Josue - z pucharem na rękach. Portugalczyk jeszcze po meczu pozwolił sobie na drobne prowokacje względem Rakowa. Podczas świętowania teatralnie przecierał oczy i mówił do kamery "Papszun, cry!" [Papszun, płacz].

- Papszun płakał już przed meczem i płacze po meczu. Mówił o sędziach. Przeciwko Rakowowi gra się bardzo trudno w jedenastu, a co dopiero w dziesięciu! To jest mocny zespół. Sami zaogniali atmosferę. Ich ławka zawsze bardzo żywiołowo reaguje na to, co się dzieje na boisku. Ale okej, dla mnie jest to w porządku, sam wiem, że na boisku są emocje. Zawsze mówię: nie mieszajmy spraw boiskowych i pozaboiskowych. Ja też jestem inny na boisku i poza nim - mówił Josue.

- Niektóre drużyny mają klasę, inne jej nie mają. Gdybyśmy my przegrali, na pewno byśmy takich rzeczy nie robili, bo jako klub mamy klasę i mamy już doświadczenie. Widać, że Raków staje się klubem rozwijającym i jeszcze niektórych aspektów im brakuje - stwierdził Kacper Tobiasz, bohater tego meczu, który kilkukrotnie uratował Legię podczas spotkania, a później obronił rzut karny wykonywany przez Wdowiaka. - Mladen biegł razem z drużyną. Ktoś go tam uderzył czy szarpnął. Nie chcę nikogo wybielać czy tłumaczyć, ani mówić o kimś czegoś złego, ale od początku było widać, że Raków nie posiada klasy. Jak się nie umie przegrywać, nie powinno się w ogóle grać - dodał.

- Jak wchodziłem do szatni, to widziałem, że była w tunelu jakaś awantura. Widziałem też filmiki, że Mladenović kogoś uderzył. Na pewno nie można się tak zachowywać. Trzeba się z klasą cieszyć, a nie takie rzeczy wyprawiać. Jedynie można przeprosić Raków. Nie wiem też, co działo się wcześniej, więc nie chcę tego więcej oceniać - powiedział Rafał Augustyniak, obrońca Legii. - Było w tym meczu dużo emocji. Cała ławka Rakowa bardzo emocjonalnie reaguje na wydarzenia. Tak było w meczu ligowym i tak samo było dzisiaj. Oni wyskakują po każdej decyzji sędziego, próbują robić jakieś widowisko wokół boiska. Też tak nie wypada. Wiadomo, że trener może stać blisko linii, jego asystent też. Ale u nich wyskakuje cała drużyna, każdy reaguje - powiedział. 

- Może Mladen też dostał? Nie widziałem dobrze tej sytuacji. Gdzie on go uderzył? W klatkę, w twarz? Muszą iść na Fame MMA i sobie to wyjaśnić - żartował Artur Jędrzejczyk, a poważniej wypowiedział się stojący tuż obok niego Bartosz Kapustka. - Nie znamy kontekstu tej sytuacji. Myślę też, że za nic też tego ciosu by nie wyprowadził. Na pewno było gorąco na boisku, ale nie wiem, jaki był początek tej sytuacji. Musielibyśmy znać całą tę sytuację. 

Filip Mladenović nie rozmawiał z dziennikarzami po meczu. Jego zachowanie na konferencji prasowej skomentował za to Kosta Runjaić. - Powinniśmy dawać przykład. Rozmawiałem z nim, mówił, że był obrażany przez cały mecz i najwidoczniej nie wytrzymał. Sytuacji nie widziałem, ale jeśli dostał czerwoną kartkę, to na nią zasłużył. Wyjaśnimy tę sytuację wewnątrz drużyny - powiedział trener Legii.

Więcej o: