Legendarny polski klub powstał z martwych. Gra samymi Polakami. Obrali kurs na Ekstraklasę

Jakub Seweryn
- Wiele osób twierdzi, że jest to najsilniejsza I liga w historii. Mimo to, utrzymanie jest celem minimum, natomiast naszym celem wewnętrznym, odkąd przyszedł do klubu nowy właściciel Gregoire Nitot, jest zbudowanie zespołu, który będzie w stanie walczyć o awans do ekstraklasy. To jest nasz główny cel, a czy to się uda w tym sezonie, w przyszłym, czy za dwa lata, trudno powiedzieć - mówi w rozmowie ze Sport.pl dyrektor sportowy Polonii Warszawa Piotr Kosiorowski.

Rok temu Polonia Warszawa świętowała awans z III do II ligi. Dzisiaj jest już beniaminkiem pierwszej ligi, który za trzy tygodnie rozpocznie rywalizację na zapleczu ekstraklasy. Czy "Czarne Koszule" są na to gotowe? O tym w rozmowie ze Sport.pl opowiada jeden z głównych autorów sukcesu Polonii - dyrektor sportowy Piotr Kosiorowski.

Zobacz wideo Fernando Santos wezwany na dywanik. Specjalne spotkanie w PZPN

Jakub Seweryn (Sport.pl): Trudniej się szuka zawodników do I ligi niż do niższych klas rozgrywkowych?

Piotr Kosiorowski (dyrektor sportowy Polonii Warszawa): Szuka się stosunkowo łatwo, ale trudniej ich przekonać do podpisania kontraktu, haha. To dość długi proces, nieraz się trzeba sporo napocić.

Gdy rok temu przystępowaliście do II ligi jako beniaminek, spodziewał się pan kolejnego awansu?

Na pewno nie spodziewaliśmy się, że jako beniaminek wygramy ligę na dwie kolejki przed końcem. Taki scenariusz był tylko w sferze naszych marzeń, głośno o tym nie mówiliśmy. Naszym celem było zajęcie minimum szóstego miejsca, żeby do samego końca mieć szanse na ten awans.

Byliśmy jednak świadomi tego, jak długi sezon był w III lidze i jak mało czasu mieliśmy, by się do kolejnego sezonu, już w II lidze, przygotować. W dodatku zdecydowaliśmy się na wiele transferów wychodzących oraz przychodzących, co sprawiło, że nie było nam łatwo na początku rozgrywek. Mieliśmy pewne problemy, ale potrafiliśmy wyjść z nich zwycięsko.

Co o tym zadecydowało?

Przede wszystkim mieliśmy swój styl, a zespół z czasem uwierzył w to, co proponowali trenerzy. Byliśmy drużyną bardzo dobrze zorganizowaną, powtarzalną i z charakterem, grającym do końca. W rundzie jesiennej mieliśmy serię siedemnastu meczów bez porażki, wiosną też ich było sporo. A jeżeli zespół regularnie punktuje, to jego morale stale rośnie i staje się pewniejszy siebie. Później wszystko idzie z górki. Solidność, organizacja i dobry duch zespołu – to zadecydowało o naszym sukcesie.

Ten styl był autorskim pomysłem trenera Rafała Smalca?

Gdy trener Smalec przychodził do Polonii, wiedzieliśmy już doskonale, jaki to jest trener i w jaki sposób pracuje. Do tego też dobieraliśmy zawodników, zarówno w III lidze, jak i później po awansie do II ligi. Szukaliśmy piłkarzy konkretnie pod nasz model gry. Nie zawsze to się udawało, ale zawsze staraliśmy się to robić. Tak to właśnie w Polonii działa – to piłkarze muszą pasować i dostosować się do tego, co chcemy prezentować na boisku, a nie odwrotnie.

W I lidze też tak będzie?

Już wcześniej zadbaliśmy o to, by zatrzymać trzon zespołu, czyli tych 13-14 zawodników, którzy grali najwięcej. Teraz szukamy piłkarzy, którzy jeszcze wzmocnią ten zespół i wniosą powiew świeżości. Trzeba sobie to jasno powiedzieć – nie będziemy faworytem I ligi, bo będą w niej kluby dużo bogatsze i bardziej doświadczone od Polonii, ale postaramy się coś do tej ligi wnieść.

Już w II lidze mieliście kilka imponujących nazwisk (np. Tomczyk, Michalski) na tamten poziom rozgrywkowy, ale jak rozmawiałem z agentem piłkarskim i kibicem Polonii Marcinem Matuszewskim (link wyżej), to mówił mi już wtedy o pana świetnej pracy, bo wcale nie ma pan do dyspozycji najwyższego budżetu w stawce. W takim razie – jak się panu udaje przekonać tych piłkarzy?

Jedną rzeczą jest to, jaki jest budżet klubu, a inną to, jaką część tego budżetu się przeznacza na wynagrodzenia. Często to robi różnice na rynku transferowym, a my mieliśmy ten budżet wynagrodzeń bardzo zrównoważony. Niemniej jednak, zarówno w III, jak i II lidze, piłkarze mieli sporo pieniędzy do podniesienia z boiska za konkretne wyniki, a my się z tego co miesiąc co do złotówki rozliczaliśmy. Zawodnicy mają dodatkowy cel z tygodnia na tydzień, a z każdym zwycięstwem te premie były większe, więc mieli o co grać. Być może podstawę oferowaliśmy nieco mniejszą, ale chcieliśmy zawodników, którzy są ambitni i takich udaje nam się znaleźć. Jak widać, przyniosło to dobry efekt również w postaci wyników.

Piłkarze, którzy już latem zdążyli odejść z Polonii, już nie pasowali do tej drużyny pod kątem I ligi? Nawet Michał Fidziukiewicz, który strzelił w zeszłym sezonie 11 goli?

Każdy piłkarz ma swoją historię. Michał Brudnicki to nasz chłopak, który w trzeciej lidze był naszym czołowym zawodnikiem, ale teraz przegrał rywalizację z Kubą Lemanowiczem. W dodatku doszliśmy do wniosku, że poszukamy jeszcze kogoś bardziej doświadczonego, bo ci obaj bramkarze jeszcze na poziomie I ligi nie grali. Filip Balcewicz i Grzesiek Aftyka grali mało, Maciej Radaszkiewicz nie rozegrał ani minuty przez problemy z sercem, Marcin Pieńkowski po zerwaniu więzadeł krzyżowych przez rok nie grał w piłkę… Jedynie Michał Fidziukiewicz był piłkarzem, który w tym awansie odegrał kluczową rolę, natomiast uznaliśmy, że mimo wszystko poszukamy napastnika o trochę innym profilu.

Pozyskaliście wprawdzie na bramkę 19-letniego Adriana Sandacha z Korony Kielce, ale z pana słów wnioskuję, że szukacie jeszcze jednego, doświadczonego bramkarza. Dobrze rozumiem?

Tak, wciąż poszukujemy bramkarza, ale też chcemy pozyskać zawodników jeszcze na inne pozycje. Okno transferowe na dobrą sprawę jeszcze się nie zaczęło, a my na razie nie jesteśmy w stanie rywalizować o piłkarzy z czołowymi klubami I ligi pod kątem finansowym. Dlatego też musimy chwilę poczekać, aczkolwiek myślę, że dokonamy też kilku nieoczywistych transferów, ale będą to piłkarze, którzy moim zdaniem mają potencjał i będą mogli rozwinąć się w Polonii.

Okno transferowe jest otwarte do września, więc z pewnością zobaczymy też już po pierwszych meczach nowego sezonu, jak to wygląda, i będziemy w miarę możliwości reagować. Będzie na to bardzo dużo czasu.

Gdy spojrzałem na kadrę Polonii, zastanowiła mnie jedna rzecz. Gracie samymi Polakami. To przypadek czy świadoma koncepcja?

Nikt nie ma recepty na sukces, ale bardzo istotną rzeczą jest zbudowanie odpowiedniej szatni. Chodzi o drużynę, która podobnie myśli i dobrze się rozumie oraz w której jest chemia. Ważne tu są odpowiednie proporcje, bo wiemy, że w wielu zespołach te proporcje między Polakami a obcokrajowcami są mocno zachwiane w drugą stronę. To często nie zdaje egzaminu, szczególnie gdy przy tym są w tej szatni zawodnicy, którzy nie widzą więcej niż czubek własnego nosa.

My poszliśmy w takim kierunku, ale składaliśmy oferty również piłkarzom z zagranicy. Mimo to do tej pory mieliśmy tylko jednego Brazylijczyka Marcinho w III lidze. W II lidze z kolei zespół faktycznie składał się z samych Polaków, ale to głównie wynika z faktu, że w pierwszej kolejności patrzymy na polskich rynek i polskich piłkarzy, bo łatwiej jest mi ten rynek spenetrować pod kątem charakterologicznym i mentalnym, niż w przypadku zawodników z zagranicy.

Chodzi o to, by zawodnicy umieli udźwignąć presję, byli pracowici i profesjonalni, a to jest często bardzo trudne do zweryfikowania. Na pewno trudniejsze niż zweryfikowanie umiejętności czysto piłkarskich. Tu, po obejrzeniu zawodnika przez różne narzędzia i kilkakrotnie też na żywo, wiemy mniej więcej, czego możemy się spodziewać. Trudniej jest dostrzec czy dowiedzieć się tego, co siedzi u niego w głowie. To jest najtrudniejsze, a zarazem niezwykle istotne.

Dokonaliście na razie dwóch transferów, sprowadzając wspomnianego Adriana Sandacha z Korony oraz pomocnika Jakuba Piątka z Ruchu Chorzów. Wspomniał pan też, że szukacie zawodników na różne pozycje. Jakie są to pozycje?

Oprócz bramkarza, o którym już mówiliśmy, odszedł napastnik, to szukamy napastnika. Odszedł wahadłowy, to szukamy wahadłowego… Jeszcze być może sprowadzimy środkowego obrońcę. To są te pozycje, pod kątem których się rozglądamy.

Pański telefon jest mocno rozgrzany?

Tak to zawsze jest w oknie transferowym, a teraz to w ogóle jest ze zdwojoną siłą, bo zgłaszają się nie tylko polscy agenci, ale też zagraniczni. Jeśli chodzi o polski rynek od III ligi do ekstraklasy, to nie mam problemów z szybką odpowiedzią w sprawie konkretnego zawodnika. Gorzej jest w przypadku zawodników z zagranicy, bo na taką weryfikację potrzeba już czasu, by stwierdzić, czy dany piłkarz nawet wstępnie nas w ogóle interesuje. Tego jest jednak tyle, że pracując samemu w pionie sportowym Polonii, jeśli chodzi o skauting, nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć. Pewnie nie jestem w stanie nawet ocenić 20 proc. tego, co przychodzi w kontekście zagranicznych piłkarzy, bo nie starcza mi na to czasu.

A czy w związku z tym planujecie ten pion trochę rozbudować, żeby miał pan troszeczkę lżej? Zdaję sobie sprawę, że to wszystko dla Polonii potoczyło się bardzo szybko.

To prawda. I nie mamy w klubie żadnych struktur skautingowych. Wstępnie o rozbudowaniu pionu sportowego rozmawialiśmy, ale to nie jest ten moment, bo nie miałbym czasu teraz się tym zająć i kogoś odpowiednio przeszkolić. Ktoś, kto miałby mi pomagać, musiałby chociażby wiedzieć, czego my tak naprawdę szukamy. Myślę, że na to przyjdzie czas po zakończeniu okna transferowego.

To tak na koniec – jaki sobie stawiacie cel na przyszły sezon? Utrzymanie?

Wiele osób twierdzi, że jest to najsilniejsza I liga w historii. Mimo to, utrzymanie jest celem minimum, natomiast naszym celem wewnętrznym, odkąd przyszedł do klubu nowy właściciel Gregoire Nitot, jest zbudowanie zespołu, który będzie w stanie walczyć o awans do ekstraklasy. To jest nasz główny cel, a czy to się uda w tym sezonie, w przyszłym, czy za dwa lata, trudno powiedzieć. Teraz jesteśmy beniaminkiem i sam jestem ciekaw, na ile będzie stać nasz zespół.

Więcej o: