Nie minął kwadrans w meczu 2. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów, w którym Bayern Monachium mierzył się na Allianz Arenie z Dynamem Kijów, a Robert Lewandowski już wpisał się na listę strzelców. Napastnik mistrza Niemiec pokonał Georgiego Bushchana strzałem z rzutu karnego. Wydawać by się mogło, że w przypadku Polaka to formalność, jednak 33-latek zapracował sobie na uznanie... trenera Dynama Mircei Lucescu. Rumuński trener zaczął bić brawo Lewandowskiemu, a wszystko nagrały kamery.
Drugi raz Robert Lewandowski wpisał się na listę strzelców w 27. minucie meczu. Wtedy Polak wykorzystał błąd w obronie Dynama, ustawił się na wolnej pozycji między środkowymi obrońcami i otrzymał podanie od Thomasa Muellera, które zamienił na bramkę. Wówczas kamery pokazały Lucescu, który odwrócił się do swojej ławki i tylko machnął zrezygnowany ręką, jakby chciał pokazać swoim współpracownikom, że Lewandowskiego po prostu się nie zatrzymać.
W drugiej połowie Bayern zdobył jeszcze trzy gole, a na listę strzelców wpisali się: Serge Gnabry, Leroy Sane i Maxim Choupo-Moting.
Oba trafienia były golami numer 23. i 24. w ostatnich 18 meczach Ligi Mistrzów. To fenomenalne statystyki Polaka, których w ostatnim czasie nie przebija żaden zawodnik na świecie. Do tego według profilu OptaFranz, Lewandowski został pierwszym zawodnikiem, który wygrał aż osiemnaście kolejnych meczów Ligi Mistrzów, w których wystąpił! Przypomnijmy, że w zeszłorocznej edycji jego Bayern Monachium przegrał jedyny mecz z PSG (2:3) w ćwierćfinale, gdy polski napastnik pauzował kilka tygodni z powodu kontuzji kolana.
Mimo wszystko Robert Lewandowski wciąż nie jest liderem klasyfikacji strzelców LM. Co prawda Polak wyprzedził Christophera Nkunku, który ustrzelił hat-tricka w przegranym 3:6 starciu pomiędzy RB Lipsk i Manchesterem City, ale liderem wciąż pozostaje Sebastien Haller, który wbił aż cztery gole w wygranym przez Ajax Amsterdam pojedynku ze Sportingiem Lizbona (5:1) i dołożył jednego gola w meczu z Besiktasem Stambuł (2:0).