Górnik Zabrze - GKS Katowice, czyli "Śląski Klasyk". Wyjątkowe dla kibiców obu drużyn starcie w na najwyższym poziomie ligowym w Polsce niewidziane od 12 czerwca 2005 roku. Wtedy to spadający z 1. ligi (Ekstraklasa) GKS pokonał 1:0 Górnika po golu Krzysztofa Markowskiego w 90. minucie. Od tej pory oba zespoły miały kłopoty. Katowiczanie musieli odbudować się od IV ligi (obecna III liga), Górnik też spadał. Ale po 19 latach wreszcie znów spotkali się w Ekstraklasie
Mało kto spodziewał się zapewne, że gdy w dziewiątej kolejce sezonu do Zabrza przyjedzie GKS Katowice, to właśnie beniaminek będzie wyżej w tabeli. Ale rzeczywistość była dokładnie taka. Zespół Jana Urbana znajdował się w kryzysie. Zabrzanie przegrali trzy ostatnie spotkania. O ile wyjazdową porażkę z mocną w tym sezonie Cracovią da się zrozumieć, szczególnie że mecz kończyli w dziewięciu, tak porażki z Motorem Lublin na wyjeździe (0:1), a przede wszystkim u siebie z Lechią Gdańsk (2:3), to już nie powinno się było zdarzyć.
GKS z kolei mógł sobie po poprzednich dwóch meczach pluć w brodę. Z Zagłębiem Lubin przegrali 0:1 po golu w 87. minucie, a Widzew Łódź wydarł im remis w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Niemniej dziewięć punktów w ośmiu meczach, wygrane w Mielcu (1:0) i z Jagiellonią (3:1), to solidny wynik najwyżej przed tą kolejką sklasyfikowanemu z beniaminków. Zatem choć fakt grania w Zabrzu nadal czynił faworyta z Górnika, to niezbyt wyraźnego.
Problem GKS-u polegał jednak na tym, że Górnik piekielnie mocno chciał się przełamać i bardzo szybko to udowodnił. Do pracy wziął się nie kto inny jak Lukas Podolski. "Nareszcie" można powiedzieć, bo Niemiec nie miał jeszcze w tym sezonie gola ani asysty. Mistrz świata z 2014 roku w 4. minucie meczu świetnie napędził akcję, a potem efektownie "poklepał" z Taofeekiem Ismaheelem i z zimną krwią wykończył akcję precyzyjnym strzałem z obrębu pola karnego.
Górnik atakował, Górnik był aktywniejszy, a goście nie potrafili znaleźć rytmu. Mimo to do przerwy więcej goli nie ujrzeliśmy. Jednak co cię odwlecze to nie uciecze. Już w 48. minucie do zablokowanego strzału Ismaheela dopadł w polu karnym Josema i nie dał szans Dawidowi Kudle. GKS nie obudził się w przerwie, zaś Górnik nie miał litości.
A już na pewno nie miał jej Podolski. Wszak jak się przełamać, to po całości. W 64. minucie znów Podolski napędził akcję, posłał świetne podanie do Kamila Lukoszka, ten ograł rywala, wystawił na szesnasty metr do Niemca, a ten jak przyłożył z lewej nogi, to Kudła mógł tylko spytać swoich obrońców "no i co wy chcecie ode mnie?". Dodatkowo jak wyliczył dziennikarz Wojciech Bajak, Podolski stał się najstarszym strzelcem dubletu w historii Ekstraklasy.
Trener Urban nieco zlitował się nad rywalami i w 71. minucie ściągnął Podolskiego z boiska, ale nie sprawiło to, że GKS uwierzył w odwrócenie losów meczu. To Górnik miał szanse na kolejne gole. Próbował Aleksander Buksa, próbował Erik Janża, ale dobrze bronił Kudła.
Uniknięcie utraty kolejnych goli to chyba największy plus dla GKS-u w tym meczu, co dość dobitnie podkreśla mierność tego meczu w ich wykonaniu. Ostatecznie skończyło się 3:0 dla Górnika, który zakończył serię czterech spotkań bez wygranej i wskoczył na dziewiąte miejsce w tabeli (11 pkt). GKS Katowice jest dwunasty (9 pkt).
Gole: Lukas Podolski 4' 64', Josema 48'
Górnik: Szromnik - Sanchez (82. Szala), Szcześniak, Josema, Janża - Ismaheel (82. Olkowski), Hellebrand, Rasak, Lukoszek (72, Ambros) - Podolski (71. Furukawa), Zahović (68. Buksa)
Trener: Jan Urban
GKS: Kudła - Kuusk, Jędrych, Komor - Wasielewski (69. Czerwiński), Kowalczyk, Repka (61. Milewski), Rogala - Błąd (69. Mak), Bergier (61. Galan), Nowak (82. Bród)
Trener: Rafał Górak
Żółte kartki: Lukoszek (Górnik) - Komor (GKS)
Komentarze (10)
Lukas Podolski superstar! Swój show zaczął już w 4. minucie