W ostatnich dniach jednym z najgłośniejszych tematów wokół Stali Mielec jest sprawa rozstania klubu z Leandro Messiasem dos Santosem. Brazylijczyk miał ważny kontrakt ze Stalą do końca maja br., a w mediach społecznościowych ujawnił, że nie został przez nikogo poinformowany o zakończeniu współpracy ani nie został zaproszony na rozmowy kontraktowe. "Nigdy bym nie pomyślał, że na końcu mojej kariery mogę zostać potraktowany w ten sposób" - przekazał były piłkarz Górnika Łęczna. Na ten wpis szybko zareagował Jacek Klimek.
"Leo, niestety nie wymusisz na nikim i przez nikogo kolejnego kontraktu ze Stalą. To trudno się pożegnać z kimś, kto obrażony opuścił klub i jak dziecko zrobił focha. I na koniec proszę, przestań już swoje frustracje wyładowywać na klubie, bo to naprawdę nikomu nie służy" - napisał prezes Stali.
W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego Onet" Leandro stwierdził wprost, że Klimek okłamuje ludzi i chciał zniszczyć jego reputację. - To jeden z dowodów na to, jak byłem traktowany - tłumaczył piłkarz. - Sprawa z kontraktem jest taka, że doszło do pomyłki i ktoś wpisał maj zamiast czerwiec. Gdyby piłkarz przyszedł do mnie i powiedział, że jest błąd, zmienilibyśmy to. Leandro jest wpatrzony w pana Tomka Porębę (europosła PiS - red.). Według mnie pracownik, któremu wygasa umowa, powinien przyjść do prezesa i zapytać, jak wygląda jego sytuacja. On przez kilka miesięcy mnie unikał i się obraził - odpowiedział Klimek w mediach.
Teraz okazuje się, że sprawa Leandro odbija się na jednym z dziennikarzy. Chodzi o 15-letniego Marcela Kowalczuka z portalu podkarpacielive.pl, który na początku lipca przeprowadził wywiad z Leandro. - Nie chciałem atakować klubu, wszystko, co napisałem to prawda. Jeżeli ktoś mówi, że to nieprawda, proszę bardzo, niech mi spojrzy prosto w oczy i to powie. Moja sytuacja wyglądała tak, że słyszałem "na mieście", że umowa ze mną nie zostanie przedłużona. Słyszałem takie plotki, a chyba nie tak to powinno wyglądać. Gdy nie chcesz z kimś przedłużać kontraktu - to go po o tym poinformuj. O to mam pretensje - powiedział.
- Uważam, że prezes raczej nie powinien pisać o takich sprawach w social mediach. Jeżeli już - to klub powinien wydać oficjalny komunikat. Dlatego uważam, że to wszystko było niepotrzebne. Ja jeszcze raz podkreślę, nikogo nie chciałem atakować, bardzo spokojnie napisałem, jak było. Na drugi dzień pojawiła się informacja oficjalna, że Leo nie przedłużył kontraktu ze Stalą Mielec. Bardzo chciałem zostać w klubie, bo zawsze był dla mnie bardzo ważny - dodawał Brazylijczyk.
Jak się okazało, wywiad przeprowadzony przez 15-latka miał pewne skutki, ponieważ młody dziennikarz nie otrzymał akredytacji prasowej od Stali na sezon 24/25. "Niestety pomimo starań nie otrzymałem akredytacji na mecze Stali w sezonie 24/25. Nie będę mógł uczestniczyć jako dziennikarz, zadawać pytań na konferencji itd. Szanuje decyzje klubu. W dalszym ciągu będę działał, ponieważ to moja wielka pasja. Pozdrawiam serdecznie" - napisał krótko Kowalczuk na portalu X.
W mediach społecznościowych zrobiło się dosyć spore zamieszanie, a większość osób stanęła po stronie 15-letniego dziennikarza. "A Wam co? Marcel na każdym meczu waszym, dopinguje was, obiektywnie opisuje i nie możecie mu dać akredytacji? Serio?", "Stal strzeliła sobie tym ruchem w kolano", "to tak żałosne zachowanie ze strony klubu, że na samą myśl o tym jak postąpili czuję się niekomfortowo", Stalo, jesteś obrzydliwa" - to część wpisów i komentarzy pojawiających się pod postem Kowalczuka.
"A propos stawiania na młodzież, Stal Mielec nie dała akredytacji 14-letniemu dziennikarzowi (wcześniej miał). Akurat niedawno zrobił wywiad z piłkarzem Leonardo, który skrytykował prezesa Klimka. I pyk, zbieg okoliczności" - skomentował krótko Marek Wawrzynowski z "Przeglądu Sportowego".
Na wpis 15-letniego Kowalczuka zareagował prezes Jacek Klimek. "Marcel, dla wszystkich stron wszystkie ustalenia były jasne, niestety Ty chcesz budować popularność na tym, że uderzysz w klub. Trudno, Twoja decyzja. Nie dawaj się wkręcać w spory, które Ciebie nie dotyczą. Trzymam za Ciebie kciuki. Rób swoje" - napisał prezes Stali.
Warto przypomnieć, że w październiku zeszłego roku po meczu Stali Mielec z Wartą Poznań Kowalczuk zadał istotne pytanie trenerowi Kamilowi Kieresiowi. - Chciałem zapytać pana wprost: jaki ma pan plan na wyjście z tego kryzysu, bo już tak trzeba o tym mówić? - stwierdził dziennikarz. - Słuchaj młody człowieku, z perspektywy mojej pracy, czyli trzynastu lat, to ta praca polega na tym, że są takie momenty, gdzie np. robisz sukces, awans, a są też takie chwile, gdzie są dołki i to poważne dołki - odpowiedział Kiereś.