Nowy właściciel Polonii Warszawa: Prawdziwy kibic Legii powinien kibicować Polonii

Gregoire Nitot, nowy właściciel Polonii Warszawa, opowiedział w rozmowie ze Sport.pl m.in. o pierwszych miesiącach zarządzania klubem, krytyce, jaka spadła na niego ze strony kibiców Legii i pomysłach na zmiany w Polonii.

Minęło kilka miesięcy od momentu, gdy zainwestował pan w Polonię Warszawa. Jakie są pana pierwsze wrażenia z bycia właścicielem klubu piłkarskiego?

Nie wiedziałem, że będzie aż tyle pracy. Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Pracują tu świetni ludzie, klub ma duży potencjał. Przez te trzy miesiące udało się załatwić kilka spraw, ale jeszcze więcej jest do zrobienia.

Zobacz wideo Marek Papszun tłumaczy tajemnice sukcesu Rakowa. "Polska jest zacofana w szkoleniu"

Co udało się już zrobić?

Działalność klubu podzieliłbym na trzy działy: administracyjny, sportowy i biznesowy. Najbardziej pozytywne zmiany zaszły w dziale sportowym. Trenerem został Wojciech Szymanek, mam z nim bardzo dobry kontakt. Szukaliśmy też dyrektora sportowego, który znajdzie dla nas nowych zawodników. Rozstaliśmy się z 3/4 składu, zatrudniliśmy 15 nowych piłkarzy. Dyrektorem wybrałem Piotra Kosiorowskiego, bo szukałem człowieka, który zna Polonię, jej środowisko. Jestem bardzo zadowolony z pracy trenera i dyrektora. Zespół gra coraz lepiej. Wiem jednak, że wciąż jest bardzo dużo do zrobienia na polu sportowym, łącznie z akademią i rezerwami.

Co się zmieniło w administracji?

Dział administracyjny też wymagał wielkich zmian. Gdy kupowaliśmy klub, był wielki chaos, brakowało np. księgowych, bo ci nie otrzymywali pieniędzy przez kilka miesięcy. Musieliśmy zrobić porządek w finansach. Dalej jest tu dużo pracy.

Jest jeszcze dział biznes, który na razie funkcjonuje poniżej moich oczekiwań. W klubie piłkarskim dział ten finansuje dział sportowy. Ten drugi wydaje pieniądze na zawodników, trenerów. Ten pierwszy musi gromadzić pieniądze od kibiców, sponsorów, by finansować klub. Na dziś jesteśmy razem ze spółką Sii Polska jedynymi finansującymi Polonię. Mam świadomość, że beze mnie nie byłoby teraz Polonii.

Jeśli chodzi o bilety, myślałem, że za lepszymi wynikami pójdzie większe zainteresowanie kibiców naszymi meczami. Niestety przyszła pandemia i nie możemy całkowicie zapełnić stadionu. Na 1700 miejsc, które możemy sprzedać, przychodzi czasem niewiele ponad 1000 osób. Musimy nad tym mocno pracować, by było więcej widzów. W tym celu prowadzimy bar Czarna Koszula, chcemy stworzyć Polonia TV z transmisjami spotkań. Chcemy więcej zarabiać na biletach, w tym VIP-owskich. Problemem jest to, że nie mamy loży. Tam nasi partnerzy mogliby zapraszać swoich klientów, kontrahentów. Wiele nam brakuje, by dział biznesowy był w stanie współfinansować klub.

Od dawna chciał pan mieć swój klub piłkarski?

Najpierw chciałem być piłkarzem. W dzieciństwie grałem w jednym z paryskich klubów. Miałem 15-16 lat, gdy pierwszy raz zamarzyłem, by zostać prezesem, właścicielem klubu. Po latach udało mi się spełnić to marzenie.

Ktoś patrzący z boku mógłby pomyśleć: ma pan cenioną firmę, pieniądze, mieszka w Polsce od wielu lat. Po co panu klub piłkarski, który stwarza mnóstwo problemów?

Prywatnie mam dziś 10 mln złotych. Zastanawiałem się, gdzie te pieniądze zainwestować. Mogłem być jak inni, którzy kupują luksusowe zegarki, samochody. Mnie to w ogóle nie kręci. Wolę np. mieszkać na wycieczce w hostelu niż w ekskluzywnym hotelu. Mam samochód i dom, które mi wystarczają. Wiele osób inwestuje w nieruchomości, kupuje mieszkania, by wynajmować.

Nie potrzebuje tak wielkich pieniędzy do życia. Zainwestowałem w mały pensjonat na Kaszubach. Jestem z Paryża, mieszkałem nad Sekwaną i myślałem, że może zbuduję na Wiśle statek-bar lub hotel. Najciekawszym pomysłem był dla mnie jednak klub piłkarski. Jeśli miałem inwestować w klub, to tylko w Warszawie. Tu mieszkam, to moje miasto. Już dwa lata temu kontaktowałem się z władzami Polonii, pytałem, czy można ją kupić. Akcjonariusze chcieli jednak za dużo za swoje akcje. Wolałem zapłacić im mniej, a więcej zainwestować w sam klub. Wróciłem do tematu kupna Polonii w listopadzie ubiegłego roku i wtedy udało się dogadać. Wiedziałem, że klub jest w tragicznej sytuacji i trzeba działać. Nie było ciekawszego projektu, na który mogę wydać 10 mln złotych. Dlatego kupiłem Polonię.

Gdy w lutym pojawiły się pierwsze informacje, ze chce pan przejąć Polonię, kibice Legii masowo zaczęli wystawiać Sii negatywne komentarze w internecie, potem pojawił się transparent skierowany do pana na trybunie Legii [„Panie Nitot. Nie jest za późno, żeby się wycofać. Masz jeszcze klientów, przedsiębiorstwo jeszcze funkcjonuje” - przyp. red.]. Czy był pan tym zaskoczony?

Tak, byłem tym zaskoczony. Domyślam się, że to działanie młodych osób, bardzo fanatycznych. Też byłem takim kibicem. Ten transparent nie był mądry. W Sii rozrzucono nawet kartki A4 z pogróżkami od kibiców Legii. Grozili mojej rodzinie. Zgłosiliśmy to na policję, ale skończyło się chyba na niczym. Złe emocje na szczęście opadły.

Nie mam nic do Legii. Oczywiście wolę Polonię, ale to nie znaczy, że mam w sobie jakąś nienawiść do Legii. Wielu moich znajomych jej kibicuje. Polonia, mały klub w trzeciej lidze, powinna być obojętna kibicom Legii. Ci bardziej powinni zajmować się rywalizacją w ekstraklasie z Lechem, Górnikiem czy Jagiellonią. Powiem więcej, prawdziwy kibic Legii powinien kibicować Polonii. Jeśli wrócimy do ekstraklasy, Legia także na tym zyska. Za co fani tak kochają futbol? Za emocje. Największe emocje są na derbach albo w spotkaniu między największymi rywalami, jak Barcelona - Real. Dlatego kibicowi Legii powinno zależeć na tym, by Polonia się odbudowała. Derby pomogą obu klubom. Przyciągną zainteresowanie mediów, sponsorów.

Jak zareagowała pańska rodzina na wieść, że kupuje pan klub piłkarski?

Rozmowy z żoną były bardzo trudne. Powiedziała, że rozstanie się ze mną, jeśli kupię klub piłkarski. Mówiła, że powinienem te pieniądze przeznaczyć na rodzinę, na dzieci. To były ostre kłótnie. Dla niej to był kompletny absurd, by kupować klub. Powoli zacząłem jej tłumaczyć, dlaczego tak zdecydowałem. Teraz sama pojawia się na meczach Polonii. Widzi, że to ciekawy projekt. Ale pierwsze rozmowy na ten temat były ciężkie. Strasznie bała się tego, że kibice mogą zagrażać naszej rodzinie.

A jak na ten pomysł zareagowali pana współpracownicy z Sii?

Gdy pojawiły się wpisy hejterów w internecie o naszej firmie, potem ten transparent na Legii, kilku współpracowników zaczęło zwracać uwagę, że stracimy klientów, a pracownicy odejdą i nie będziemy mogli znaleźć nowych. To zamieszanie trwało na szczęście krótko. Byłem spokojny. Wiedziałem, że ta fala krytyki minie. I minęła, pojawiło się w zamian wiele pozytywnych komentarzy, już nie od fanatyków Legii. Spółka Sii zyskała rozgłos.

Nie bał się pan o PR firmy w momencie przejęcia Polonii? Futbol kojarzy się w Polsce często negatywnie, z zadymami, korupcją, słabym poziomem.

Myślałem, że wpływ Polonii na Sii będzie zerowy. Firma i klub jako dwa oddzielne byty. Stało się inaczej. Wiele osób z Sii pomaga jednak Polonii. Głównie w zakresie marketingu, IT, administracji, prawnie. Nie byłem świadomy, że to wsparcie będzie tak potrzebne. Ostatecznie to bardziej Sii pomaga Polonii, ale klub także trochę wzmocnił firmę PR-owo. Na pewno futbol nie ma negatywnego wpływu na nasz biznes.

Po tym hejcie, jaki spadł na pana, miał pan wątpliwości, czy to dobry pomysł, by przejmować Polonię?

Nie, ale mnóstwo ludzi wokół mnie miało obawy. Dyrektorzy w Sii mówili, że to będzie miało zły wpływ na firmę. Znajomi też byli sceptyczni. Nikt mi nie powiedział, że to dobry pomysł. Wszyscy mi odradzali kupna klubu, mówili, że jestem głupi, bo będę miał problemy z kibicami i stracę pieniądze. Jestem od początku świadomy, że muszę dużo zainwestować w Polonię - 10 mln złotych, a może i więcej. Jeśli dzięki temu uda się uratować ten klub, to będzie to ogromny sukces, także mój życiowy. Mimo, że ludzie odradzali mi kupno Polonii, wiedziałem, że chcę spróbować. Traktuję to też jako okazję, żeby spełnić swoje marzenie o prowadzeniu klubu piłkarskiego z wielką historią i dużym potencjałem. Może za 30 lat uznam, że był to ogromny błąd, ale dziś dam z siebie wszystko, by Polonia została odbudowana.

Ile pan już zainwestował w Polonię?

Wpłaciłem już 3,4 mln złotych. Spłaciłem długi, które sięgały ponad 2 mln złotych. To były długi wobec miasta, piłkarzy, ZUS-u, Urzędu Skarbowego. Podwyższyłem kapitał klubu jako spółki, czekamy na kolejną emisję. Polonia kosztuje mnie miesięcznie ponad 200 tys. złotych. Sii jako główny sponsor daje milion złotych rocznie. Dziś wydałem już prawie 4 mln, a w następnych latach będzie to jeszcze 6 mln.

Czy będzie pan szukał innych sponsorów do klubu?

Na pewno tak. Jeszcze tym się nie zajmowaliśmy, ale jest taki plan. Musimy się przygotować do tego, co możemy zaoferować takim sponsorom. Np. logo na koszulkach, na stadionie, w Polonia TV. Muszą też powstać loże na stadionie, trzeba sprzedawać więcej biletów VIP. Inaczej Polonia za cztery-pięć lat znów może zbankrutować.

Gdyby odezwał się do pana inwestor z Kataru, tak jak w PSG, któremu pan kibicuje, to przyjąłby go pan do Polonii?

Jeśli bogaty sponsor zainteresuje się Polonią, to chętnie nawiążę współpracę, ale pod pewnymi warunkami. Cenię wolność, lubię decydować. Nie interesowałoby mnie wydać na Polonię 10 mln złotych i nie mieć władzy w klubie. Może być inny właściciel, ale wtedy beze mnie. Wolę podejmować decyzje, odpowiadać za nie. Jeśli więc ktoś bogaty zgodziłby się zainwestować w Polonię, ale zostawić mi władzę, to nie miałby nic przeciwko.

Za kilka lat może się okazać, że wydałem na klub 10 mln złotych albo i więcej, do tego Sii wpłaciła pięć mln złotych i nie mamy już więcej pieniędzy na Polonię. Mogę też mieć dość hejtu i krytyki. Albo poczuję, że nie da się uratować tego klubu, przez co rozumiem, że Polonia wróci do ekstraklasy a przede wszystkim będzie w stanie żyć bez mojego comiesięcznego finansowania i będzie sama się finansować przez kibiców i sponsorów. Gdyby zrealizowała się jedna z tych złych wizji, to oddam za darmo Polonię temu, kto będzie chciał w nią zainwestować.

Zrobię wszystko, by uratować Polonię. Wiem jednak, że na dziś możliwe są dwa rozwiązania. Pierwsze zakłada, że wrócimy do ekstraklasy, klub będzie stabilny finansowo, wszystko pójdzie po naszej myśli. W drugim nie możemy awansować z niższych lig, nie mam więcej pieniędzy, klub znów bankrutuje. Uważam, że na dziś jest 50-50, który ze scenariuszy zrealizuje się. Jeśli zabraknie mi pieniędzy, okaże się, że straciłem 10 mln złotych, byłem głupi, to ogłoszę o tym w mediach, będę szukał nowego właściciela. I będę życzył mu powodzenia.

Czy jest jakiś klub w Polsce lub w Europie, na którym chciałby pan, żeby Polonia wzorowała się?

Nie znam aż tak dobrze polskiej piłki, by móc to ocenić. Mieszkam w Polsce od 15 lat, a jedyna drużyna, na której mecze zdarzało mi się do niedawna chodzić, to tylko Legia Warszawa. Mniej podoba mi się model organizacyjny klubu, ale wspieram go, gdy gra w Europie, gdy rywalizuje w ekstraklasie. Dla mnie Legia powinna być jednak na dużo wyższym poziomie. To bogaty klub, ma piękny stadion, wielu sponsorów, ogromny potencjał. Brakuje tam stabilizacji, zespół za często zmienia zawodników i trenerów.

Jestem pod wrażeniem Warty Poznań. Awansowała ostatnio do ekstraklasy, fajnie się rozwija, nie ma wielkiego budżetu. Szanuję taki sposób rozwoju. Jeśli chodzi o Europę, to nie identyfikuje się z tym, jak wygląda dziś PSG. Katarczycy wydają ogromne pieniądze na transfery, często bezsensowne, a potem oddają piłkarzy za darmo lub za niewielkie kwoty. Gdy miałem 8-10 lat, chodziłem z Tatą na stadion PSG, ale to był inny klub niż dzisiaj. Wolę zdrowy klub, a nie zarządzany jak PSG czy Manchester City. PSG jest prowadzone w absurdalny sposób. Na pewno wzorem dla wszystkich pod względem zarządzania może być Bayern Monachium. Także Lyon, choć nie jest tak mocny jak w poprzednich latach, nawet jeśli niedawno grał w półfinale Ligi Mistrzów.

Jak wyglądają rozmowy z miastem na temat rozbudowy stadionu?

Obecnie nie ma zbyt wielu rozmów między nami w tym konkretnym temacie. To nie jest nasz stadion i to ogromny problem Polonii. Nie jesteśmy u siebie gospodarzem. Staram się przekonać rządzących miastem, by przekazali nam władzę nad obiektem, ale na razie moje prośby pozostają bez pozytywnej odpowiedzi. Stadion to dla klubu najważniejsze narzędzie pracy. Mamy tam małe biura na poddaszu, pracownicy ledwo się w nich mieszczą. Na dole są pomieszczenia należące do miejskiego stowarzyszenia Aktywna Warszawa. Ten stadion jest używany nie tylko przez nas, ale też kilka innych instytucji.

Bardzo chcielibyśmy jako Polonia Warszawa S.A. zarządzać tym obiektem. Przekazanie nam go nic miasta nie będzie kosztować. Czekamy na zmianę decyzji.  Jeśli chodzi o rozbudowę, to obawiam się, że z powodu pandemii władze miejskie będą miały problem ze środkami. Z tego co wiem, chcą skorzystać z modelu partnerstwa publiczno-prywatnego, wysłać zapytanie ofertowe na rynek. Nie wiem, czy już się tym zajęli, ale chyba warto spróbować. Sprawdzić, czy znajdzie się zainteresowany tym inwestor. Sytuacja ze stadionem jest dla nas bardzo ważna. Polonia zniknie, jeśli nie będzie nim zarządzać i nie będzie na nim zarabiać. Z rozbudową stadionu nie musimy się śpieszyć, bo na razie gramy na poziomie trzeciej ligi. Gdy wrócimy do ekstraklasy, może Polonia będzie w stanie sama rozbudować stadion? Dziś nie bylibyśmy na to gotowi, ale może uda się za kilka lat.

W sierpniu gdy kibice narzekali na ceny biletów, powiedział pan: „Jeżeli kibice narzekają, że to za dużo, mam to w dupie, naprawdę. Jeżeli ich nie stać, niech nie przychodzą na mecz.”. Był pan za tą wypowiedź krytykowany. Żałuje pan tych słów?

Tak, żałuję i przepraszam. Generalnie lubię być szczery, mówić to, co myślę. Tak wtedy pomyślałem. Płacę co miesiąc ponad 200 tys. złotych na Polonię. Chciałbym, żeby chociaż w części także kibice finansowali nasz klub. Musimy zarabiać na dniach meczowych. Nie stać mnie na to, by w każdym takim dniu generować straty. Mamy ograniczoną pojemność stadionu z powodu pandemii. Bilet można dziś kupić za 30 zł. Nie jest to drogo. Nie powinienem jednak mówić, że „mam to w dupie”. To był mój błąd, takimi słowami nie powinienem się posługiwać.

Muszę uważać, jakich słów dobieram. Nie jest to moja mocna strona, bo zwykle mówię to, co pomyślę. Dziękuję za krytykę. Zależy mi na Polonii, na jej kibicach. Chcę, byśmy tworzyli jedną rodzinę. Chętnie rozdałbym fanom bilety za darmo.

Gdybyśmy mieli jeszcze kilku sponsorów, loże vipowskie, opływali w luksusach, to nie byłoby problemu. Niestety żyjemy w innych realiach, Polonia potrzebuje pieniędzy także od kibiców. Ja chcę wszystkiego, co najlepsze dla klubu. Kibic może narzekać, ale alternatywą może być kolejne bankructwo, jeśli wszyscy nie wesprzemy klubu. Dziś wiem, że powinienem inaczej komunikować się z fanami, użyć innych słów. Te ceny, które wywołały tyle kontrowersji, to też efekt pandemii. Gdybym mógł sprzedawać bilety na cały stadion, ceny byłyby niższe. Dzień meczowy kosztuje nas około 25 tys. złotych, a zarabiamy dziś około 30 tys. złotych. Wychodzimy prawie na styk.

Wypowiada się pan z szacunkiem o Legii. Czy miał pan okazję spotkać się z Dariuszem Mioduskim?

Jeszcze nie. Byliśmy umówieni kilka miesięcy temu, ale spotkanie zostało odwołane z powodu pandemii. Może uda nam się spotkać przy okazji meczu Polonia - Legia II w listopadzie. Planujemy zaprosić go na to spotkanie. Mam nadzieję zobaczyć się z nim przy Konwiktorskiej.

Niedawno odbyły się derby Poznania Warta - Lech. Kibice usiedli obok siebie, bo od dawna żyją jak dobrzy sąsiedzi. Czy podobna sytuacja jest kiedykolwiek możliwa w Warszawie?

Marzę o tym. Oczywiście dobrze, by była rywalizacja między drużynami, fanami obu zespołów. Ale jednocześnie chce by między nami był szacunek i tolerancja.  Chciałbym zaprosić po derbach kibiców Legii do naszego baru Czarna Koszula, rozmawiać z nimi. Nie wiem, skąd ta nienawiść między kibicami. To jest niezdrowe. Gdy byłem aktywnym fanem PSG, wrogiem numerem jeden była Marsylia. Znam dziesiątki brzydkich piosenek o niej. Można rywalizować, ale bez przekraczania pewnych granic. Bez agresji, zwłaszcza fizycznej. W europejskich pucharach trzymałem kciuki za Marsylię, a inni koledzy nie. Nigdy tego nie rozumiałem.

Piłka nożna nie powinna wywoływać tak skrajnych emocji. To nie jest wojna, po drugiej stronie jest inny klub, kibice, a nie Hitler lub Stalin. Marzę o tym, by Polonia i Legia były jak Lech i Warta. Jeśli ktoś lubi się bić, nie ma sprawy, można wynająć odpowiednią salę do tego. 99 procent kibiców nie chce takiej agresji. Nasze dzieci grające w Akademii muszą uważać, gdy jadą przez miasto w koszulkach Polonii. Są zaczepiane. Nie rozumiem tego, to kompletny absurd.

Polonia ma mniej kibiców niż Legia. Jak chce pan ich zdobywać?

Wielu kibiców to kibice sukcesu. Tak jest wszędzie na świecie. Mam nadzieję, że im lepsze wyniki Polonia będzie osiągać, tym zainteresowanie fanów będzie większe. Chcemy stworzyć fajną atmosferę na meczach przy Konwiktorskiej. Chcemy, by na naszych trybunach panowała tolerancja, szacunek, by było bezpiecznie. Zapraszamy ludzi młodych, starszych, o różnych poglądach politycznych. Każdego. Będziemy rozwijać klubowy marketing, kręcić filmy. Może obok spotkań piłkarskich zorganizujemy atrakcje dla dzieci, koncerty. Wszystko, by przyciągnąć kibiców.

Pod wywiadami z panem można przeczytać komentarze kibiców pełne nadziei. Czuje pan odpowiedzialność?

Tak, ale wobec siebie, a nie kibiców. Jeśli za kilka lat klub znów będzie bankrutował, to będzie moja osobista porażka. Biorę pełną odpowiedzialność za Polonię. Wiem, że nasz sukces zależy od pracy zespołu, wszystkich pracowników oraz od kibiców. Bez kibiców nie osiągniemy sukcesu.

Cel na ten sezon to awans do drugiej ligi?

Drużyna jest kompletnie inna niż w poprzednim sezonie. Początkowo zakładałem, że uda się wywalczyć awans w ciągu dwóch najbliższych sezonów. Idzie nam jednak tak dobrze, że jest możliwe, by awansować już w tym sezonie.

Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl.

Przeczytaj też:

Więcej o:
Copyright © Agora SA