Nadszedł moment sprawdzenia w ekstraklasie! "Jest to sytuacja bezprecedensowa"

Co z prawdziwością stwierdzenia, że ściany pomagają gospodarzom, jaki wpływ na pojawianie się kontuzji ma stres, czy puste stadiony to szansa dla "mistrzów treningu" i jak skorzystają na tym młodzi piłkarze - na te pytania przed wznowieniem meczów Ekstraklasy odpowiada Daria Abramowicz, psycholog sportowy.

Dawid Szymczak: Gdy rozmawialiśmy w marcu, mówiła pani, że koronawirus postawił sportowców w bardzo wymagającej sytuacji. Najgorsze już za nimi?

Daria Abramowicz: - To zależy od kilku czynników. Dla zdecydowanej większości osób najtrudniejszy był pierwszy moment, bo byliśmy zaskoczeni. Pojawił się szok. Sportowcy też musieli zmienić swój sposób funkcjonowania i dostosować do nowej sytuacji. Pojawiały się kolejne informacje o przesuwaniu lub odwoływaniu imprez sportowych. Ważne było wtedy rozmawianie o celach, by przeformułować je z uwagi na tak wiele zmian. Trzeba było przyjrzeć się temu, co stoi teraz na horyzoncie, żeby zadbać o poczucie sensu. Wiele osób zadawało wtedy pytania: "dobra, ale po co ja teraz trenuję? Po co to robię?". Kolejnym etapem było zaakceptowanie tej nowej normalności. Krystalizowały się już daty powrotów i pod nie już planowano przygotowania. I wreszcie - następuje powrót do sportu. Jeśli chodzi o budowanie zespołu, utrzymywanie relacji w drużynach, powrót bodźców, obciążeń i pojawienia się nowych realiów rozgrywania meczów, jest to czas absolutnie kluczowy. Teraz przychodzi moment sprawdzenia. Bardzo dobrze będzie widać, jak poszczególne kluby przepracowały ten czas. 

Zobacz wideo Co z obecnością kibiców na meczach ekstraklasy? Premier: Pracujemy nad protokołami

Również pod kątem mentalnym?

- Zdecydowanie.

Po czym poznamy jak, kto pracował?

- Choćby po jakości gry i utrzymaniu stabilności z meczu na mecz. Będzie to również widać po indywidualnej dyspozycji zawodników - z jakim poziomem wyjdą na boiska i jak ten poziom będzie się zmieniał. Także po kontuzjach, które albo będą, albo nie będą występowały. Szeroko pojęta praca psychologiczna jest kluczowa, żeby odpowiednio przygotować się do powrotu do pracy na murawie i korzystać z możliwości, które daje.

Skoro przy kontuzjach jesteśmy. Przykład Bundesligi pokazuje, że mogą teraz pojawiać się częściej. Jest też wiele badań pokazujących, że psychologia ma spory wpływ choćby na nawroty urazów. Z czego to wynika?

- Stres i zwiększone napięcie są czynnikami zwiększającymi prawdopodobieństwo wystąpienia kontuzji. Patrzymy dzisiaj na ekstraklasę z perspektywy jej powrotu i koronawirusa - wraz z wystąpieniem epidemii wiele bodźców zniknęło. Teraz wracają. Wiele w krótkim czasie, z niewielkim czasem na regenerację. Nie było normalnego okresu przygotowawczego, dlatego rozumiem trenerów przygotowania motorycznego, którzy mówią, że mieli bardzo utrudnione warunki do przygotowania zawodników. A to wszystko zwiększa poziom stresu i obciąża układ nerwowy. Sam poziom lęku przed kontuzją też wpływa na częstotliwość ich występowania. Z pewnością ryzyko jej odniesienia może być teraz większe.

Dużo będzie zależało od poszczególnych zawodników. Kilku będzie pewnie tak spragnionych gry, że żadnym ryzykiem nie będzie sobie zaprzątało głowy. Byle już grać i tyle.

- Robert Lewandowski powiedział, że miał czas, żeby w kilka tygodni doprowadzić się do takiego stanu etapu przygotowania fizycznego, na który normalnie pracowałby kilka miesięcy. I znów - wracam do tego, co mówiłam na początku - nadchodzi czas sprawdzenia. To jak piłkarze będą wracać do rywalizacji, zależy od tego, jak pracowali w czasie przerwy.

Wrócą na puste stadiony. To dobry moment dla zawodników, którzy świetnie prezentują się na treningach, a później nie potrafią przełożyć tej dyspozycji na mecze?

- Piłkarze są przyzwyczajeni do grania z dopingiem. Wielu mówi, że gra dla kibiców, więc na pewno ta sytuacja jest dla nich nowa, zaskakująca i nie są do niej przyzwyczajeni. To bez wątpienia. Ale z drugiej strony, rzeczywiście są zawodnicy, dla których obecność kibiców i specyfika dopingu w piłce nożnej stanowi wyzwanie. Są badania, które pokazują, jak granie u siebie wpływa na jakość zawodników i ich poziom stresu. Okazuje się, że w przypadku juniorów granie u siebie jest trudniejsze. Wtedy pojawiają się u nich większe emocje, bo czują, że oczekiwania są większe. Z kolei na poziomie seniorskim potocznie mówi się, że ściany pomagają gospodarzom. I rzeczywiście potwierdzają to wyniki badań. Rola kibiców jest więc istotna. Jednym doping pomaga, drugich nie tylko negatywne reakcje z trybun, jak gwizdanie czy buczenie, ogranicza.

Więc może to niezły czas dla młodych piłkarzy? Przesiadka między treningiem a meczem z kibicami?

- Bardzo często młodzi zawodnicy wchodzą na wysoki, seniorski poziom z warunków treningowych, ewentualnie sparingów. Wtedy atmosfera na trybunach, specyfika dopingu w piłce nożnej, mocno na nich wpływa. Teraz, gdy meczom będzie towarzyszył inny poziom napięcia, jest rzeczywiście taki etap przejściowy. Można to postrzegać jako szansę: gram w lidze, towarzyszy temu mobilizacja, a okoliczności sprzyjają, żebym zaprezentował się z dobrej strony.

A możemy wciąż mówić, że ściany pomagają gospodarzom, skoro są puste?

- Jest to sytuacja bezprecedensowa. Nie ma jeszcze badań psychologicznych na ten temat, więc trudno opisać zależności.

Są statystyki z Bundesligi, choć próba badawcza jest niewielka. Po wznowieniu rozgrywek gospodarze wygrywają jedną trzecią meczów mniej. Z 43 procent ich szanse na zwycięstwo spadły do 13 procent. Są piłkarze, którzy mają wiele rytuałów związanych z meczami u siebie: jadą na stadion zawsze tą samą drogą, parkują w danym miejscu, siadają w tym samym miejscu w szatni. To wciąż może im pomagać?

- Warto w tym miejscu oddzielić kwestię wsparcia kibiców od przesądów, bo w obu przypadkach działają zupełnie inne mechanizmy. Jeśli chodzi o statystyki - wiele czynników może mieć na nie wpływ. Obecność kibiców ma znaczenie choćby dlatego, że zawodnicy są do nich przyzwyczajeni. Warunki są wtedy znane. Szukając różnic w graniu u siebie i na wyjeździe, możemy natomiast zwrócić uwagę, że zespół grający u siebie jest przyzwyczajony do rutyn związanych z obostrzeniami. Ma z nimi do czynienia na co dzień, czuje się w nich w miarę bezpiecznie. Zespół grający na wyjeździe wchodzi w przestrzeń mniej zbadaną. Więcej ma nowych czynników. Może to naruszać poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Aczkolwiek myślę, że potrzebne są dokładne badania, które mogą to potwierdzić.

To w ogóle moment, w którym wiele aspektów można zbadać.

- Zdecydowanie. Możemy chociażby poznać czynniki, które wpływają na poziom napięcia i postawę sportowców w różnych momentach. Dowiemy się więcej o stresie, napięciu, oczekiwaniach. Na ile logistyka ma znaczenie, jak poczucie bezpieczeństwa sportowców przekłada się na wyniki, jak je kształtować, jaką rolę odgrywa sieć wsparcia społecznego, czyli bliscy i zespół. Zbadamy wątek relacji zespół-rywalizacja-publiczność.

Myślę, że już całkiem sporo dowiedzieliśmy się o sportowcach. Parę masek spadło przy okazji podejścia do kwarantanny i odpowiedzialności w tym czasie.

- Bardzo ciekawe było też to jak sportowcy zarządzali w tym czasie sobą i swoim czasem. Ta sytuacja pokazała, jak ważny jest wpływ życia pozasportowego na końcowy wynik.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.