• Link został skopiowany

Wściekli kibice Legii Warszawa wskazali największego winnego. "Nie znasz się na tym, kudłaty nie znasz się na tym"

"Mioduski gdzie jest mistrzostwo?!", "Nie znasz się na tym, kudłaty nie znasz się na tym" czy "To mistrzostwo już mieliście, ale wszystko z*ebaliście", to tylko niektóre okrzyki, jakie towarzyszyły piłkarzom Legii po zremisowanym meczu z Zagłębiem Lubin (2:2). Towarzyszyły im też ogłuszające gwizdy. Drużyna Aleksandara Vukovicia nie obroniła mistrzostwa Polski, które trafiło do Piasta Gliwice.
KUBA ATYS

Ogłuszające gwizdy, piłkarze na kolanach, „Legia grać, ku*wa mać!”, „To mistrzostwo już mieliście, ale wszystko z*ebaliście”, „Mioduski zmieniaj prezesa”, „Mioduski, gdzie jest mistrzostwo?! czy „Amatorzy bez ambicji” – w przygnębiającej atmosferze i towarzystwie wymienionych okrzyków byli mistrzowie Polski zakończyli sezon Ekstraklasy. Byli, bo remis z Zagłębiem Lubin oraz zwycięstwo Piasta z Lechem Poznań (1:0) dało tytuł gliwiczanom. Niedzielny mecz w Warszawie zaczął się z akcentem pozytywnym, ale skończył w niemal żałobnej atmosferze. Ale po kolei…

Zobacz wideo

Bez(nadzieja) na początku

- Trzymaj, będziesz miał na pamiątkę – mówił ojciec do syna pod oficjalnym sklepem Legii Warszawa, wręczając mu szalik. – I jak? Jakim składem Lech? – dopytywał się rozmawiający obok przez telefon mężczyzna. Kibice warszawiaków – wbrew układowi tabeli– na kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem spotkania wierzyli w obronę tytułu. Nie czuć było zrezygnowania czy strachu, a nadzieję i gorączkowe oczekiwanie.  Kilka tysięcy fanów zgromadzonych na „Żylecie”, trybunie najzagorzalszych kibiców Legii, powitało gospodarzy gromkimi okrzykami i owacją na stojąco. Atmosfera była podniosła, jak przystało na starcie decydujące o losach mistrzostwa Polski. Przejawów kibicowskiej żałoby przed pierwszym gwizdkiem Bartosza Frankowskiego nie było. Była nadzieja na cud, czyli wygraną Legii (traktowaną bardziej w kategoriach obowiązku) i stratę punktów Piasta na własnym boisku.

Nadzieję nie tylko było czuć, ale także widać, bo kibice gospodarzy umieścili ją na transparencie. Na początku piłkarze Legii Warszawa wychodząc na boisko mogli poczuć się zdezorientowani. Z trybun słychać było bowiem optymistyczne "mistrzem Polski jest Legia", ale pierwszy transparent wywieszony przez kibiców miał bardziej negatywny wydźwięk. "Beznadzieja" - widniał na nim taki napis.

Po chwili nastroje na trybunach uległy jednak zmianie, bo kibice z "Żylety" zaprezentowali drugą część oprawy, która zakryła połowę pierwszej, tworząc napis "Nadzieja".

Po pierwszym kwadransie niedzielnego spotkania można było stwierdzić, że nastroje na trybunach wydatnie przełożyły się na zaangażowanie piłkarzy Vukovicia. Gospodarze zaatakowali od samego początku, co chwila zagrażając bramce Konrada Forenca. Strzały Kaspra Hamalainena, Sebastiana Szymańskiego czy Cafu nie docierały jednak do celu. W przeciwieństwie do precyzyjnego uderzenia Carlitosa, który w 15. minucie wykorzystał podanie wspomnianego Hamalainena i pokonał bramkarza gości. Po trafieniu podbiegł do kibiców i kilkukrotnie uderzył się w pierś. Tam, gdzie na koszulce Legii znajduje się herb klubu. Trybuny eksplodowały, a przy bezbramkowym remisie Piasta z Lechem mistrzostwo zostawało w Warszawie.

Przez 11 minut po golu najlepszego strzelca Legii stadion przy Łazienkowskiej wyglądał tak, jakby Legia już zapewniła sobie tytuł. Przez 11 minut cały stadion był głośny tak, jak nie był od wielu kolejek. Ale właśnie – przez 11 minut. Bo potem na wszystkich sektorach w błyskawicznym tempie zaczęła rozprzestrzeniać się informacja o tym, że Piotr Parzyszek strzelił dziewiątego gola w sezonie, a Piast wyszedł na prowadzenie.

Najgorsze było jednak dopiero przed Legionistami. Kilka minut po golu Parzyszka w Gliwicach, w Warszawie bramkę zdobył Damjan Bohar, doprowadzając tym samym do wyrównania. I od tamtej pory podniosła atmosfera z trybun uleciał. Kibice mający miejsca poza „Żyletą” przestali oglądać na stojąco. Usiedli zrezygnowani, nie reagując na przyśpiewki intonowane przez najbardziej zagorzałych fanów. Rezygnacja narastała, a punkt kulminacyjny osiągnęła w 58. minucie, kiedy Patryk Szysz wykorzystał dokładne dogranie Alana Czerwińskiego, wyprowadzając gości na prowadzenie. Od tamtej pory fani nie wstawali już w ogóle, a na krótką chwilę zrezygnowana była także „Żyleta”.

„Legia grać, ku*wa mać!”

Im bliżej było końca spotkania, tym gorsza była atmosfera. O ile gwizdy żegnające schodzących z boiska Marko Vesovicia i Kaspra Hamalainena były dość nieśmiałe, to te towarzyszące opuszczającemu plac gry Domagojowi Antoliciowi prawdopodobnie dało się słyszeć także poza stadionem Legii. Na gwizdach się jednak nie skończyło, bo – po raz kolejny w tym sezonie – piłkarze warszawiaków usłyszeli gromkie „Legia grać, ku*wa mać!”.

 “Gdzie to mistrzostwo?! Mioduski, gdzie to mistrzostwo?!”

Później warszawscy kibice do gwizdów dołożyli elementy humorystyczne i pirotechniczne. Nucąc „always look on the bright side of life” (tłum. zawsze patrz na jasną stronę życia) odpalili race.

Następnie raz jeszcze zaintonowali „Legia grać, ku*wa mać”, by potem przejść do okrzyków wymierzonych w stronę Dariusza Mioduskiego. „Gdzie to mistrzostwo?! Mioduski, gdzie to mistrzostwo?!” – zaczęli. „Tego mistrza już mieliście, ale wszystko z*ebaliście” – kontynuowali. Poza tym wywiesili transparent z wiadomością do właściciela klubu.

Koniec był jeszcze smutniejszy, bo piłkarzy opuszczających plac gry pożegnało głośne "wypier*alać", a prezesa Mioduskiego obraźliwe "Nie znasz się na tym, kudłaty nie znasz się na tym". Legia w kompromitującym stylu zakończyła fatalny sezon, tracąc mistrzostwo Polski i prawo do gry w kwalifikacjach Ligi Mistrzów.

Więcej o:

WynikiTabela
Dodawanie komentarzy zostało wyłączone na czas ciszy wyborczej