Anglicy zwrócili uwagę na piłkarza ekstraklasy. "Polskie Leicester City"

"Syn Marka Hateleya, Tom, jest bliski "zrobienia Leicester" z Piastem Gliwice" - czytamy na łamach internetowego portalu dziennika "Daily Mail". Brytyjscy dziennikarze porównali drużynę Waldemara Fornalika do zespołu Leicester City, który w 2016 roku sensacyjnie wygrał Premier League.

Legia Warszawa, Lech Poznań, Lechia Gdańsk i Jagiellonia Białystok - przed sezonem Ekstraklasy te drużyny stawiane były w roli głównych faworytów do walki o mistrzostwo Polski. O ile Legia i Lechia w tej walce cały czas się liczą, to pozostałe zespoły nie mają w niej już szans. Szanse, i to bardzo duże, ma natomiast Piast Gliwice, na którego kilka miesięcy temu nikt nie stawiał. Forma i walka o wygranie polskiej ligi przez zespół, który jeszcze wiosną 2018 roku bronił się przed spadkiem, jest na tyle zaskakująca, że piszą o niej już nie tylko polskie, ale także zagraniczne media. Drużyna Waldemara Fornalika w tekście jednego z największych brytyjskich dzienników, "Daily Mail", została porównana do Leicester City, sensacyjnego mistrza Anglii z sezonu 2015/16. 

Zobacz wideo

"Mały polski klub, Piast Gliwice, jest o dwa mecze od "zrobienia" Leicester City" i wygrania ligi po raz pierwszy w historii" - czytamy w artykule Joe Bernsteina. "A pomocnikiem tego klubu jest 29-letni Tom Hateley, syn byłego piłkarza AC Milan i Glasgow Rangers oraz napastnika reprezentacji Anglii, Marka Hateleya" - dodaje brytyjski dziennikarz.

"To historia podobna do tej Leicester City"

- Mamy średni budżet, a w ostatnich latach klub zmagał się z wieloma problemami. Ale po powrocie z zimowej przerwy wygraliśmy 12 z 15 spotkań. Kiedy pokonaliśmy Legię w Warszawie, wszyscy zaczęli wierzyć, że mistrzostwo jest możliwe - przyznał Tom Hateley w rozmowie z "Daily Mail". - Rzeczywiście to historia podobna do tej Leicester City - dodał.

- Gramy w ustawieniu 4-4-1-1 z dwoma skrzydłowymi. Jestem pomocnikiem w stylu "box-to-box" (tłum. od bramki do bramki), numerem "8" - opisał system Piasta jego zawodnik, przechodząc do charakterystyki klubu, a także trenera Fornalika. - Trener w przeszłości był selekcjonerem reprezentacji Polski. Jest bardzo "taktyczny", nic nie pozostawia przypadkowi. W składzie panuje odpowiedni balans pomiędzy Polakami i obcokrajowcami. Mamy zawodników z Serbii, Hiszpanii, Słowenii czy Danii. Z przodu gra Joel Valencia, Ekwadorczyk, który został nominowany do nagrody piłkarza roku. 

"Czekolada nie smakuje tak samo"

W rozmowie z "Daily Mail" Hateley opisał atmosferę panującą na polskich stadionach i wypowiedział się na temat nauki języka polskiego . - Atmosfera w zespole jest dobra, często chodzimy razem na kolacje, a na boisku czujemy dużą pewność siebie, która pozwala częściej ryzykować, co zazwyczaj się opłaca.

- Atmosfera na polskich stadionach jest bardzo żywa, nieco bardziej onieśmielająca niż w Anglii czy Szkocji, dzięki ultrasom i pokazom pirotechnicznym. Ale my ogólnie mamy reputację rodzinnego klubu. Bilety na niedzielny mecz [ostatnie spotkanie sezonu z Lechem Poznań - red.] są już wyprzedane. 

- Zawsze chciałem spróbować innej kultury i stylu życia. Kiedy wróciliśmy do kraju po pobycie we Wrocławiu [Hateley grał w Śląsku Wrocław - dop. red.], urodziło się nam pierwsze dziecko, ale gdy zadzwonił telefon z propozycją powrotu do Polski i gry w Gliwicach, nie wahałem się. W końcu w Anglii czy Szkocji nie ma ultrasów i pirotechniki.

- Moja córka ma teraz trzy lata, chodzi do bardzo dobrego międzynarodowego przedszkola w Katowicach, gdzie mieszkamy (25 minut od Gliwic). Jedna z jej nauczycielek mówi po angielsku, jedna po polsku, więc już staje się dwujęzyczna! Ja sam brałem lekcję języka polskiego, kiedy jeszcze grałem we Wrocławiu. Moja żona po polsku potrafi się przywitać i podziękować, ale większość ludzi w Polsce i tak mówi po angielsku, co jest bardzo dobre. Na boisku wszyscy komunikujemy się jednak po polsku, ale polscy zawodnicy mówią także po angielsku, jeśli chcesz z nimi porozmawiać o czymś z dala od szatni.

- Największą różnicą jest najprawdopodobniej żywność. Czekolada nie smakuje tak samo, nie można dostać mleka Cadbury! Ale nic nie powstrzyma nas od cieszenia się czasem spędzonym tutaj. Przybycie do Polski zrobiło ze mnie bardziej wszechstronnego zawodnika, szczególnie w kontekście techniki i posiadania piłki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.