Obecnie trwa przerwa w rywalizacji klubowej, a do akcji wkroczyły reprezentacje narodowe. Już w piątek na boisku pojawią się Polacy. Ich rywalem będzie Portugalia. Kibice znad Wisły z niecierpliwością czekają na to starcie, ale już dzień wcześniej mogli liczyć na spore emocje piłkarskie. Wtedy to rozegrano pierwsze mecze 5. kolejki Ligi Narodów.
Ciekawie zapowiadało się m.in. spotkanie Francji z Izraelem. Obie drużyny dzieli aż 79. miejsc w rankingu FIFA - "Trójkolorowi" plasują się na 2., a rywale na 81. lokacie. Faworytem była więc ekipa Didiera Deschampsa. Wydawało się, że odniesie gładkie zwycięstwo i strzeli wiele goli. Doszło jednak do ogromnej sensacji. W meczu nie padła bowiem... ani jedna bramka, mimo że sporo okazji mieli gospodarze.
Potwierdzają to też statystyki - 24 sytuacje bramkowe przy tylko trzech rywali. Nie potrafili jednak sforsować defensywy Izraela. Znakomite okazje zmarnowali Randal Kolo Muani i N'Golo Kante. Widoczny był brak Kyliana Mbappe, który w reprezentacji był w stanie zrobić różnicę.
Mecz zdecydowanie zawiódł pod względem sportowym. Francuzi mogą mówić wręcz o kompromitacji, dla przyjezdnych remis to zdecydowanie sukces. O wiele więcej działo się za to na trybunach. "Fani gospodarzy buczeli i wygwizdywali izraelskich kibiców, którzy tłumnie zaczęli wręcz uciekać ze swojej trybuny. Skąd taka reakcja? Ponoć wcześniej zostali sprowokowani przez sympatyków gości" - pisał Michał Chmielewski ze Sport.pl. To efekt napięć na tle politycznym i kulturowym.
Bramki i to trzy padły za to w starciu Grecji z Anglią. Teoretycznie faworytem była druga z drużyn, a więc aktualny wicemistrz Europy, choć wyżej w tabeli LN byli rywale. I choć piłkarze Lee Carsleya nie zaprezentowali się widowiskowo, to wywiązali się z roli faworytów perfekcyjnie. Już w 7. minucie otworzyli wynik spotkania. Na listę strzelców wpisał się bowiem Ollie Watkins, który uderzył precyzyjnie w środek bramki, nie dając golkiperowi szans.
W kolejnych minutach Grecja próbowała wyrównać, ale brakowało skuteczności. Dobre strzały oddali Fotis Ioannidis i Konstantinos Tsimikas, ale Jordan Pickford popisał się jeszcze lepszymi interwencjami. Kolejne znakomite okazje mieli też Anglicy. Mowa o Rico Lewisie i Jude Bellinghamie. Tutaj też zabrakło szczęścia. W końcu jednak uśmiechnęło się ono do piłkarzy Carsleya. Samobójcze trafienie zaliczył bowiem Odysseas Vlachodimos. A już chwilę później na 3:0 podwyższył Curtis Jones. Zdobył widowiskowego gola... piętką.
O wiele bardziej otwartym spotkaniem, gdzie padło jeszcze więcej bramek, był mecz Słoweńców z Norwegami. Obie ekipy szybko zaczęły strzelanie, bo już w 4. minucie piłkę w siatce umieścił Antonio Nusa i wyprowadził gości na prowadzenie. Nieco ponad kwadrans później doszło do wyrównania. Doprowadził do niego Benjamin Sesko. Wszyscy zastanawiali się, kiedy moc pokaże Erling Haaland, największa gwiazda.
Miał kilka okazji, ale brakowało skuteczności. W końcu jednak i on zapisał się na liście strzelców. Piłkę wpakował do siatki tuż przed przerwą. Oddał strzał już z pierwszej piłki, z czym bramkarz nie miał szans. Tak więc Norwegia zeszła do szatni na prowadzeniu, ale na tym absolutnie zatrzymywać się nie zamierzała. I już w 59. minucie ponownie na listę strzelców pisał się kolega Haalanda, Nusa.
Gwiazda Manchesteru City nie chciała osiadać na laurach i zamierzała ponownie zaznaczyć obecność w tym meczu. I choć gola zdobyć się nie udało, to asystę już tak. W 83. minucie kapitalnie podał do Jensa Hauge, a ten bez większych problemów wbił piłkę między słupki.
W piątek zostaną rozegrane kolejne spotkania. W jednym z nich wystąpi wspomniana Polska. Początek o godzinie 20:45. Już teraz zapraszamy do śledzenia relacji na stronie głównej Sport.pl i w naszej aplikacji mobilnej.