Detektory lawinowe - nie tylko dla narciarzy

Według danych TOPR-u, podczas poszukiwań osób zasypanych przez lawiny w polskich Tatrach nikt z poszkodowanych nie posiadał detektora. Większość nie została odnaleziona na czas. Co to za urządzenie, kto powinien go używać i na co zwrócić uwagę przy zakupie?

Na narty.sport.pl na Facebooku

Detektor lawinowy - co to takiego

Niezależnie od tego, czy jeździmy na nartach, desce czy po prostu lubimy zimowe wędrówki po górach, właśnie dzięki temu małemu urządzeniu możemy zwiększyć szanse na odnalezienie - szanse swoje oraz osób nam towarzyszących. Detektor jest prostym urządzeniem o rozmiarach większego smartphona, które umożliwia wysyłanie i odbieranie fali radiowej o częstotliwości 457 kHz. Dzięki niemu możemy zlokalizować osobę zasypaną pod śniegiem lub, w sytuacji zasypania, być zlokalizowanymi przez współtowarzyszy jazdy. Jego prostota wynika z łatwości oraz intuicyjnej obsługi. Każdy detektor jest urządzeniem nadawczo-odbiorczym, co czyni go wielokrotnie skuteczniejszym systemem od Recco (nazywanego niestety czasem systemem do poszukiwań zwłok, zwłaszcza jeśli chodzi o jazdę poza trasami, daleko od stanowisk służb ratunkowych).

Jaki detektor wybrać

Najbardziej zaawansowane i najpopularniejsze urządzenia to detektory trzyantenowe. W sprzedaży można również znaleźć urządzenia dwuantenowe, które wyparły urządzenia jednoantenowe oraz analogowe. W dużym uproszczeniu, im większa ilość anten, tym większy zasięg i wyższa łatwość prowadzenia poszukiwań. W tym momencie najpopularniejsi producenci na naszym rynku to: Ortovox, BCA, Arva, Pieps oraz Mammut. Różnice między modelami wynikają głównie z zasięgu, możliwości oznaczenia osób przy zasypaniu grupowym, intuicyjności obsługi oraz różnych dodatków technologicznych: na przykład Smart Antena czy czujnik mikroruchów (widoczne jako bicie serca).

Trening

Detektor najlepiej sprawdzić na kursach lawinowych, których z roku na rok jest coraz więcej. (pisaliśmy już o tych organizowanych przez Polskie Stowarzyszenie Freeskiingu ). Kupno detektora to dopiero początek, umiejętności jego obsługi jest podstawą bezpieczeństwa w górach. Co ważne - żeby pozostać w formie, trzeba trenować. Organizować symulowane poszukiwania w różnych konfiguracjach, w trudniejszym terenie i w sytuacji zasypania kilku osób. Ponadto przed jazdą zawsze należy sprawdzić, czy detektory w grupie działają prawidłowo i czy widzą się między sobą. Natomiast założenie detektora na siebie i włączenie go jest kwestią bezdyskusyjną (w Tatrach zdarzyło się zasypanie osoby, która miała wyłączony detektor w plecaku).

Dodatkowym ułatwieniem są też montowane w strefach freeridowych (w tym roku również w Kuźnicach, przy dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch) checkpointy , czyli punkty kontrolne do sprawdzania działania detektorów lawinowych.

Koszty

Ceny urządzeń kształtują się w granicach 800 - 1600zł za najbardziej zaawansowane detektory. Warto zapoznać się ze sprzętem zanim się zdecydujemy na kupno, bo zazwyczaj będzie nam służył przez wiele lat. Należy pamiętać, że najtańsze (dwuantenowe) detektory działają niemal tak samo jak te z górnej półki, jednak prowadzenie poszukiwań jest przy ich użyciu znacznie trudniejsze. Zwłaszcza, jeśli nie robimy tego regularnie i w stresie, który naturalnie towarzyszy takim sytuacjom. Równocześnie, nawet najtańszy detektor jest lepszy niż żaden, a kto w góry chodzi rzadko, może go również pożyczać od znajomych lub w wypożyczalniach.

Do tzw. górskiego ABC należą jeszcze sonda lawinowa oraz łopata, które powinny być podstawowym zestawem podczas wypraw w góry w warunkach zimowych. Często wszystkie trzy elementy najtaniej kupić w zestawie. Artykuł o sondach lawinowych i łopatkach .

Zestawienie detektorów lawinowych

Tekst: Cyprian Paulanis,  MySki.pl

Przeczytaj też o sondach i łopatach lawinowych , plecaku ABS oraz co znaczą poszczególne stopnie zagrożenia lawinowego .

Na narty.sport.pl na Facebooku

Jak to wszystko wygląda? Przedstawiamy krótki film o sprzęcie lawinowym i freeride'owym.

 
Copyright © Agora SA