Wielki błękit w Pitztal

Wyżej w Austrii już się kolejką nie dotrze. Prawie 3,5 tys. m n.p.m., błękitne lodowe kaskady, szerokie stoki niemal puste, choć można się natknąć na mistrza olimpijskiego...

Oceń ten ośrodek na Forum

Pogoda w Austrii >>

- Kiedy 25 lat temu otwieraliśmy tu narciarski interes, lodowiec był grubszy o ponad 20 metrów - mówi szef stacji w Pitztal Willi Krüger. Jednak kurczenie się alpejskich lodowców na razie niespecjalnie martwi ludzi, którzy żyją tu z nart. Bruno Füruter, właściciel śmigłowców ratunkowych i podcinających kontrolowane lawiny w ośrodkach zachodniego Tyrolu i w Vorarlbergu : - Owszem, lodu jest najmniej od kilkudziesięciu lat, ale przecież pomiary zaczęliśmy robić dopiero długo po wojnie. Kiedy Kolumb odkrywał Amerykę, w tyrolskich dolinach było wystarczająco ciepło, by uprawiać chmiel do produkcji piwa. Okresy cieplejsze i chłodniejsze następują po sobie w regularnych cyklach.

Krüger: - Jest dokładnie odwrotnie, niż twierdzą krytycy narciarstwa lodowcowego. Akurat tych pięć lodowców, na których jeździ się w Austrii na nartach, ma się najlepiej - pomaga im regularne dośnieżanie (tylko u nas i w szwajcarskim Zermatt pracuje sprzęt produkujący śnieg, który nie topnieje do temperatury plus 10 stopni) i ratraki ubijające trasy, a do tego filcowe kołdry, którymi poza sezonem otulamy kluczowe dla stacji fragmenty lodu.

A sezon w Pitztal zaczyna się zwykle w połowie września (w tym roku potrwa aż do 24 maja) i gdy byłem tam na początku grudnia, działały już wszystkie wyciągi, nie tylko na lodowcu, który szczyci się najwyżej położoną kolejką Austrii (aż 3440 m n.p.m.), ale także w pozostałych dwóch stacjach w dolinie.

To zresztą oczywiście zaleta, że dolina - długa, wijąca się z północy na południe, z malowniczo pnącą się coraz wyżej szosą - oferuje więcej niż jedną stację. Szkoda jednak, że już od dwóch lat nie istnieje karnet, który obejmowałby je wszystkie. Nie tylko z tego względu Pitztal bardzo przypomina położoną równolegle, nieco bliżej Innsbrucka, dolinę Oetztal. Tam też goście muszą zdecydować: czy jeździć na dwa lodowce z głównej stacji w miasteczku Soelden, czy nieco głębiej w dolinie, w młodszych stacjach Obergurgl i Hochgurgl. Ten brak porozumienia wynika z powodów znanych nam dobrze z polskich gór, ale na tym porównania można zakończyć. To, co oferuje nieduży przecież jak na alpejską skalę Pitztal, nie pozwala narzekać.

***

Do doliny wjeżdża się od północy, odbijając z A12 na wysokości Imst. Pokonanie tego odcinka do największej bazy noclegowej - zabudowanego czterogwiazdkowymi hotelami i tańszymi pensjonatami St. Leonhard - zajmuje pół godziny, a pod lodowiec mamy prawie drugie tyle.

Ale nie wszyscy muszą od razu dotrzeć aż na lodowiec, skoro po drodze kusi Hochzeiger - "rodzinna" stacja podwójnego mistrza olimpijskiego Benjamina Raicha, który regularnie tu trenuje i sam wytyczył dwie długie czarne trasy. Latem na zboczach tej góry pasie się bydło i już od lat 50. (kiedy jedynym dostępnym narciarstwem w biednym wówczas Pitztalu był skitouring) specjalnym systemem rurociągów transportowano w dół mleko z hal.

Dziś kameralna stacja Hochzeiger (1450-2450 m n.p.m., połączona z lodowcem bezpłatnym skibusem) z 45 km tras to własność spółki, która należy w większości do trzech okolicznych gmin. Działa tu dziewięć wyciągów, w tym jedna gondola i dwie szybkie kanapy. Dodatkowym atutem, poza oświetlonym naturalnym torem saneczkowym, jest sporo łatwo dostępnych fragmentów off piste, na których - w przeciwieństwie do lodowca - nie trzeba się obawiać szczelin ukrytych pod kopnym śniegiem. A do tego stacja słynie ze znakomitej szkoły narciarskiej (www.skischule-hochziger.com). Godzina indywidualnego kursu kosztuje tu ok. 50 euro. Niewiele więcej - 63 euro - zapłacimy za dwudniowy karnet. I akurat tyle czasu wystarczy, by już zachwycić się Hochzeigerem, a jeszcze się nim nie znudzić.

***

Pozostałe dni w dolinie trzeba bowiem spędzić w okolicach lodowca. Tam już nie ma tras wśród drzew, jest za to surowy krajobraz i płaty ostrego błękitu, którymi rozbłyskują lodowe uskoki i jęzory.

Nie jest tak rozległy jak Hintertux czy nawet Stubai , ale jego atrakcyjność ma radykalnie wzrosnąć, gdy do skutku dojdzie projekt połączenia go gondolą z oddalonymi zaledwie o kilkaset metrów (w linii prostej) lodowcami w Oetztal. Stacje już się w tej sprawie porozumiały, czekają na decyzję władz Tyrolu, które sprawdzają wpływ nowej infrastruktury na środowisko.

Na razie Pitztaler Gletscher to 48 km tras, z czego 7 km czarnych, nieco trudniejszych niż w Stubaiu, pewnie dlatego trenuje tu wczesną jesienią jeszcze więcej narodowych reprezentacji alpejskich.

Wrażenie wyprawy do innego świata potęguje wybudowana w 1983 r. kolejka szynowa poprowadzona wykutym w skale tunelem do dolnej stacji lodowca. Podróż tym "metrem" w górę trwa dziesięć minut i jest dość osobliwym doświadczeniem (zwłaszcza jeśli się pamięta katastrofę w Kaprun, gdzie osiem lat temu w pożarze podobnej kolejki zginęło 150 osób). Powrót do doliny odbywa się tą samą drogą - to też ma się zmienić, jak tylko stacja dogada się z ekologami w sprawie poprowadzenia regularnej trasy zjazdowej, na razie dostępnej wyłącznie w razie awarii kolejki.

Z jej górnej stacji wychodzi się jak z kina w środku dnia. Jaskrawe światło wdziera się pod powieki, mroźne powietrze przyjemnie odurza. I od razu niespodzianka - ruchome lodowce zwykle wymagają instalowania łatwych w przenoszeniu wyciągów orczykowych, tymczasem w Pitztal od tego sezonu działa ledwie jeden taki orczyk. Pozostałe zastąpiono nową gondolą z ośmioosobowymi wagonikami i sześcioosobowym podgrzewanym krzesłem. Na samą górę (prawie 3,5 tys. m n.p.m.), na taras, z którego rozciąga się pyszny widok na Dolomity i Szwajcarię, prowadzi kolej linowa. A stamtąd, 600 metrów w dół - pusta, cienista, szeroka, lekko zmrożona czarna trasa.

Kilka szybkich zjazdów i wjazdów w rozrzedzonym powietrzu może zawrócić w głowie. Wtedy warto się pokrzepić tyrolskim specjałem - Vogelbeerschnaps, czyli jarzębiakiem, lub równie świetną gruszkówką. Serwują takie rzeczy w trzypoziomowej samoobsługowej restauracji z wielką przeszkloną ścianą. Do tego Wienerschnitzel i ciepły apfelstrudel z widokiem na lodową połać. Nawet tu nie ma kolejek, choć to jedyna jadłodajnia na lodowcu. Tuż obok stoi malutka Kaplica Białego Światła zbudowana z fantazyjnie ciętych bloków białego granitu. Ponoć są w okolicy księża gotowi udzielać w niej ślubów.

***

System opłat jest bardzo elastyczny, można skonfigurować go tak, by przy odrobinie determinacji niemal codziennie jeździć gdzie indziej, także na sąsiednim lodowcu Kaunertal. Karnet trzydniowy kosztuje 100, a sześciodniowy - 177 euro (dzieci do 10. roku jeżdżą za darmo, starsze za odpowiednio 60 i 106 euro; krótsze karnety można wykorzystać w ciągu sześciu dni). Ale w tej cenie oprócz lodowca jest też dostęp do trzeciej stacji Pitztal - położonego nieco niżej Rifflsee z ponad 20 km tras. Dojeżdża się tam gondolą z miejscowości Mandarfen, a dalej krzesłem aż na 2800 m. Mandarfen, które leży zaledwie kilkaset metrów od dolnej stacji kolejki na lodowiec, można zresztą polecać jako strategicznie ulokowane miejsce zakwaterowania.

Dla ludzi, którym standardowe narciarstwo alpejskie nie wystarcza, są tu inne atrakcje. W całym Pitztalu wyznaczono aż 40 km tras biegowych, z tego sześć wysoko na lodowcu. Można wspinać się po lodospadach, ale najciekawsza wydaje się wyprawa na fokach w górę lodowca - z przewodnikiem można się dostać nawet na Wildspitze, 3774 m n.p.m. A potem zjechać w głębokim śniegu. Trzeba tylko pamiętać o ochronie przed silniejszym na tej wysokości promieniowaniem UV, jest groźne zwłaszcza dla oczu, nawet w pochmurne dni.

I jeszcze nowość tego sezonu - karnet White 5 . Kolejny dowód na organizacyjną sprawność olbrzymiej fabryki, jaką jest tyrolski przemysł narciarski. Zaprojektowany niestety raczej z myślą o ludziach mieszkających bliżej Alp niż my, kosztuje 298 euro, ale za to jest ważny do 1 czerwca i daje możliwość jazdy przez dziesięć dowolnie wybranych dni na wszystkich pięciu lodowcowych ośrodkach Tyrolu: Kaunertal, Pitztal, Oetztal, Stubai i Hintertux. Według Tyrolczyków każdy z nich w słońcu mieni się innym odcieniem błękitu.

Zobacz też:

Kochasz narty? Masz fajne zdjęcia ze stoku? Pokaż się w serwisie Kolumber.pl

W sieci

www.pitztaler-gletscher.at

www.gletscher.tirol.at

www.gletcherhotels.at

www.hochzeiger.com

www.pitztal.com

Copyright © Agora SA