• Link został skopiowany

"Beat the Heat", czyli nowa siła w NBA

Miami Heat są na najlepszej drodze, żeby zdominować rywalizację w NBA na lata. I to niezależnie od wyniku tegorocznego finału - pisze Łukasz Cegliński z "Gazety Wyborczej".

W niedzielę w Miami odbędzie się szósty mecz o tytuł (transmisja o 2 w nocy na poniedziałek w Canal+ Sport) - jeśli wygrają go Dallas Mavericks, zostaną mistrzami, zwyciężając w rywalizacji 4-2. Jeśli górą będą Heat, to w finale będzie 3-3, a siódmy decydujący mecz odbędzie się we wtorek w Miami. Nawet sukces drużyny z Dallas nie zmieni jednak faktu, że to Heat, a nie ich finałowi rywale, nie Los Angeles Lakers, Boston Celtics czy San Antonio Spurs, nie Chicago Bulls czy Oklahoma City Thunder, jest największym kandydatem do zdominowania ligi w najbliższych latach. To Heat ma najlepszy i najbardziej stabilny trzon zespołu, który prawdopodobnie nie zostanie naruszony do końca 2016 roku.

Rok temu LeBron James i Chris Bosh opuścili swoje ligowe ojczyzny - Cavaliers z prowincjonalnego Cleveland oraz Raptors z marginalnego dla NBA Toronto - by stworzyć superdrużynę z Dwyane'em Wade'em w słynnym kurorcie Miami. W imię sukcesów zgodzili się zagrać za niższe pensje, niż mogli wynegocjować w innych klubach.

Zainspirowali ich Celtics, z którymi Cavaliers Jamesa i Heat Wade'a przegrywały w ostatnich latach w play-off. W 2007 roku do kapitana drużyny z Bostonu Paula Pierce'a dołączyły uznane, ale przegrane w innych klubach gwiazdy: Ray Allen i Kevin Garnett. Wielka Trójka z Celtics zdobyła mistrzostwo w pierwszym wspólnym sezonie, a w 2010 roku minimalnie, 3-4, przegrała w finale z Lakers.

Wielką Trójkę Heat odróżnia od bostońskiego pierwowzoru jedno - wiek. Pierce, Garnett i Allen w 2007 roku mieli odpowiednio 30, 31 i 32 lata (teraz 34, 35 i 36), podczas gdy James, Bosh i Wade mają obecnie po 27, 27, i 29. Trzon Heat jest także zdecydowanie młodszy niż Lakers (Kobe Bryant ma 33 lata), Spurs (34-letni Manu Ginobili, 35-letni Tim Duncan) czy Mavericks (33-letni Dirk Nowitzki, 34-letni Jason Terry).

Silne w ostatnich latach Lakers, Spurs i Mavericks to rozpoznawalne marki, które mają i know-how, i pieniądze, aby przebudować starzejące się zespoły, ale przeszkodą w transferach służących utrzymaniu się na topie mogą być nowe zasady podpisywania kontraktów w NBA. 30 czerwca kończy się regulująca je umowa między ligą a zawodnikami, niemal pewny jest lokaut, prawdopodobne skrócenie sezonu.

Nowa NBA może wyglądać zupełnie inaczej, więc na lokaucie skorzystają zespoły z silnym trzonem. Kto, poza Heat, go ma? Na wschodzie NBA już bardzo silni są Bulls, najlepszy zespół sezonu zasadniczego z najmłodszym MVP w historii ligi Derrickiem Rose'em. Drużyna z Chicago ma dobrego trenera i świetnie broni, ale jest o krok za Heat, co pokazał niedawny finał konferencji przegrany przez Bulls aż 1-4.

Na zachodzie coraz mocniejszy z roku na rok jest Thunder, choć walkę o finał przegrał z Mavericks wyraźnie, też 1-4. 23-letni Kevin Durant i Russell Westbrook oraz 22-letni Serge Ibaka i James Harden to koszykarze porywający, ale trzech ostatnich czekają w najbliższych latach negocjacje nowych kontraktów - każdego z nich utrzymać będzie ciężko, tym bardziej że Oklahoma City do najbardziej atrakcyjnych miast w USA nie należy.

Heat, poza Jamesem, Wade'em i Boshem, do końca 2014 roku mają zapewnione usługi graczy od zadań specjalnych, czyli Udonisa Haslema, Mike'a Millera i Joela Anthony'ego. To niewiele, ale na korzyść drużyny z Miami przemawia to, że w blasku gwiazd będą chcieli się zapewne ogrzewać wartościowi weterani, którzy nie zdobyli jeszcze mistrzostwa. Tak, jak Karl Malone grał na zakończenie kariery w Lakers, tak, jak tytułu w Bostonie, Los Angeles i Miami szukał Gary Payton, tak teraz ich śladem mogą podążyć np. Steve Nash, Rashard Lewis czy inni cenni gracze, którzy o mistrzostwo godzą się grać za niskie pensje.

Heat trudno uznać w tej chwili za skończoną budowlę - Wielka Trójka musi okrzepnąć w swoich rolach, w 100 proc. zaakceptować swoje zadania, nauczyć się gry bez piłki, wykorzystywania atutów, a przede wszystkim - wygrywania zaciętych końcówek. Rywalizacja Mavericks, pokazała, że Heat, a szczególnie James, ma z tym problem. Znak zapytania wciąż można stawiać przy 41-letnim trenerze Eriku Spoelstrze.

Ale nawet z finałowych problemów Heat można wysnuć pozytywne wnioski - Mavericks w wygranych meczach wznosili się na wyżyny swoich możliwości, momentami dokonywali rzeczy niemożliwych, podczas gdy koszykarzom z Miami można było zarzucić bardzo wiele. Mimo to, to Heat często przeważali przez większość spotkań, a ich porażki były minimalne. Na dodatek drużyna z Miami walczy nie tylko z rywalami, ale także z ogromną presją ze strony mediów i kibiców - w historii ligi nie było tak negatywnie odbieranego zespołu i także dlatego obecny sezon dla Heat jest najtrudniejszy. W kolejnych - z wielu względów - powinno być mu łatwiej.

Zanosi się na to, że hasło "Beat the Heat" będzie słychać w NBA przez lata.

Komentarze (0)

"Beat the Heat", czyli nowa siła w NBA

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!

Zgłoś komentarz

Czy masz pewność, że ten post narusza regulamin?

Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę
Dziękujemy za zgłoszenie

Komentarz został zgłoszony do moderacji

Nadaj nick

Nazwa użytkownika (nick) jest wymagana do oceniania, komentowania oraz korzystania z forum.

Wpisz swój nick
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę

Użyj od 3 do 30 znaków. Nie używaj polskich znaków, wielkich liter i spacji. Możesz użyć znaków - . _ (minus, kropka, podkreślenie).