"Uniwersytecka korupcja". Gwiazdor NFL traci nagrodę, bo brał pieniądze. Runie mit NCAA?

Kontrowersje na pograniczu amatorskiego i zawodowego sportu w USA. Futbolista Reggie Bush, jeden z najbardziej popularnych sportowców w USA, stracił prestiżowe wyróżnienie, bo grając na uczelni przyjmował pieniądze od tzw. doradców marketingowych. - Już czas, aby NCAA porzuciła maskę amatorstwa i stała się tym, czym jest w rzeczywistości: profesjonalnym sportem w ramach uniwersytetów - piszą amerykańscy publicyści.

W kilkudziesięcioletniej historii Nagrody Heismana nigdy nie zdarzyło się, aby futbolista był zmuszony oddać jedno z najważniejszych trofeów nie tylko uczelnianego, ale i całego amerykańskiego sportu. Przyznaje się je od 1935 roku na cześć znakomitego zawodnika i trenera Johna Heismana - nagrodę jego imienia otrzymuje najlepszy gracz sezonu w uczelnianej NCAA. Marzą o nim miliony trenujących futbol młodych zawodników.

W 2005 roku nagrodę zdobył Bush - student prestiżowego Uniwersytetu Południowej Kalifornii, jeden z najwszechstronniejszych graczy NCAA w głosowaniu ekspertów zwyciężył w cuglach. "Niektórzy z nas są nawet zdania, że żaden zawodnik w ostatnich 25 latach nie porwał nas w futbolowej NCAA tak, jak robił to tydzień po tygodniu Bush w 2005 roku" - pisze Ivan Maisel z ESPN.

W drafcie do NFL w 2006 roku Bush zaskakująco został wybrany dopiero z nr. 2 - trafił do New Orlean Saints i w 2010 roku zdobył z nimi Super Bowl. Indywidualnej kariery na miarę oczekiwań na razie nie zrobił, ale i tak jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców w USA. Podpisał wiele kontraktów reklamowych, w 2007 roku partnerował Davidowi Beckhamowi w jego debiutanckiej kampanii w USA pt. "Futbol Meets Football". Do świata celebrytów wszedł także dzięki gwieździe świata rozrywki Kim Kardashian, z którą spotykał się w minionych latach.

"Zawodowiec" w świecie "amatorów"

W 2006 roku wyszło na jaw, że Bush i jego rodzina przyjmowali pieniądze i "prezenty" od doradców marketingowych. W NCAA to poważne przewinienie.

Uczelniana liga skupia tysiące szkół i organizuje rozgrywki w kilkunastu dyscyplinach. Utrzymuje przy tym w pełni amatorski status - poza stypendiami z uczelni zawodnicy nie mogą otrzymywać żadnych pieniędzy z tytułu gry w uniwersyteckiej drużynie. Jeśli komuś zostanie to udowodnione, grożą mu kary lub dyskwalifikacje.

Dochodzenie w sprawie Busha i jego uczelni specjalna komisja NCAA prowadziła przez cztery lata. Udowodniono, że rodzina Busha dostała od doradców marketingowych ok. 300 tys. dolarów i m.in. mieszkała w opłacanym przez nich domu.

W trakcie dochodzenia Bush nie chciał współpracować z NCAA, która przy okazji odkryła, że w podobny sposób przepisy złamali inni sportowcy z południowo-kalifornijskiej uczelni - koszykarz O.J. Mayo (obecnie Memphis Grizzlies w NBA) i grająca na tym uniwersytecie rumuńska tenisistka Gabriela Niculescu.

NCAA nałożyła na uniwersytet wiele kar - odebrała część zwycięstw z lat gry Busha, czyli, de facto, futbolowe mistrzostwo USA z 2004 roku. Drużyna Uniwersytetu Południowej Kalifornii została zawieszona na dwa lata, uczelni odebrano prawo do fundowania 30 stypendiów przez trzy następne lata.

Po karach NCAA głos zabrało także grono ekspertów, które przyznaje Nagrodę Heismana. Bush nie czekał na ich decyzje - w ostatni wtorek sam ogłosił, że zwraca trofeum. - To najlepsze, co mogłem teraz zrobić. Chcę wyciszyć emocje, zakończyć negatywny klimat wokół nagrody i mojej osoby - powiedział 25-letni futbolista.

Drugi w głosowaniu w 2005 roku Vince Young odmówił przyjęcia zwróconej przez Busha nagrody.

Uniwersytecka korupcja, czyli jak kaperować gwiazdy

Wpadka Busha wznowiła debatę nad problemem pozorowanego amatorstwa - czy też ukrytego zawodowstwa - w NCAA. Tylko na początku obecnego sezonu ze względu na nielegalne przyjmowanie pieniędzy zawieszono kilku wyróżniających się futbolistów z prestiżowych uczelni Północnej Karoliny, Georgii czy Alabamy. Internetowe wydanie "Sports Illustrated" opublikowało w czwartek specjalny raport pt. "Uniwersytecka korupcja".

Certyfikaty NFL posiada 776 agentów, którzy korzystają z masy pośredników. Tych jest wielu - począwszy od byłych zawodników-studentów, którzy namawiają wciąż studiujących kolegów do współpracy z konkretnymi agentami, a skończywszy na byłych zawodnikach ligi futbolowej - obecnie uniwersyteckich trenerach - którzy promują swoich byłych agentów z NFL. Uczelniani trenerzy zwykle cieszą się wielkim zaufaniem wśród sportowców i mają na nich wpływ.

Agenci tworzą też sieci wspólnie ze specjalistami, których zawodnicy wynajmują do indywidualnych treningów. SI.com cytuje anonimowego agenta: - Jest grupa obiektów i trenerów, na których kandydaci do NFL chcą pracować, bo wiedzą, że akurat te miejsca i osoby pomagają zająć wyższe miejsce w drafcie. Kandydat dzwoni i pyta o możliwość treningu, ale słyszy, że miejsca są już wyczerpane. Zaraz potem jest jednak informowany, że taki i taki agent wykupił czas treningowy i jeśli zawodnik podpisze z nim kontrakt, to będzie mógł ćwiczyć, gdzie chce.

Doradcy marketingowi gorsi niż agenci

Każdy z pośredników dostaje prowizje, ale akurat agenci mogą im zaproponować stosunkowo niewiele, bo sami - zgodnie z przepisami ligi - dostają maksymalnie 3 proc. wynagrodzenia futbolisty NFL. To najmniejsza stawka spośród wszystkich zawodowych lig w USA.

Największe pieniądze można zarobić gdzie indziej - doradcy marketingowi lub finansowi potrafią mieć nawet 20 proc. kontraktu futbolistów. - Ja przestaję zarabiać, kiedy zawodnik kończy karierę, ale tzw. menedżerowie ds. finansów wciąż mają źródło dochodu. Wielkie gwiazdy kreują marketingowe okazje długo po zakończeniu kariery - mówi jeden z agentów.

To właśnie w tą szarą strefę nie objętą przepisami wpadł Bush, który przyjmował pieniądze nie od agentów, tylko doradców marketingowych. W USA istnieje wiele organizacji, które organizują obozy sportowe, szkolenia z zakresu przepisów NFL, kursy zarządzania majątkiem. Dzięki temu są - legalnie - blisko zawodników i potrafią wpływać na ich kariery.

Rozpoczęcie działalności doradczej jest stosunkowo łatwe. "Agenci muszą pokonać bariery wejścia na rynek: zdobyć certyfikat, który wymaga ukończenia specjalnego kursu i zdania testu. Nic jednak nie przeszkadza zwykłemu obywatelowi nazwania siebie doradcą marketingowym i starania się o reprezentowanie sportowców" - pisze SI.com.

"To właśnie oni są źródłem większości obecnych problemów korupcyjnych w uczelnianym futbolu" - dodaje prestiżowy serwis. I cytuje anonimowego pracownika NCAA: - Agenci zawsze byli i będą naszym problemem, ale to inni - my nazywamy ich freelancerami - są obecnie poważniejszym kłopotem.

Skończmy z mitem amatorstwa

Na razie amerykańskie media spierają się o sportowy wymiar wydarzenia - czy Bush powinien zostać pozbawiony Nagrody Heismana? A jeśli tak, to czy powinno się ją przyznać Youngowi? Wydaje się jednak, że głośna sprawa Busha przyczyni się do dyskusji nad amatorstwem NCAA. "Już czas, aby NCAA porzuciła maskę amatorstwa i stała się tym, czym jest w rzeczywistości: profesjonalnym sportem w ramach uniwersytetów" - pisał już w lipcu Tom Green z największego studenckiego dziennika w USA "The Independent Florida Alligator".

"To śmieszne, że utalentowani sportowcy, którzy poświęcają się ciężkiej pracy, aby być jak najlepszymi, przynoszą swoim uczelniom wielkie pieniądze, a sami nie dostają za to wynagrodzenia. Otrzymują oczywiście stypendia, ale nie są jedynymi wyróżnionymi w ten sposób. Stypendia mają przecież zwykli studenci, łącznie ze mną" - dodał Green.

"Fakt, że uniwersyteccy sportowcy nie zarabiają pieniędzy z powodu założenia systemu, nie usprawiedliwia łamania regulaminu, ale NCAA powinna wreszcie przestać się oszukiwać i zacząć płacić swoim gwiazdom. Zorganizowanie nowego systemu będzie bardzo trudne, ale staranie się o to będzie lepsze niż tkwienie w micie amatorstwa" - uważa dziennikarz "The Independent Florida Alligator".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.