Miały być wielkie grzmoty, a była jeszcze większa deklasacja. Walka byłego kickboksera Arkadiusza Wrzoska z byłym pięściarzem Arturem Szpilką zapowiadała się iście elektryzująco. Choć nie była walką wieczoru (w niej Adrian Bartosiński obronił pas wagi półśredniej przeciwko Igorowi Michaliszynowi), to ta konfrontacja u wielu budziła większe emocje niż main event.
Tymczasem minęło 14 sekund i już było po sprawie. Szpilka rzucił się z wściekłym atakiem na rywala, ale totalnie przekalkulował. Wrzosek ściągnął go do parteru (chociaż możliwe, że Szpilka bardziej sam się przewrócił impetem nietrafionego ataku), a tam zasypał jego głowę potężnymi ciosami. Sędzia wkroczył szybko i zdecydowanie, oszczędzając byłemu pretendentowi do pasa WBC w wadze ciężkiej nieco zdrowia.
Po wielkiej klapie, jaką była jego postawa w tej walce, Artur Szpilka nie ukrywał rozczarowania. Już po zejściu do szatni otoczyli go dziennikarze, a były pięściarz nie szczędził słów wyrażających swoje wielkie rozczarowanie. - Ciężko cokolwiek powiedzieć. Szkoda, bo naprawdę przygotowania świetne, wszystko super, a tu jeden cios… No ale tak to działa. Czasami ja tak wygrywam, czasami przegrywam. Niestety, dzisiaj się nie udało - powiedział Szpilka.
Polski zawodnik stwierdził też, że nie bardzo pamięta nawet, jak został trafiony, zatem cios musiał być potężny. - Arek trafił. Aż w szoku byłem, bo nawet nie pamiętam, czym trafił. Dostałem tu gdzieś, bo czuję przy uchu. Nie pamiętam. Dopiero teraz widziałem na powtórkach, że jak leżałem, to dostałem w tył głowy - ocenił były pięściarz.
Szpilka zapytany został też o dalsze plany, w tym potencjalny rewanż z Wrzoskiem. Tutaj akurat wątpliwości nie miał żadnych. - Na razie w ogóle nie wygłupiam się z żadnym rewanżem, bo to nawet za wcześnie cokolwiek, tym bardziej że to nie trwało za długo. Niech każdy idzie swoją drogą. Zobaczymy, może kiedyś będzie możliwość. Dzisiaj Arek zrobił krok duży do przodu. Gratulacje dla niego - stwierdził zawodnik, cytowany przez portal Lowking.pl.