Pierwotnie Arkadiusz Wrzosek miał się bić z Arturem Szpilką na styczniowej gali, ale były pięściarz odniósł kontuzję kręgosłupa, więc walkę anulowano. Podczas gali w Libercu rywalem Polaka był Tomas Mozny, który kilka lat temu pokonał Wrzoska. Ale było to w czasach kickbokserkich, dziś obaj szukają szczęścia w MMA. 30-letni Wrzosek zadebiutował pół roku temu, gdy w Warszawie znokautował siedem lat starszego Tomasza Sararę (1-1). A co się dziali w Libercu?
Wrzosek słynie z kapitalnych wysokich kopnięć. I właśnie takim kopnięciem posłał rywala na deski już w pierwszej rundzie. "Słowacki Gigant" jednak przetrwał do drugiej rundy, w której Polak kontrolował walkę. Wrzosek nieustanie nękał rywala niskimi kopnięciami, a co jakiś czas szukał kopów na głowę.
Wydawało się, że trzecia runda będzie tylko formalnością. Słowak miał już tak obite nogi, że ledwo co się ruszał. Jedynie starał się kontrować. I przy jednej z jego kontr Wrzosek się zagapił, przyjął potężny cios na szczękę, po którym padł na matę. Mozny od razu poczuł krew i rzucił się na Polaka. Wrzosek przetrwał kryzys i jeszcze w ostatnich sekundach niskim kopnięciem przewrócił rywala i podniósł ręce w geście triumfu.
Wrzosek ma na koncie dwie walki i dwa efektowne zwycięstwa. Błyskawicznie stał się gwiazdą KSW.
- 3 czerwca, gdy KSW wróci na PGE Narodowy, mam urodziny. Chyba dałem dobrą wizytówkę, co? Chciałbym tam zawalczyć - oświadczył Wrzosek.