Pierwotnie w walce wieczoru piątkowej gali mieli się bić Ibragim Czużygajew z Ivanem Erslanem. Jednak Rosjanin nie dostał pozwolenia na wjazd do Polski, więc pojedynek został odwołany. Zyskał na tym 24-letni Robert Ruchała, który zawalczył z osiem lat starszym Damianem Stasiakiem, mającym na koncie występy w UFC.
- Nigdy bym się nie spodziewał, że to nadejdzie tak szybko. Moim pierwszym marzeniem było w ogóle zawalczenie w KSW, a teraz chcę zdobyć pas. Walka wieczoru we własnym mieście? Coś pięknego! - mówił w programie "Sport.pl Fight" Ruchała.
W Nowym Sączu Ruchała mógł liczyć na ogromny doping. A jak było w klatce?
Walka była toczona w szalonym tempie. Gdy wydawało się, że prowadzi Stasiak, to nagle inicjatywę przejmował Ruchała. I tak w kółko. Walczyli w stójce, przy siatce, ale i w parterze. W trzeciej rundzie oglądaliśmy już otwarte wymiany, z których częściej zwycięski wychodził Ruchała. I to on ostatecznie wygrał na punkty. Ale w tej walce nie ma przegranego, bo Stasiak też dał kapitalny występ.
Dwie największe gwiazdy KSW: 42-letni Mamed Chalidow i 45-letni Mariusz Pudzianowski są na ostatniej prostej swych karier i na razie nie widać zawodnika, który może zostać gwiazdą ich formatu. KSW brakuje bohaterów, którzy łączyliby świetne wyniki, wielką rozpoznawalność, ciekawe historie i medialność.
Było kilku kandydatów, ale z różnych przyczyn nie dali rady zastąpić "Pudziana" i Chalidowa. Roberto Soldicia, Mateusza Gamrota i Szymona Kołeckiego nie ma już w KSW. Tomasz Narkun, Michał Materla, Borys Mańkowski czy Damian Janikowski przegrali za dużo ważnych walk. Dziś największymi polskimi nadziejami pod względem sportowym, są 32-letni Marian Ziółkowski i 29-letni Sebastian Przybysz, ale żaden z nich nie jest medialnie tak mocny, jak Mamed i Pudzianowski.
Dziś trudno wykreować tak ogromne gwiazdy, jak Chalidow i Pudzianowski, bo oni byli niemal od początku MMA w Polsce. KSW jednak liczy, że i tak uda im się stworzyć bohaterów, którzy pociągną za sobą tłumy. Być może w przyszłości będziemy się zachwycali Ruchałą.
Poszukiwacze talentów kojarzyli Ruchałę już od jakiegoś czasu, bo ma za sobą wiele udanych startów amatorskich. W KSW pojawił się w 2020 roku i już wygrał cztery walki. Najwiekszy rozgłos zdobył rok temu na KSW 64, gdy pokonał Patryka Kaczmarczyka, uważanego za najzdolniejszego zawodnika młodego pokolenia. Teraz tak się mówi o Ruchale. Tym bardziej, że wysoką formę potwierdził także w kwietniu, gdy jego wyższość musiał uznać Michele Baiano.
Ruchała to gość, któremu trudno nie kibicować. Entuzjazm bije od niego na kilometr, a uśmiech nie znika z jego twarzy. Pisząc kolokwialnie, taka pozytywna mordeczka. Podczas grudniowej gali KSW, gdy Chalidow przegrał z Soldiciem, do Ruchały podbiegł jeden z kibiców.
- Kurde, kupon mi zepsułeś! Byłem pewien, że Kaczmarczyk z tobą wygra, a tu proszę: wygrałeś na luzie - zagaił fan.
- Najmocniej przepraszam. Ale muszę cię zmartwić, bo dalej będziesz tracił pieniądze. Oczywiście, o ile nie będziesz na mnie stawiał - uśmiechnął się Ruchała, zbił piątkę z kibicem i wrócił na trybuny. Po drodze zapozował do kilku zdjęć.
Ruchała odniósł ósmą wygraną w karierze i zaapelował do szefów KSW o walkę o pas. Chyba zasłużył, co?