W wodzie kotłuje się jak na stołówce żarłaczy błękitnych, a i tak najwięcej dzieje się podobno pod wodą. Niestety, tego nie widać. Tylko cienkie okrzyki bólu, gdy bezlitosny gracz chwyci w garść klejnoty rodowe przeciwnika lub pociągnie za kąpielówki tak mocno, że zamienią się w stringi, są dowodem na brutalną walkę w piłce wodnej. Widzieliśmy na własne oczy, jak jeden z Niemców przepłynął po Australijczyku jak trawler-przetwórnia po wyżej wspomnianym żarłaczu.
Niemcy są amatorami, właściwie wszyscy studiują. 28-letni Łukasz Kieloch jest jednym z nielicznych, którzy studia mają już za sobą. Jako center-dobijak zagrał w Atenach blisko dziesięć minut w meczu Niemiec z Grecją (5:4) i ponad szesnaście minut w spotkaniu z Egiptem (13:3), po osiem w zaskakującym zwycięstwie nad Hiszpanią 11:5 i remisie 6:6 z Australią.
Spotkaliśmy się z nim właśnie po tym ostatnim meczu, bardzo brutalnym, po którym było już pewne, że Niemcy zagrają w ćwierćfinale. Rozmawiał z nami potężnie zbudowany (193 cm wzrostu 95 kg wagi), muskularny, uśmiechnięty szeroko pływak, z ręcznikiem-flagą niemiecką przewieszoną przez plecy.
Łukasz Kieloch: (śmiech) Och, to bardzo złożona sprawa. Australijczycy chcieli zrobić wyblok jak w piłce ręcznej. Musiałem zająć się dwoma naraz, żeby drugi z naszych obrońców mógł pomóc koledze-dobijakowi, który był w większych tarapatach.
- Oj, dzieją się, dzieją różne rzeczy. Nad wodą miłe dla oka, pod wodą już niebyt miłe - ani dla oka, ani dla ciała. Na turnieju w Budapeszcie trzech Hiszpanów zaatakowało naszego zawodnika pięściami. Dostał trzy takie strzały, że miał dziesięć szwów na wardze. Z tym, że sędziowie nikogo nie ukarali, bo turniej był towarzyski.
- Niektórzy próbują, ale tutaj bardzo pilnują sędziowie. Nie chcą mieć rannych w basenie. Większość z nich to byli zawodnicy, wiedzą, o co chodzi.
- Musi być wysoki, mieć długie ręce i bardzo silne nogi, żeby umieć stać w wodzie. Dlatego na treningach ćwiczymy w basenie z ciężarami 10-15 kg, długo trzymając hantle nad głową. Samą pracą nóg musimy utrzymać się wysoko nad powierzchnią. Ja nie jestem zbudowany jak typowy center.
- Są, są. Może nie wyżsi, bo mam 193 cm. Ale zdarzają się bardziej misiowaci. Na przykład mój zmiennik w kadrze waży 25 kilo więcej ode mnie, czyli 119 kg.
- Na igrzyskach nic bym nie zdziałał. Setkę "zrobiłbym" w 56 sekund.
- Cztery lata temu wyjechałem do Niemiec, bo w Polsce osiągnąłem już wszystko. Byłem kilka razy mistrzem Polski, zdobywałem puchary, chciałem osiągnąć więcej. Początki były ciężkie, na początku grałem w 2. lidze [w Niemczech jest aż pięć lig! Tłumów nie ma, ale na dobre mecze przychodzi po 200 osób - red.] i trochę trwało, zanim wyrobiłem sobie obecną pozycję. W Niemczech piłka wodna to nie futbolowa Bundesliga, może grać tylko dwóch cudzoziemców, więc trzeba być naprawdę niezłym, cały czas potwierdzać swą wartość. Ale przebiłem się, trafiłem do klubu Cannstatt 1898 Stuttgart, który gra w czołówce, zadomowiłem się. Żona zaczęła uczyć pływania dzieci. Za dwa, trzy tygodnie po powrocie urodzi nam się syn. Będę przy porodzie, mam nadzieję, że nie będzie to trudniejsze niż walka w wodzie.
W ubiegłym roku przyszedł do mnie trener olimpijskiej kadry Niemiec i powiedział, że widzi mnie w swojej trzynastce. Igrzyska były zawsze moim marzeniem. Skonsultowałem się z trenerem polskiej kadry Edwardem Kujawą. Gdyby powiedział "nie", tobym tego nie zrobił. Ale wiedziałem, że się zgodzi, bo zna sytuację w Polsce. Procedury trwały kilka miesięcy, no i jestem w Atenach.
U nas jest i było zawsze kilku zawodników klasy europejskiej czy nawet światowej, ale nie nikt się nami nie interesował. Ja wiem, że piłka wodna to nie piłka nożna, ale wybitni ludzie grali, grali i nic, i wszystko się rozchodziło po kościach. Nigdy nie było możliwości, żeby się z piłki wodnej utrzymać. W Polsce to tylko hobby. Jak się ma 50 zawodników z juniorami, to ciężko dobrać zespół, który może się liczyć.
- Są tysiące dzieciaków, które trenują pływanie, ale są średnie. Kiedy w wieku 11, 12 lat widzą, że w sporcie nie osiągną sukcesów, rezygnują lub robią to za nich rodzice. Wracają do domu, nic nie robią, tyją itd. A gdyby taki średni, ale już ułożony pływak trafił do sekcji piłki wodnej w tym samym klubie, można by z niego uformować świetnego zawodnika. W Niemczech robi się turnieje piłki wodnej dla dziesięcioletnich szkrabów, z małymi piłeczkami na małe, pompowane brameczki.
- Zaakceptowała ją w pełni. Rodzice mieszkają w Ostrowcu Świętokrzyskim. Ojciec sam jest byłym piłkarzem wodnym, bramkarzem, wielokrotnym mistrzem Polski i kadrowiczem. Startował sześć razy na mistrzostwach Europy. Wiedział, że otwiera się przede mną możliwość, jakiej on nigdy nie dostał - wyjazd na igrzyska, czyli marzenie każdego sportowca.
- U nich to nie jest nic wyjątkowego. Na bramce stoi Rosjanin Aleksander Czigir, który grał w barwach Wspólnoty Niepodległych Państw na igrzyskach w Barcelonie. A moim zmiennikiem, centrem-dobijakiem, jest Kazach Thomas Scherwitis, którego ojciec był Niemcem. Polacy występowali już w niemieckiej kadrze, więc nie jestem pierwszy. Piotrek Bukowski z Gorzowa grał nawet na igrzyskach w Barcelonie i w Atlancie cztery lata później.
- Nie była łatwa. Ale kiedy wszedłem na Stadion Olimpijski, to było jak piękny sen. Jak wracam myślami do ceremonii otwarcia, wydaje mi się, że tego nie przeżyłem, ale widziałem w telewizji.
- Nie porównuję się broń Boże do niego, ale pomyślałem sobie, że odnieśliśmy podobny sukces. On też był kiedyś średniakiem i dzięki pracy i talentowi zrobił gigantyczny skok. Po medale. Ja może medali nie zdobędę, bo zaczynałem z niższego pułapu, ale skok na olimpiadę jest dla mnie porównywalnym osiągnięciem.
Edward Kujawa
trener reprezentacji piłki wodnej
Łukasz to najbardziej utalentowany piłkarz ostatnich lat. Kiedy miał odbyć się turniej eliminacyjny w piłce wodnej w Rio de Janeiro, mógłbym go powołać. Pewnie nie przyjechałby i zostałby zdyskwalifikowany. Gdybym wiedział, że mamy w tym turnieju powiedzmy 80 proc. szans, poprosiłbym go. I wtedy, jestem pewien, nie odmówiłby. Ale my na tym turnieju nie mieliśmy szans na awans. Czy mogłem postawić Łukasza, tego zdyscyplinowanego, utalentowanego sportowca, w takiej sytuacji?
Za dwa lata to będzie najlepszy center w Europie. Gdybyśmy mieli sześciu takich jak on, gralibyśmy na igrzyskach. Na szczęście w nowej reprezentacji też pojawiły się młode wilki.
rl, lop, Ateny
Dwa tygodnie przed otwarciem igrzysk w Melbourne w 1956 roku armia radziecka wkroczyła do Budapesztu, aby stłumić powstanie. Podczas olimpijskiego meczu piłki wodnej Węgrzy prowadzili z ZSRR 4:0, gdy jeden z nich zaatakował Rosjanina, rozcinając mu głęboko łuk brwiowy. Zaczęła się jatka, do walki włączyli się nawet widzowie, których na trybunach było 5,5 tys. Wkroczyła policja, głównie po to, aby ochronić radziecką drużynę przed rozwścieczonym tłumem. Węgrzy zdobyli później złoty medal, ale połowa reprezentacji odmówiła powrotu do kraju.
Komentarze (0)
Łukasz Kieloch: pod wodą dzieją się różne rzeczy...
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!