Londyn 2012. Natalię Pacierpnik zaskoczyło, że prowadzi

- Nie spodziewałam się tak dobrego przejazdu w półfinale. Pojawił się stres i... jakoś te fale się nie poukładały po mojej myśli - tłumaczyła Natalia Pacierpnik. Do finału kajaka jedynki weszła z najlepszym czasem. Zajęła siódme miejsce

Profil Sport.pl na Facebooku - 78 tysięcy fanów. Plus jeden? 

Na torze do kajaków górskich w Lee Valley jest trochę jak na Formule 1 w Silverstone. Na łące po środku niczego nagle strzelają w górę dziesięciopiętrowe trybuny. Publika szaleje, a na mecie pierwsi są zazwyczaj Brytyjczycy.

Męskie kanadyjki dwójki (C-2) rozbili - nomen omen - podwójnie. Tim Baillie i Etienne Scott finiszowali przed Davidem Florencem i Richardem Hounslowem. Trzecie miejsce zajęli ci, których nowa brytyjska potęga kajakowa zdetronizowała - słowaccy bracia Pavol i Peter Hochschornerowie, byli trzykrotni mistrzowie olimpijscy. Piąci w sześciozespołowym finale byli Polacy - Piotr Szczepański i Marcin Pochwała.

- Do szczęścia trochę zabrakło - stwierdził smutno Szczepański. - Niestety przytrafiły się dwa błędy. Na bramce numer pięć pierwszy [dotknięcie, karane 2 s], po którym zrobiło się nerwowo. A potem 17. bramkę zaatakowaliśmy za wysoko. Tym przegraliśmy medal - mówił Szczepański. Zaraz jednak dodał, że ważniejszy w dwójce jest ten drugi, czyli Pochwała. On wszystkiego go nauczył. Słucha kolegi, jak starszego brata. - Źli byliśmy. Bez tych dwóch błędów na sto procent byłby medal, może nawet złoty. Wygrał czas 106 s, my mieliśmy 108 s, łatwo można to przeliczyć - powiedział Marcin, kuzyn Tomasza Pochwały, startującego kiedyś w skokach narciarskich, a ostatnio w kombinacji norweskiej.

Brytyjczycy to nowa potęga. Na torze w Lee Valley trenowali od dawna. Wcześniej ćwiczyli wyłącznie w Nottingham. - Nie było tutaj osady lepiej "objeżdżonej" z torem niż oni. Nie mamy się co do nich równać, mają kilka torów na światowym poziomie. Ten olimpijski jest znakomity, ten w Cardiff też. Mają ogromne pieniądze - wzdychał Pochwała.

W Polsce jest tylko jeden tor - w Krakowie. Polacy liczą, że w końcu powstanie kolejny, tym razem "z prawdziwego zdarzenia". Na przygotowania narzekać jednak nie mogli. W tym roku związek zasponsorował im nawet w zimnie wyjazd do Australii, gdzie zdobyli mistrzostwo Oceanii. Mówią, że nie wiadomo, co będzie po igrzyskach. Piąte miejsce teoretycznie gwarantuje im finansowanie. - Ale u nas nigdy nie wiadomo, jak to będzie z pieniążkami - mówił Szczepański. - Pieniądze nie są najważniejsze, chcieliśmy zrealizować życiowy cel i zdobyć medal - wciął się Pochwała.

Po kanadyjkarzach startowały panie w kajakach jedynkach. Półfinał sensacyjnie wygrała 24-letnia Natalia Pacierpnik. To kompletna sensacja, Polka w igrzyskach debiutuje, a na ostatnich MŚ zajęła dopiero 24. lokatę, do tej pory mogła na największych imprezach marzyć o pierwszej dziesiątce.

Finał kompletnie jednak zawaliła, popełniała błąd za błędem, już w połowie dystansu traciła 8 s do późniejszej złotej medalistki z Francji Emilie Fer. Na mecie miała prawie 10 s straty.

- Nie spodziewałam się tak dobrego przejazdu w półfinale - wyjaśniała na mecie. - Chciałam się po prostu zakwalifikować. Ten najlepszy wynik jakoś mnie przytłoczył. Jechać jako ostatnia na takiej imprezie, to nie jest łatwa sprawa. Pojawiły się nerwy, stres, poczułam na górze zdenerwowanie, jakoś mnie poprzelewało dziwnie i... fale nie poukładały się po mojej myśli. Błąd, jeden, drugi, potem starałam się wziąć w garść, ale trochę brakło. Następnym razem będzie lepiej - zakończyła Pacierpnik, ostatecznie siódma.

Gdy to mówiła, z w tle grano "God Save the Queen" dla Brytyjczyków, nowych kajakowych dominatorów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.