Katastrofa Zmarzlika w GP w Wielkiej Brytanii! Pięć lat i koniec. Co za klęska

Po dwóch miesiącach żużlowcy wrócili do rywalizacji w cyklu Grand Prix o tytuł indywidualnego mistrza świata. Areną siódmych zawodów było Millennium Stadium w Cardiff, więc tor jednodniowy. To był historyczny turniej, albowiem po raz pierwszy od 2019 roku do półfinału nie wjechał Bartosz Zmarzlik. Polski mistrz świata w ostatnim czasie przeżywa niespodziewany kryzys, który żniwa zebrał także podczas Grand Prix w Wielkiej Brytanii.

Walczący o piąty tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu Bartosz Zmarzlik do Cardiff na siódmą z jedenastu odsłon, przyjechał z aż 27 punktami przewagi nad drugim Jackiem Holderem w klasyfikacji generalnej. 29-latek przeżywa jednak pewien kryzys formy. W ostatnim meczu ligowym we Wrocławiu zdobył siedem punktów, a ponadto stracił tytuł mistrza kraju na rzecz Macieja Janowskiego. Żużlowiec Motoru Lublin w piątych kwalifikacjach w Cardiff zdecydował się na radykalną zmianę - jechał na silnikach Petera Johnsa, a nie Ryszarda Kowalskiego, z którym był kojarzony przez lata.

Zobacz wideo Natalia Kaczmarek ocenia igrzyska i Paryż. "Miasto nie jest moim ulubionym"

Zły początek Zmarzlika. "Trójka" dopiero w trzeciej serii

Już w pierwszym biegu na jednodniowym torze Millennium Stadium w Cardiff pod taśmą ustawiło się trzech reprezentantów Polski - Dominik Kubera, Szymon Woźniak oraz Maciej Janowski - ale pogodził ich Robert Lambert. Bartosz Zmarzlik po raz pierwszy zaprezentował się w trzecim wyścigu. W niebieskim kasku przegrał start i w konsekwencji zamykał stawkę na wyjściu z pierwszego łuku. Do samego końca gonił Leona Madsena, ale ostatecznie przyjechał ostatni, co tylko wzbudziło dodatkowe wątpliwości sprzętowe.

W drugiej serii startów wychowanek Stali Gorzów startował z najlepszego pierwszego pola, ale wszystkich do kredy zamknął Fredrik Lindgren. Bezpośrednio za jego plecami znaleźli się Bartosz Zmarzlik i Szymon Woźniak, dla którego była to druga "jedynka". W Cardiff szalał za to reprezentant gospodarzy Daniel Bewley, który jako jedyny nie znalazł pogromcy w dwóch pierwszych startach. 

51 półfinałów i koniec. Wielka seria przerwana

W dziewiątym biegu nastąpiło przełamanie Bartosza Zmarzlika. Start wciąż pozostawiał sporo do życzenia, ale Polak napędził się po zewnętrznej i pognał po pierwszą trójkę, która mocno przybliżyła go do półfinałów. W jego ślady poszedł także Maciej Janowski, który był w identycznej sytuacji punktowej. Obaj biało-czerwoni zmierzyli się w czwartej serii startów. Zmarzlik stoczył pasjonujący bój z Danem Bewleyem o dwa punkty, albowiem z przodu niezagrożony był Janowski. O znalezieniu się w czołowej ósemce po fazie zasadniczej myśleć mógł także Dominik Kubera, który w tym momencie miał na swoim koncie osiem punktów. Fatalnie spisywał się natomiast Szymon Woźniak - zamykał stawkę z dwoma punktami.

W ostatnim, 20., biegu fazy zasadniczej Bartosz Zmarzlik potrzebował swojego zwycięstwa i korzystnego układu rywali, aby awansować do półfinału. Polski mistrz świata miał trudne zadanie, albowiem obok niego na starcie stanęli Martin Vaculik i Robert Lambert. Niestety Bartosz Zmarzlik przyjechał trzeci i z siedmioma punktami pożegnał się z turniejem w Cardiff. Ostatni raz poza ósemką 29-latek był 15 czerwca 2019 roku. Została przerwana seria 51 półfinałów z rzędu. - Co ja mogę powiedzieć. Byłem dzisiaj słaby i nie dałem rady awansować. Wczoraj też byłem bardzo niezadowolony. Pracowaliśmy, walczymy dużo, ale czasami tak jest. Wyjdziemy z tego - powiedział przed kamerami Eurosportu.

Po fazie zasadniczej doszło do ogromnego zamieszania, albowiem aż czterech zawodników miało dziewięć punktów - w dodatku wszyscy w takiej samej konfiguracji. Nie pomogła także mała tabela bezpośrednich pojedynków. Ostatecznie ofiarą przepisów stał się Maciej Janowski, który zakończył zmagania na dziewiątym miejscu, ponieważ nie jest stałym zawodnikiem cyklu Grand Prix - w Cardiff zastępował kontuzjowanego Taia Woffindena.

Z biało-czerwonych półfinale znalazł się jedynie Dominik Kubera (10 pkt). Polak o miejsce w najlepszej czwórce stoczył pasjonującą walkę z Andrzejem Lebiediewem i wygrał dosłownie o błysk szprychy. W piątym finale w karierze w cyklu Grand Prix Dominik Kubera startował z niechcianego trzeciego pola. Nie ruszył dobrze spod taśmy i nie dystansie nie zdołał wyprzedzić rywali, przez co zakończył zmagania na czwartym miejscu. A co się działo z przodu? Wielka radość gospodarzy, których reprezentanci zajęli dwie pierwsze lokaty. Wygrał Dan Bewley, drugi był Robert Lambert. Podium uzupełnił Szwed Fredrik Lindgren.

W klasyfikacji generalnej na cztery turnieje przed końcem wciąż prowadzi Bartosz Zmarzlik, który ma 21 przewagi nad drugim Robertem Lambertem. Kolejne zawody 31 sierpnia we Wrocławiu. 

Końcowa klasyfikacja Grand Prix w Cardiff:

  • 1. Daniel Bewley (Wielka Brytania) - 15 pkt
  • 2. Robert Lambert (Wielka Brytania) - 14 pkt
  • 3. Fredrik Lindgren (Szwecja) - 13 pkt
  • 4. Dominik Kubera (Polska) - 12 pkt
  • 5. Mikkel Michelsen (Dania) - 12 pkt
  • 6. Andrzej Lebiediew (Łotwa) - 11 pkt
  • 7. Jack Holder (Australia) - 11 pkt
  • 8. Martin Vaculik (Słowacja) - 9 pkt
  • 9. Maciej Janowski (Polska) - 9 pkt
  • 10. Bartosz Zmarzlik (Polska) - 7 pkt
  • 11. Leon Madsen (Dania) - 7 pkt
  • 12. Max Fricke (Australia) - 5 pkt
  • 13. Tom Brennan (Wielka Brytania) - 4 pkt
  • 14. Jan Kvech (Czechy) - 3 pkt
  • 15. Kai Huckenbeck (Niemcy) - 3 pkt
  • 16. Szymon Woźniak (Polska) - 3 pkt
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.