FC Barcelona ma za sobą katastrofalny sezon, w którym nie udało się zdobyć ani jednego trofeum. W lidze zajęła drugie miejsce, ale ze stratą aż 10 punktów do lidera. Źle poszło jej też w Lidze Mistrzów czy Pucharze Króla. Klub ma więc jasny cel - nie doprowadzić do podobnej klęski, jak przed kilkoma miesiącami. W realizacji tego planu ma pomóc Robert Lewandowski.
- Jest nie do pobicia w polu karnym. Ma to, czego brakowało nam teraz na treningach, czyli strzela gole. Nie potrzebuje do tego wielu szans. Teraz my potrzebujemy wielu okazji, aby trafiać na treningach, ale nie on. Chcę tylko takich weteranów - mówił o polskim snajperze Hansi Flick. I wiele wskazuje na to, że szkoleniowiec wystawi napastnika też w pierwszym składzie na sobotni mecz z Valencią. Dzięki temu Lewandowski zyska nie tylko szansę, by zdobyć gola, ale i zbliżyć się do legendarnego rekordu.
Mowa o rekordzie Jana Urbana. Były reprezentant Polski występował w najwyższej lidze hiszpańskiej w latach 1989-1996. W tym czasie grał dla Osasuny Pampeluna oraz Realu Valladolid. Udało mu się zdobyć 48 goli. Następnie grał dla CD Toleo, ale wówczas zespół rywalizował na zapleczu najwyższej ligi.
Mimo wszystko Urban stał się najskuteczniejszym polskich piłkarzem w historii Primera Division. Na drugim miejscu znajduje się Lewandowski, ale brakuje mu już tylko... sześciu, by wyrównać osiągnięcie rodaka. Co więcej, realnym celem wydaje się pobicie tego rekordu i to nawet w tym sezonie. W końcu przed nim ponad 30 kolejek La Liga.
Pierwsza okazja już dziś. Niewykluczone, że Lewandowskiemu uda się znaleźć drogę do siatki. I to nie tylko raz. Raczej pewne jest, że w końcu ten rekord zostanie pobity, choć istnieje już od niespełna 30 lat. Świadomość tego ma też Jan Urban, ale nie ma mu tego za złe. Co więcej, dopinguje napastnika.
- Zarówno ja jak i mój ojciec kibicujemy, żeby "Lewy" pobił rekord i przekroczył barierę 50 bramek w lidze. Trzymamy kciuki - mówił Piotr Urban w rozmowie z WP SportoweFakty i dodał. - Jeśli ta sztuka by się nie udała, trzeba byłoby wprost mówić o ogromnym rozczarowaniu.
Lewandowski solidnie spisał się w tournee po Stanach Zjednoczonych. Zdobył dwa gole w trzech spotkaniach. Mimo wszystko nie może być w dobrym humorze. Całkowicie zawiódł w finale Pucharu Gampera. Nie dość, że nie znalazł drogi do siatki, to rzadko podłączał się pod akcje ofensywne zespołu. "Nie odnalazł swojej formy, tracił piłki i nie miał dobrej sytuacji", "Był zagubiony w walce z rywalami i było go bardzo mało w grze" - pisały hiszpańskie media, oceniając napastnika bardzo surowo.
Miejmy nadzieję, że złe chwile ma za sobą i w sobotę po godzinie 21:30 zaprezentuje się z lepszej strony. Zapraszamy do śledzenia relacji z tego meczu na stronie głównej Sport.pl i w naszej aplikacji mobilnej.