• Link został skopiowany

Therese Johaug tłumaczy się: Miałam Trofodermin w opakowaniu. Miałam ulotkę, ale nie sprawdzałam, czy jest zakazany, bo ślepo wierzyłam lekarzowi

- Miałam opakowanie, miałam ulotkę kremu ale nie sprawdzałam ich bo ślepo wierzyłam lekarzowi. Nie rozumiem, dlaczego ludzie mi nie wierzą. Byłam od początku otwarta na wyjaśnienie tej sprawy, mówię prawdę - mówiła Therese Johaug, pierwszy raz odpowiadając na pytania o wykryty u niej steryd anaboliczny clostebol
NTB SCANPIX/REUTERS

- Bywało bardzo ciężko w ostatnich dniach i pojawiły się też myśli, czy dam radę kontynuować karierę. Ale w głębi ducha cały czas czuję że to przetrwam i wrócę - mówiła Johaug na czwartkowym spotkaniu z dziennikarzami. Przyszła na nie z adwokatem Christerem Hjoertem i ze swoim chłopakiem, Nilsem Jakobem Hoffem. To była pierwsza okazja do zapytania Johaug o wszystkie wątpliwości dotyczące okoliczności, w jakich znalazł się w jej organizmie steryd anaboliczny clostebol, wykryty podczas kontroli 16 września w Oslo.

Johaug nie odpowiadała na pytania nawet podczas konferencji w dniu ujawnienia pozytywnego wyniku testu. Opowiedziała wtedy, że leczyła poparzone słońcem usta maścią Trofodermin, zawierającą clostebol. Ale ograniczyła się do emocjonalnego oświadczenia, całą odpowiedzialność za pozytywny wynik przerzuciła na lekarza kadry Fredrika Bendiksena, i wyszła z sali przed serią pytań. Odpowiadał na nie tylko Bendiksen, który winę wziął na siebie i ogłosił że podaje się do dymisji.

Potem przez dwa tygodnie Johaug milczała, związek narciarski wydał w jej umieniu komunikat, gdy biegaczka została tymczasowo zawieszona przez norweską agencję antydopingową. Dopiero w czwartek rano przerwała milczenie, zwołała spotkanie z mediami. Jak mówi, trudno jej się pogodzić z tym, że jej wersja jest kwestionowana. Ale też niewiele wątpliwości udało jej się podczas tego spotkania rozwiać. Johaug potwierdziła, że dostała maść Trofodermin w opakowaniu i z ulotką, ale na pytania, dlaczego w takim razie nie zauważyła umieszczonych na nich ostrzeżeń, że maść zawiera substancję dopingującą, odpowiadała że ślepo ufała lekarzowi.

- Ale przecież opryszczkę masz bardzo często - pytali dziennikarze, próbując dociec dlaczego tym razem Johaug zastosowała inny, nieznany sobie lek. - To nie była opryszczka tylko oparzenie słoneczne. Takie oparzenie mi się wcześniej nie zdarzało - tłumaczyła.

- Powiedziałam całą prawdę. Historia jest bardzo prosta: zrobiła mi się rana na wardze, bardzo bolało, dostałam krem, używałam go przez dziesięć dni. Taka jest prawda i to smutne że są ludzie którzy w to nie wierzą - tłumaczyła. Nie chciała się odnosić do słów szefa Międzynarodowej Federacji Narciarskiej Gian Franco Kaspera, który komentował, że w takim przypadku dopingowym zanosi się na karę czterech lat, skróconą po odwołaniu do 2,5 lub trzech. - Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie - powiedziała.

Zobacz wideo

Najgorsze dopingowe tłumaczenia sportowców. Seks oralny, 40 zjedzonych cielaków. Dziennie

Więcej o:

WynikiTabela

Terminarz