Do początku finałowego konkursu w Bischofshofen pozostały już tylko niecałe dwie godziny. Emocje wśród polskich kibiców powoli sięgają zenitu. Oczekiwania wobec Kamila Stocha są ogromne. Drugie zwycięstwo z rzędu w prestiżowej imprezie ma już praktycznie w kieszeni. Musiałaby się zdarzyć prawdziwa katastrofa, żeby dał sobie wyrwać ponad 60 punktową przewagę (dokładnie 64,5 punktu nad Andreasem Wellingerem).
Pozostaje raczej pytanie, czy dwukrotny złoty medalista olimpijski wytrzyma presję i wyrówna niesamowity rekord Svena Hannawalda, który 16 lat temu wygrał wszystkie konkursy 50. Turnieju Czterech Skoczni?
W Bischofshofen porozmawialiśmy o tym z byłymi legendarnymi niemieckimi skoczkami, mistrzami świata i igrzysk olimpijskich: Dieterem Thomą oraz Martinem Schmittem. Ten pierwszy triumfował w TCS w edycji 1989/1990. Obecnie pracuje jako ekspert stacji ARD. - W Bischofshofen zwycięzca może być tylko jeden. Kamil znowu wygra i dwukrotnie stanie na najwyższym stopniu podium. Najpierw po konkursie, a potem podczas generalnej dekoracji. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jest tak mocny, że trudno brać pod uwagę inny scenariusz. Skacze jak natchniony, doskonale wytrzymuje presję i dlatego nikt nie jest w stanie go powstrzymać - uważa Thoma.
W biurze prasowym o przewidywania przed finałowym konkursem poprosiliśmy również Martina Schmitta. Dwukrotny zwycięzca Kryształowej Kuli i multimedalista mistrzostw świata podkreślił jednak, że jest bardzo zawiedziony tym, że w rywalizacji o zwycięstwo nie liczy się już Richard Freitag, który poturbował się Innsbrucku. - Szkoda mi Richarda. Na początku byłem bardzo zły na to, co się stało na skoczni Bergisel. Przez chwilę myślałem, że wyjdę z siebie, ale trzeba było się z tym pogodzić, taki jest sport. Liczyłem, że do końca będzie walczył z Kamilem i właśnie tutaj, w Bischofshofen upatrywałem szansy, że może go dogonić. Ale to już historia - opowiada Schmitt.
- Z drugiej strony Kamil od początku turnieju jest w najlepszej formie. Skacze wprost niesamowicie, zachwyca w locie. Imponuje mi też swoją siłą mentalną. Jest bardzo doświadczonym skoczkiem i nie sądzę, żeby pozwolił sobie choćby na chwilę dekoncentracji, nawet kiedy już może się czuć zwycięzcą całego turnieju. Będzie chciał zrobić wszystko, żeby zgarnąć komplet zwycięstw. Owszem, ma kilku rywali, którzy spróbują mu w tym zagrozić, jak Stefan Kraft czy Andreas Wellinger, ale mimo wszystko stawiam na zwycięstwo Polaka - kończy Schmitt.