Danielle Collins (11. WTA) raczej nie darzy przesadną sympatią Igi Świątek (2. WTA), z którą starła się po meczu igrzysk olimpijskich w Paryżu, a niedawno lekceważąco zachowała się wobec Polki podczas przywitania przed meczem United Cup.
- Wszyscy ostro ze sobą konkurujemy i dajemy z siebie wszystko. Większość z nas jest całkiem spokojna, jeśli chodzi o podawanie sobie rąk. Ale jestem człowiekiem. Mam sytuacje, które lubię, mam sytuacje, których nie lubię, to są rzeczy, które się zdarza - komentowała Amerykanka na konferencji prasowej przed Australian Open. Całkiem głośno zrobiło się także o jej innych słowach.
W trakcie konferencji Collins zadano pytanie o to, czy niedawne afery dopingowe Świątek i Jannika Sinnera (1. ATP) nie wzbudziły u niej dodatkowych obaw, np. przed stosowaniem pewnych środków (jak było choćby u Emmy Raducanu). - Biorąc pod uwagę wszystkie testy przeprowadzane obecnie przez podmioty trzecie i upewniając się, że wiele fabryk, w których powstają te produkty, rygorystycznie podchodzi do tego, co można wyprodukować w tych zakładach, nie było to coś, czego się obawiałam - odparła 31-latka (cytat za portalem sportskeeda.com).
- Przyjmuję wyłącznie suplementy mające certyfikat sportowy NSF lub świadomego wyboru. Mam wrażenie, że jeśli możesz kupić suplementy od godnych zaufania, aprobowanych marek, nie powinno być problemu - dodała. Przypomnijmy, że w przypadku 23-latki chodziło o zanieczyszczoną melatoninę produkowaną przez polską firmę.
Słowa Collins odbiły się dość szerokim echem w sieci. Ze względu na niedawny konflikt ze Świątek część fanów odebrała je jako przytyk w kierunku Polki. Niektórzy wywołali Nicka Kyrgiosa, który z zajadłością wbija szpilki polskiej tenisistce oraz Sinnerowi. "Kyrgios i Collins są dla siebie stworzeni", "te jednostronne spory pomiędzy Collins i Igą oraz Kyrgiosem i Jannikiem są zabawne" - czytamy w sieci.
Zobacz też: Do zapomnienia! Chwalińska nie tak wyobrażała sobie start Australian Open
"Całym sobą naprawdę nie lubię tej kobiety" - dodał inny użytkownik. A pojawiły się nawet mocniejsze komentarze. "Przypadkowe zanieczyszczenia się zdarzają. Sugestia, że jest czysta, ponieważ jej marki są 'godne zaufania', jest ponura. W zasadzie stwierdziła, że polskie marki, których używa Iga, nie są godne zaufania. To jest ksenofobia. To gorsze niż przypadkowe skażenie" - napisano, może trochę na wyrost.
Jak widać, napięte relacje Świątek i Collins budzą spore emocje także wśród części kibiców. A niewykluczone, że obie tenisistki niedługo znów spotkają się na korcie - mogą na siebie trafić w półfinale Australian Open.