Hubert Hurkacz: W Miami chciałbym zajść jeszcze dalej [WYWIAD]

Hubert Hurkacz osiągnął w Indian Wells najlepszy wynik w karierze. Polski tenisista odpadł w ćwierćfinale po porażce z Rogerem Federerem 4:6, 4:6. - Jeśli poprawię kilka elementów, to będę w stanie zachodzić jeszcze dalej i wygrywać takie turnieje - mówi w rozmowie ze Sport.pl 22-letni Hurkacz.
Zobacz wideo

Dominik Senkowski: Mimo porażki z Rogerem Federerem wiele osób uważa, że zagrałeś dobry mecz. A jak ty to widzisz?

Hubert Hurkacz: Myślę, że to był niezły mecz w moim wykonaniu. Czuję jednak, że mogłem zagrać jeszcze lepiej. Miałem swoje szanse, których niestety nie wykorzystałem. To dla mnie kolejne bardzo cenne doświadczenie, które pomoże mi w przyszłości.

Jakie to uczucie trenować z Federerem, a kilka miesięcy później grać z nim w ćwierćfinale wielkiego turnieju w Indian Wells?

- Granie z Federerem to na pewno coś zupełnie innego niż z jakimkolwiek innym zawodnikiem. To dla mnie wielka sprawa, móc zagrać z nim na tak dużym korcie, przy takiej publiczności w ćwierćfinale takiego turnieju. Bardzo żałuję, że nie udało mi się go pokonać. Patrzę jednak przed siebie. Przede mną kolejny tydzień i kolejny ważny występ w Miami.

Miałeś w drugim secie ze Szwajcarem kilka break pointów.

- Czułem, że jestem w stanie zrobić mu jeszcze większą krzywdę. Miałem swoje szanse. Gdybym je wykorzystał, mecz mógł się odwrócić. Te kilka piłek poszło jednak na jego korzyść.

Co ci powiedział Federer przy siatce po zakończeniu meczu?

- Gratulował mi dobrego występu i życzył powodzenia na przyszłość.

Dawid Olejniczak twierdzi, że taka porażka z Federerem jest cenniejsza od wielu zwycięstw. Zgodzisz się z nim?

- Myślę, że zagranie w ćwierćfinale Indian Wells z Rogerem to ogromne doświadczenie. To dla mnie ważna lekcja, która mam nadzieję zaprocentuje w przyszłości.

Zagrałeś w Indian Wells pięć spotkań. Jak uważasz, w którym wypadłeś najlepiej?

- Ciężko powiedzieć, bo jednak każdy mecz był zupełnie inny. Na takim poziomie nie ma łatwych spotkań i cieszę się, że byłem w stanie grać dobrze i równo przez dłuższy czas. To najważniejsze, by regularnie utrzymywać wysoki poziom w kolejnych pojedynkach.  

Po Indian Wells będziesz w poniedziałek na 53. miejscu w rankingu ATP. Śledzisz to?

- Nie tak bardzo. Głównym celem pozostaje wciąż rozwój mojej gry. Gdy będą grał jeszcze lepiej, to wyniki same przyjdą. Dlatego aż tak bardzo nie skupiam się na tym, który obecnie jestem w rankingu.

Jesteś zmęczony po Indian Wells? Zagrałeś tam w kilka dni pięć spotkań, w tym trzy trzysetówki.

- Czuje się dobrze. Mecze z mocnymi rywalami są wysiłkiem nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. Myślę jednak, że zniosłem to bardzo dobrze. Mam też teraz kilka dni na to, by przygotować się jak najlepiej do turnieju w Miami.

Z jakimi nadziejami udajesz się na Florydę?

- Myślę, że po tym ćwierćfinale w Indian Wells chciałbym zajść jeszcze dalej. Takie są moje ambicje. Z drugiej strony najistotniejszy i tak pozostaje dla mnie rozwój mojej gry. Jeśli poprawie kilka elementów, to będę w stanie zachodzić jeszcze wyżej i wygrywać takie turnieje.

Kto jest teraz twoim trenerem? ATP podaje oficjalnie, że wciąż jest nim Nowozelandczyk Rene Moller. W twoim boksie w Kalifornii siedział jednak Amerykanin Craig Boynton, który prowadzi także karierę Steve’a Johnsona, a wcześniej trenował m.in. Mardy’ego Fisha i Sama Querrey’a.

- Mogę powiedzieć już oficjalnie, że Craig Boynton został moim nowym szkoleniowcem. Będzie mi towarzyszył w Miami oraz będzie też jeździł ze mną na turnieje. Bardzo się z tego powodu cieszę.

Ze względu na wzrost, talent i mocny serwis byłeś kiedyś nazywany „drugim Janowiczem”. Jak podchodzisz do takich opinii?

- Jerzy to fantastyczny zawodnik. Liczę na to, że jeszcze wróci i będzie grał na najwyższym poziomie. Trzymam za niego kciuki. Ja staram się mieć własny styl gry. Gram na pewno nieco inaczej niż on. Jerzy miał świetną karierę i osiągnął kilka naprawdę wielkich sukcesów, jak choćby półfinał Wimbledonu. Nie jestem jednak „drugim Janowiczem”, tylko chcę budować swoją karierę.

Męski tenis od lat jest zabetonowany. Wciąż rządzą w nim Novak Djoković, Rafael Nadal i Roger Federer. Kiedy to się zmieni?

- Generalnie poziom w męskim tenisie jest bardzo wyrównany, ale decyduje to, jak grasz w tych kluczowych momentach. Wtedy trzeba grać najlepiej. Między np. 50. miejscem w rankingu a 70. praktycznie nie ma żadnej różnicy. Pierwszych 150-160 zawodników jest w stanie grać na bardzo wysokim poziomie. Pozostałym brakuje często doświadczenia. Ci z pierwszej dziesiątki są na pewno najbardziej regularni, ale jeśli zagra się z nimi świetny mecz, to można ich pokonać.

Wiele osób było zaskoczonych tym, że sklasyfikowany w drugiej setce Kamil Majchrzak był bliski wyeliminowania Kei Nishikoriego w 1. rundzie Australian Open.

- Kamilowi zabrakło trochę doświadczenia, bo grał bardzo dobrze. Trzymam za niego kciuki. Jeden turniej w tenisie może zmienić perspektywę i karierę, dać dużo pewności siebie. W moim przypadku były to występy w Dubaju i tutaj w Indian Wells, po których wierzę, że pójdę do przodu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.