Przygodę z siatkówką rozpoczynał w 1995 roku. Obecnie jest jednym z najlepszych siatkarzy w polskiej reprezentacji dowodzonej przez Argentyńczyka Raula Lozano. Jego firmowym znakiem są potwornie szybkie i silne zagrywki oraz precyzyjne ataki nad blokiem przeciwnika. Jest najmłodszym reprezentantem Polski. Ma zaledwie 22 lata.
Rzeszowscy kibice doskonale pamiętają go jeszcze z czasów gry w II lidze, kiedy to SPS Zduńska Wola bił się z Resovią o awans do serii B. W minionym sezonie już jako zawodnik Bełchatowa, także dał się miejscowej drużynie we znaki.
Piotr Sołtys: Twoje zespoły miały sporo okazji do gry w Rzeszowie. Jak Ty wspominasz te pojedynki?
Mariusz Wlazły, atakujący Skry Bełchatów i reprezentacji Polski: - Zawsze panowała tu świetna atmosfera, hala zarówno ta stara jak i obecna pękały w szwach. Miło się tu wracało. Widać, że siatkówka w Rzeszowie odradza się i jest ogromnie popularna. W ten weekend nie powinno być inaczej.
Przed trzema laty występowałeś jeszcze w drugiej lidze. Teraz jesteś pewniakiem w kadrze narodowej. Myślałeś wtedy o tym by zagrać w reprezentacji?
- To były marzenia, niemal kolorowe sny. Wydawałoby się niemożliwe do zrealizowania. Ale potem wszystko bardzo szybko się potoczyło. Nie narzekam, jest fajnie. Chciałbym tylko dołożyć do tego jeszcze jakieś sukcesy. Ale pewnie i one przyjdą z czasem, w końcu dopiero uczę się.
Jak oceniasz swoją obecną dyspozycję?
- Ostatnio poprawiłem grę blokiem, potrafię już wyczuć rywala. Ale nad tym elementem muszę ciągle pracować. W ataku chciałbym spisywać się jeszcze lepiej, bo czasem potrafię grać na wysokim poziomie, by po chwili obniżyć loty. Ostatnio mam problemy z zagrywką, gdzieś zgubiłem precyzję.
Czujesz się już na siłach, by w decydujących momentach brać ciężar gry na siebie?
- Czasem, kiedy wszystko mi wychodzi, na pewno tak. Jednak gdy nie dostanę tej ważnej piłki, to jestem trochę niespełniony. Nie chcę jednak na siłę kończyć najważniejszych akcji. Rozgrywający jest od tego żeby kierować grą drużyny, to jest jej mózg, on wie najlepiej komu i kiedy wystawić piłkę.
Jesteście w stanie szybko zapomnieć o tym co się stało kilka dni temu w Belgradzie i skoncentrować się na turnieju w Rzeszowie?
- To jest impreza, w której musimy osiągnąć konkretny cel - zająć pierwsze lub drugie miejsce. Łatwo zapomnieć o Lidze Światowej nie będzie. Mieliśmy praktycznie dwa wygrane mecze, a oddaliśmy je przez kilka własnych błędów. Miałem już takie doświadczenia, choćby rok temu w konfrontacji o brązowy medal z Częstochową. Przypomniało mi się jaki to potworny ból. Staramy się jednak jakoś to stłumić i w Rzeszowie nie zaprzątać sobie tym głów.
Polska zaczyna słynąć z tego, że mając na wyciągnięcie ręki sukces, nie potrafi po niego sięgnąć...
- Jestem pewny, że wreszcie przełamiemy tę dziwną niemoc. Bo jeżeli mielibyśmy realizację wszystkich celów zaprzepaszczać na krok przed ich finalizacją, to można by zadać sobie pytanie, po co w ogóle wylewać tyle potu na treningach. Mam nadzieję, że wreszcie zaczniemy "dobijać" przeciwnika już przy pierwszej okazji, tak żeby się nie podniósł.
Jak oceniasz turniejowych rywali?
- Rosja to renomowana drużyna z kilkoma niesamowicie groźnymi zawodnikami. Wprawdzie jej kadrę ostatnio trochę odmłodzono, ale to jest konkretna marka. Bułgaria jest bardzo specyficznym zespołem. Praktycznie każdego przeciwnika usypia, a potem znienacka atakuje. Już kilka zespołów nabrało się na to. O Estonii za wiele nie słyszałem, ale to wcale nie oznacza, że mecz z nią będzie spacerkiem.
Hotel Hetman na wizytę siatkarzy zakupił specjalne, długie na 230 cm łóżka. Przydzielono Ci takie?
- Nieźle się zdziwiłem jak je zobaczyłem. W pełni jednak wystarczyłoby mi standardowe, dwumetrowe.
Masz dopiero 22 lata, ludzie w Twoim wieku intensywnie korzystają z wakacji. Ty ciągle siedzisz na walizkach, od tygodni przebywasz w otoczeniu tych samych kilkunastu osób. Nie masz już dość?
- To jest urok tego sportu. Po rozgrywkach ligowych przychodzi czas na reprezentację. W ciągu roku mamy praktycznie kilkanaście dni wolnego. Z perspektywy wolnego czasu, to bardzo intensywny zawód. Kiedyś jednak przyjdzie taki czas że będę miał dużo wolnego.
Rzeszów znasz tylko od strony hotelowego pokoju, hali sportowej i siłowni, czy może miałeś już okazję zobaczyć jaki jest w rzeczywistości?
- Niestety nie. Mamy bardzo napięty harmonogram dnia. Sporadyczne, wolne chwile poświęcamy na regenerację sił, relaks. Osobiście wolałbym wtedy gdzieś pospacerować, coś zobaczyć, bo ileż można siedzieć w hotelu.
Planujesz jakiś wakacyjny wyjazd, ciepłe kraje, polskie morze albo góry?
- Na pewno gdzieś pojadę odpocząć, ale nie będzie to zagranica. Wybiorę coś w pobliżu domu, by nie marnować czasu na podróże.
* Mariusz Wlazły
Urodzony: 04.08.1983 r.
Pseudonim: Szampon
Wzrost: 196 cm
Waga: 80 kg
Zasięg w ataku: 362 cm
Zasięg w bloku: 345 cm
Kluby: WKS Wieluń, SPS Zduńska Wola, Skra Bełchatów
Największe sukcesy: Mistrzostwo Polski (2005), Puchar Polski (2004). Mistrzostwo Świata Juniorów (2003).