Właściwie dopóki Glinka nie zabierze głosu, wszystkiego możemy się tylko domyślać i pytać. Czy jej frustracja związana jest tylko z trenerem Niemczykiem? A może problemem jest to, co wydarzyło się w kadrze po "aferze w Ningbo"? Czy Glinka nie chce współpracować z trenerami, a może z częścią dziewczyn? Bo pewne jest, że zamieszanie podzieliło drużynę. Kobiety reagują emocjonalnie. Część opowiedziała się za Gośką, część za trenerem - to zatruwa atmosferę.
Czy do tego konfliktu musiało dojść? Nie. Problem w tym, że starły się dwie wielkie postaci - trener, który jest ikoną polskiej siatkówki, i zawodniczka, która jest jej największą gwiazdą. Ale to właśnie charakterystyczne dla prawdziwych gwiazd - mogą kaprysić na treningu, mogą sobie folgować, ale kiedy trzeba, prowadzą zespół do zwycięstwa. Nie z takimi sportowcami były problemy, nie tacy trenerzy ich prowadzili, ale do tak spektakularnych decyzji dochodziło rzadko. Bo graczy takich jak Glinka się nie odsuwa.
Rezygnując z reprezentacji, przynajmniej na razie Glinka zostawia koleżanki w fatalnym stanie. Psychicznym - bo jednak łatwiej się gra, mając u boku kogoś takiego; sportowym - bo zostały bez armat. Nie ma Glinki, nie ma Doroty Świeniewicz, a jeszcze teraz wypadła Katarzyna Skowrońska. Złotka właściwie się rozpadły, jeśli wziąć także pod uwagę nieobecność Aleksandry Przybysz, Kamili Frątczak, Marii Liktoras, czy kłopoty ze zdrowiem Agaty Mróz.
Mistrzostwa świata dopiero w listopadzie, a jutro początek eliminacji do World Grand Prix. Glinka powinna być już z drużyną. Jej nieobecności i kontuzje koleżanek mogą oznaczać - odpukać - że Polska nie awansuje do przyszłorocznych gier. Byłyby to straty w rankingu i kolejny cios psychiczny dla tego zespółu. Strach pomyśleć, co będzie ma mistrzostwach świata.
Dlatego po turnieju w Warnie przed trenerami kadry, a także działaczami związku kolejna walka. O powrót Glinki. Jeśli im się nie uda, poniosą porażkę. Co zrobią, jeśli Glinka wciąż będzie milczeć? Nie będzie - jest zbyt wielką postacią w polskiej siatkówce.