To nie była porażka. To była kompromitacja. Druzgocąca, nie pozostawiająca złudzeń. Naturalne jest, że w lidze zdarzają się mecze lepsze i gorsze, naturalne jest też, że w Gorzowie o sukces jest bardzo trudno. Get Well niestety w niedzielny wieczór, za kilkoma epizodami, nie podjął nawet walki z gospodarzami.
Na początku spotkania w Gorzowie wszyscy torunianie wyglądali tak, jakby na tor żużlowy trafili zupełnie przypadkowo. Później to się sporadycznie nieznacznie zmieniało, ale niesmak i poczucie niesmaku pozostało. Mecz Stali z Get Well był - niestety - pojedynkiem zawodowców z zawodnikami, którzy tego dnia sprawili wrażenie pogubionych amatorów.
Pozytywy? Niewiele. Być może Paweł Przedpełski, który miał ochotę powalczyć, ale najwyraźniej nie miał na czym. Z pewnością pozytywna jest seria przeprosin - choćby ze strony Martina Vaculika. Dobrze, że zawodnicy zdają sobie sprawę z tego, że Toruniowi za mecz w Gorzowie się zdecydowanie należą.
Stal - Get Well 62:28
Stal: Iversen 10 (3, 3, 3, 0, 1), Jensen 2 (2, 0, 0), Pawlicki 8 (2, 2, 1, 3), Zagar 14 (3, 3, 2, 3, 3), Kasprzak 11 (2, 3, 2, 2, 2), Cyfer 2 (1, 0, 1), Zmarzlik 15 (3, 3, 3, 3, 3)
Get Well: Vaculik 2 (1, 1, 0), Gomólski 1 (0, 0, 1), Holder 3 (1, 1, 1, 0, 0), Miedziński 6 (0, 2, 2, d, 2, 0), Hancock 9 (0, 2, 3, 1, 1, 2), Przedpełski 7 (2, 1, 1, 2, 1), Kościelski 0 (0, 0)