W cieniu meczu żużlowego pomiędzy reprezentacją Polski a Resztą Świata, które odbędzie się na torze przy al. Zygmuntowskich 10 października 2015 r., toczy się "zwyczajne" lubelskie speedwayowe życie. Co w tym przypadku mam na myśli? Otóż chodzi o przyszłość żużla nad Bystrzycą, bo ta po ostatnich wyczynach Motoru jawi się w czarnych barwach. Lubelski klub niechlubnie zakończył sezon, bo przegrał pierwsze spotkanie fazy play-off II ligi z Polonią Piła walkowerem, i to na własnym torze. W rewanżu pojechał, ale w oszczędnościowym składzie i był bez szans. Oczywiście posypały się regulaminowe kary, a ponieważ Motor był już wcześniej zadłużony, wszystko wskazuje na to, że licencji na przyszły sezon nie dostanie i Lublin pozostanie bez ligowego żużla.
Wygląda jednak na to, że zaświeciło światełko w tunelu, bo ligi wprawdzie może nie być, ale speedway nie zginie. Wszystko za sprawą KM Cross, który do tej pory znany był głównie ze swych wyczynów motocrossowych, i od lat w kraju nie ma sobie równych, ale w tym sezonie zajął się także prowadzeniem szkółki żużlowej. Od podstaw. Okazało się, że szkolenie przyniosło wymierne efekty, i jak z dumą doniósł prezes klubu, były żużlowiec i motocrossowiec Piotr Więckowski już pięciu młodych adeptów zdobyło licencję, a kilku innych czeka w kolejce na następny egzamin. W tej sytuacji będzie już można wystawić drużynę do rozgrywek młodzieżowych i organizować turnieje. Mam nadzieję, że sponsorzy i władze miasta będą tym zainteresowani, bo to najprostsza - i chyba najtańsza droga do odbudowy tej dyscypliny sportu, a patrząc w przyszłość wystawienia opartego w większości na wychowankach zespołu ligowego. Byłby to też powrót do dawnych tradycji, bo trzeba pamiętać, że z Lublina wywodzili się tej klasy jeźdźcy jak m.in. mistrz Polski Włodzimierz Szwendrowski, mistrz świata juniorów Robert Dados, medalista mistrzostw świata Dariusz Śledź oraz czołowi zawodnicy w kraju - Marek Kępa, Zbigniew Studziński, Jerzy Mordel czy Daniel Jeleniewski, więc jest do kogo równać.