• Link został skopiowany

Polki walczyły, Smarzek była bardziej boska niż Bosković, ale to za mało, by jechać do Tokio [CZTERY RZECZY PO CZTERECH SETACH]

Mogły prowadzić 2:0 w setach, powinny spokojnie doprowadzić do tie-breaka, ale nie dały rady. Polskie siatkarki przegrały 1:3 (25:21, 23:25, 16:25, 23:25) z Serbkami i to mistrzynie świata oraz mistrzynie Europy wywalczyły awans na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Tokio. Nasza drużyna o ten cel powalczy jeszcze raz w styczniu przyszłego roku. Ale zadanie będzie może nawet trudniejsze niż teraz.
KUBA ATYS

Alagierska, Kąkolewska, Stysiak, Wołosz, Mędrzyk, Smarzek-Godek i Maria Stenzel oraz Paulina Maj Erwardt

1. Zawalczyły, jak umiały

- Wygrywałyśmy już nie z takimi drużynami - Natalia Mędrzyk.

- Nie ma zmiłuj, zepniemy się, na pewno nie zabraknie nam siły. Właśnie teraz możemy spełnić marzenia - Maria Stenzel.

- To jest siatkówka, i to kobieta, tu wszystko się może zdarzyć - Agnieszka Kąkolewska.

- Na pewno się nie wystraszymy, na pewno żadna z nas nie pomyśli, że nie mamy szans. Po to gramy w tym turnieju, żeby wygrać, inaczej nie miałoby to sensu - Malwina Smarzek-Godek.

Przed swoim meczem nad meczami Polki doskonale zdawały sobie sprawę z tego o co grają i jak powinny podejść do wyzwania. One nie miały absolutnie nic do stracenia, presja była nie na nich, a na aktualnych mistrzyniach świata, mistrzyniach Europy i wicemistrzyniach olimpijskich.

Zawodniczki Jacka Nawrockiego wyszły na boisko, pamiętając swoje deklaracje. Od pierwszej piłki pokazywały, że wierzą w to, co powiedziały. Grały pewnie, odważnie, nie wstrzymywały ręki nawet w trudnych sytuacjach, do tego świetnie pracowały blokiem, a w obronie szły do końca nawet do najmocniejszych ataków rywalek.

Efekt? Polki prowadziły od pierwszej do ostatniej piłki. A przyciśnięte Serbki chyba nie wiedziały, co się dzieje. W pierwszej partii oddały nam siedem punktów po własnych błędach (my im cztery), a po niej chyba trochę zaczęły drżeć im nogi.

Zobacz wideo

2. Uciekła duża szansa

Początek drugiego seta: 5:2 i 6:3 dla Polek. Nasze dziewczyny szły za ciosem, było pięknie. Niestety, na jakiś czas się zacięły. Najgorsze przyszło, gdy na zagrywkę weszła Brankica Mihajlović. Dzięki jej dwóm asom z rzędu zrobiło się 8:12, choć chwilę wcześniej było 8:8.

Serbki się obudziły, co nie dziwi. To zbyt klasowy zespół, by łatwo przegrał wielką szansę. Najważniejsze, że Polki mimo wszystko nie zamierzały odpuszczać.

"Monster block, monster block" - hala Orbita orbitowała, gdy Natalia Mędrzyk pojedynczym blokiem zatrzymała wielką Tijanę Bosković i zrobiło się tylko 14:15. Serbki odjechały na 18:15, ale Polki zaraz doprowadziły do remisu 18:18. Bardzo przyjemnie patrzyło się, jak serbskie gwiazdy raz po raz wbijają się w naszą ścianę!

Wielka szkoda, że przy remisie 22:22 i przy wyniku 23:24 nie wykorzystaliśmy kontr, bo prowadzenie 2:0 w setach było naprawdę blisko. Z takim wynikiem Serbkom trudno byłoby wygrać z nerwami. A tak poczuły, że odzyskują kontrolę. I tego poczucia nie straciły nawet gdy w czwartym secie przegrywały aż 12:18.

3. Smarzek bardziej boska niż Bosković. Ale to za mało

Już po pierwszym secie Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej (FIVB) prezentowała w mediach społecznościowych kompilację najlepszych zagrań Malwiny Smarzek-Godek.

Szczególnie warta obejrzenia jest kiwka znajdująca się na końcu tego wideo. Gdyby we wrocławskiej hali mecz oglądał Michał Kubiak, kamera na pewno wyłowiłaby go z tłumu, by pokazać, że na stojąco oklaskuje koleżankę.

W partii numer 1 nasza siatkarka numer 1 skończyła pięć z ośmiu ataków, notując aż 62 proc. skuteczności. Do tego dorzuciła asa serwisowego. Była lepsza niż Tijana Bosković. Serbska atakująca miała zapis 6/11. Po dwóch setach Smarzek w ataku miała 13/23, a Bosković 10/23, do tego Polka dodała jeszcze dwa punkty serwisem, a Serbka nie dorzuciła niczego. Niewtajemniczonym warto wyjaśnić, jaką sportową klasę prezentuje Bosković. O niej świadczą między innymi tytuły MVP, które dostała i na wygranych przez Serbki ME 2017 i MŚ 2018.

Oczywiście Serbia to nie tylko Bosković. Drużyna Zorana Terzicia jest naszpikowana gwiazdami, rozgrywająca Maja Ognjenović ma dużo więcej opcji w ofensywie niż nasza "sypaczka" Joanna Wołosz. Cenne, że polska reżyserka gry w tak trudnym występie mogła w pełni liczyć na swoją gwiazdę.

Tu jeszcze jedna piękna scena. Tak, nie tylko my uwielbiamy Malwinę.

Niestety, z czasem coraz bardziej brakowało dobrej gry innych aktorek w biało-czerwonych barwach. Trzeciego seta przegraliśmy bardzo wyraźnie. Od stanu 11:11 straciliśmy cztery punkty z rzędu, a później Serbki rozpędzały się jeszcze bardziej. Co z tego, że Smarzek ciągle trzymała poziom (17/31 w ataku, dwa asy i blok, w sumie 20 punktów) i że Bosković ciągle nie grała na takim poziomie (13/32 i jeden blok, w sumie 14 punktów). Wtedy boleśnie przekonywaliśmy się, że jednak spory jest dystans między ich wyrównaną, kompletną drużyną, a naszym zespołem z wielkimi aspiracjami, ale jeszcze też ciągle sporymi brakami. Również w sferze mentalnej, bo prowadzenia 18:12 w czwartym secie nie można było tak roztrwonić. Ten mecz powinien skończyć się tie-breakiem.

4. Będzie jeszcze trudniej

Porażka z Serbkami nie oznacza dla Polek końca marzeń o igrzyskach. Ale już i tak trudna droga do Tokio teraz jeszcze się wydłuży. Turczynki to brązowe medalistki ostatnich mistrzostw Europy, rywal, który zdecydowanie naszej drużynie nie leży. W swoim turnieju eliminacyjnym przegrały z Chinkami i już czekają na styczeń. Wtedy (jeszcze nie wiadomo w jakim kraju) odbędzie się kontynentalny turniej z udziałem ośmiu najlepszych europejskich drużyn, które jeszcze nie będą miały awansu na igrzyska. Przepustki do Japonii wywalczy tylko zwycięzca. Z Turcją, z Niemcami i z jeszcze kilkoma innymi solidnami zespołami trzeba będzie powalczyć tak, by wygrać te małe mistrzostwa Europy. Będzie bardzo trudno, ale we Wrocławiu nasza drużyna pokazała, że nie będzie to cel nierealny do zrealizowania. Teraz trzymajmy kciuki, by Polska do tego czasu jeszcze urosła. Najbliższą okazją będą sierpniowo-wrześniowe mistrzostwa Europy. W lwiej części rozegramy je u siebie, w Łodzi (dopiero po ewentualnym awansie do strefy medalowej będziemy grać w Turcji).

Więcej o:
Dodawanie komentarzy zostało wyłączone na czas ciszy wyborczej